Spis treści
Kilkanaście dni temu PGE ogłosiła, że podpisze umowę z konsorcjum General Electric i Polimeksu na budowę elektrowni gazowej o mocy ok. 1400 MW. Kontrakt jest wart 3,8 mld zł, do tego trzeba dorzucić miliard zł za serwis urządzeń przez 12 lat.
Przetarg wzbudził mnóstwo kontrowersji w środowisku. Przede wszystkim dlatego, że jest to kolejne (po Ostrołęce C) wielkie zamówienie na budowę elektrowni, w którym została zgłoszona tylko jedna oferta. Trudno więc ocenić czy można było zbudować tę elektrownię taniej bo główni konkurenci GE na polskim rynku – Siemens i Mitsubishi Hitachi – wprawdzie wzięli dokumenty przetargowe, ale nie położyli na stole ceny. Dlaczego tak się stało? Według nieoficjalnych informacji uznali, że warunki postawione przez PGE są zbyt wygórowane. – Chodzi zwłaszcza o charakterystykę pracy bloków. Uznaliśmy, że nie możemy takich parametrów zagwarantować ze 100 proc. pewnością i nie jestem przekonany, że GE może – powiedział nam menedżer, który uczestniczył w procesie.
Według naszych informacji na niezłożenie oferty przez Siemensa miał też wpływ słaby standing finansowy Rafako, które miało być konsorcjantem niemieckiego potentata w budowie Dolnej Odry. Okazało się, że raciborska spółka ma olbrzymie problemy ze zdobyciem gwarancji bankowej.
Ostatecznie PGE wybrała więc ofertę amerykańsko-polskiego konsorcjum. Czy mogłoby być taniej, tego się nie dowiemy, bo nie poznaliśmy i już nie poznamy ofert konkurencji.
Jedno jest pewne – dla PGE Dolna Odra będzie znakomitym interesem. Z samego rynku mocy elektrownia ściągnie przez 17 lat 5,8 mld zł czyli więcej niż koszty budowy i serwisu. Do tego trzeba oczywiście doliczyć zyski z prądu sprzedanego na rynku przez elektrownię.
Czytaj także: PGE chce mieć największe bloki gazowe w Europie
Dodadzą gazu, ale potem wodoru
Nie sposób się jednak uwolnić od myśli, że najbogatsze kraje świata są już „gdzie indziej”. Gaz ziemny jest w UE traktowany jako paliwo przejściowe, umożliwiające bezpieczne odejście od węgla (w Niemczech czy Belgii także od atomu). Europejski Bank Inwestycyjny już zapowiedział, że w ciągu najbliższych lat nie będzie finansował wytwarzania prądu z gazu. To oczywiście nie oznacza, że w jego ślad od razu pójdą prywatne banki. Jednak światowe koncerny, które dziś inwestują w gaz, zastanawiają się też bardzo mocno, co będzie jego następcą. I zwykle pada wówczas hasło „wodór”.
Ten pierwiastek, pozyskiwany dziś z paliw kopalnych jest wykorzystywany w przemyśle, m.in. w rafineriach, hutnictwie i „ciężkiej chemii”. Ale jego era ma dopiero nadejść. To właśnie wodór ma być jednym z głównych nośników energii w świecie zdominowanym przez OZE. – Wodór ma do odegrania kluczową rolę – mówił 21 listopada unijny komisarz odpowiedzialny za Nowy Zielony Ład Frans Timmermans na konferencji w Brukseli. – Europa wciąż prowadzi w wyścigu technologii pozyskiwania czystego wodoru, ale przewaga jest niewielka. Pozostałe kraje nas gonią, co samo w sobie nie jest złe. Jednak musimy mieć ambicję aby być liderem. Nie jesteśmy już nim w dziedzinie baterii, straciliśmy naszą przewagę kilka lat temu, próbujemy gonić innych – mówił komisarz.
Dlaczego wodór jest „jednym z najważniejszych rozwiązań naszej transformacji energetycznej?”. Timmermans tłumaczył, że wodór może stopniowo zastępować gaz ziemny przy wykorzystaniu istniejącej infrastruktury, tj. gazociągów.
Wodór ma wiele zastosowań. Może być nośnikiem energii, ale także służyć do wytwarzania amoniaku i dalej nawozów sztucznych. Bezprecedensowy spadek kosztów wytwarzania prądu dzięki elektrowniom wiatrowym i słonecznym spowodował, że zaczęto myśleć o produkcji wodoru przy pomocy gigantycznych elektrolizerów. Trwa dosłownie „wyścig zbrojeń” w dziedzinie elektrolizerów. Koncerny technologiczne ścigają się kto wyprodukuje większy, bardziej wydajny elektrolizer po jak najniższych kosztach.
