Brak polskiego węgla odpowiedniej jakości i rosnące ceny z importu sprawiają, że w tym roku za ogrzewanie domów zapłacimy znacznie więcej. Zdaniem ekspertów to nie koniec podwyżek. Cena węgla może przebić nawet 1000 zł za tonę.
– Wzrosty cen są wręcz dramatyczne. Nie przypominam sobie tak wysokich cen węgla na składach – mówi w rozmowie z WysokieNapiecie.pl Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla. Ceny na składach są już o 10-20% wyższe w porównaniu do września ubiegłego roku.
Zdaniem Horbacza to jeszcze nie koniec podwyżek. – Ceny nie przebiły jeszcze magicznej kwoty 1000 złotych za tonę węgla grubego, ale sezon dopiero się rozpoczyna i trzeba się liczyć z dalszymi wzrostami. Myślę, że cena w przedziale od 900 do 1100 zł za tonę popularnego „orzecha” to będzie realny poziom – prognozuje Horbacz. Przebicie poziomu 1000 zł za „orzecha” w szczycie sezonu grzewczego przewiduje także członek zarządu jednej z polskich grup energetycznych, z którym rozmawiali dziennikarze portalu WysokieNapiecie.pl.
Ten sortyment węgla jest najczęściej kupowany choćby w Poznaniu. – Idealnie nadaje się bowiem do starych pieców, m.in. kaflowych – przyznaje Sylwia Pospieszna z poznańskiego składu węgla TaniePalenie.pl. Dzisiaj w tym składzie orzech kosztuje jeszcze 850 zł/t, ale Pospieszna zwraca uwagę, że to już 10-20% więcej, niż rok temu. – Takiego węgla z polskich kopalń brakuje, większość to importowany, głównie z Rosji – tłumaczy.
Dlaczego węgiel drożeje?
Przyczyn wzrostu cen węgla jest kilka. Po pierwsze, dołek cenowy trwający od 2014 do połowy 2016 roku zmusił spółki węglowe do ograniczenia inwestycji. Gdy węgiel energetyczny w europejskim hubie – portach ARA (Amsterdam, Antwerpia, Rotterdam) – kosztował tylko 45 dolarów za tonę, kopalnie otwierały mniej ścian wydobywczych i dziś, chociaż ceny w portach ARA przekraczają już 90 dol./t wciąż mają mniejsze zdolności produkcyjne. Nadmiaru węgla na eksport nie ma nawet u