„Hydrogen pasta”
Opublikowany niedawno raport Międzynarodowej Agencji Energetyki Odnawialnej (IRENA) daje niezły ogląd tego, co się dzieje. W Europie jest w tej chwili kilkadziesiąt dużych projektów, nad którymi pracują największe światowe koncerny energetyczne i chemiczne- Siemens, Shell, Mitsusbishi-Hitachi, Uniper, Exxon, Total, Yara, AkzoNobel, Equinor, Vattenfall, Engie i jeszcze wiele innych firm.
W ojczyźnie komisarza Timmermansa, Holandii powstaje Dolina Wodorowa (Hydrogen Valley). To 33 różne projekty, m.in. pierwsza na świecie elektrownia w Emmshaven przystosowana w całości do użycia wodoru. Należącą do szwedzkiego Vattenfalla elektrownię o mocy 1,3 GW buduje japoński Mitsubishi-Hitachi, w projekt zaangażowane są też holenderski operator gazociągów Gasunie i norweski Equinor. Pierwotnie elektrownia miała wykorzystywać technologię IGCC zgazowanie węgla, podobną do tej o której myśli Enea w okolicach Bogdanki. Ostatecznie jednak zrezygnowano z węgla i przerzucono się na wodór produkowany w przyszłości zarówno z gazu ziemnego, jak przez elektrolizery wykorzystujące prąd z morskich farm wiatrowych. W porcie ma powstać także instalacja do przeróbki amoniaku, a nawozy mają trafiać na rynki całego świata. Holenderski rząd wsparł „Dolinę Wodorową” kwotą 2 mld euro. Jej głównym celem jest sprawdzenie na ile da się zdusić koszty, tak aby „zielony” wodór był konkurencyjny.
Czytaj także: Wodór produkowany z wiatru
W Niemczech Siemens buduje elektrolizer o mocy 2,2 MW dla jednej z hut, a także zaangażował się w gigantyczny projekt wodorowy w Murchison w Australii. Wodór ma tam być produkowany z farm wiatrowych i słonecznych o łącznej mocy 5 GW, mieszany z gazem i eksportowany do Azji.
– We Włoszech chcemy mieć w perspektywie kilkunastu lat 50 GW elektrolizerów – mówił na poświęconej wodorowi debacie IRENA Marco Alvera, szef SNAM, czyli operatora włoskiej gazowej sieci przesyłowej. Alvera twierdził, że już wkrótce w sieci w Italii pojawi się „hydrogen pasta” (w wolnym tłumaczeniu „sos wodorowy”) czyli miks wodoru i gazu ziemnego. IRENA pisze w swoim raporcie, że w samych tylko Niemczech na dostosowanie sieci gazowej do przesyłu wodoru w ciągu najbliższych lat wydane zostanie 7 mld euro.
IRENA tłumaczy też, że obecnie „zielony” wodór jest wciąż niekonkurencyjny, ten produkowany z gazu jest tańszy. Ale jeśli tona CO2 będzie po 40 euro, to sytuacja zmienia się na korzyść „zielonego” wodoru. A przecież nie uwzględnia to spadku kosztów i wzrostu efektywności elektrolizerów.
Gdzie jest Polska?
Jak na tym tle wypada Dolna Odra? PGE twierdzi, że elektrownia będzie mogła w przyszłości wykorzystywać wodór. – Turbiny które zaoferowało konsorcjum, będą przygotowane do spalania paliwa gazowego z istotną domieszką wodoru – usłyszeliśmy w koncernie. – To prawda, stosunkowo niewielkim kosztem będzie można ją do tego przystosować – przyznaje też menedżer jednego z zagranicznych koncernów. Ale przecież nie o to chodzi. Wodór jest technologią młodą, karty nie są jeszcze rozdane, można się włączyć i rozwinąć polski przemysł produkujący wodór. Trzeba myśleć o tym teraz.
Szef Międzynarodowej Agencji Energii Odnawialnej, Włoch Francesco La Camera pytany przez WysokieNapiecie.pl w jaką wchodzącą na rynek technologię zainwestowałby milion dolarów, odparł bez namysłu, że w wodór. – Ale dlaczego tylko milion? Niech pan da mi trzy, a jeszcze lepiej pięć milionów, a moje dzieci i wnuki będą bogate.
Czytaj także: Polskie pomysły na wodór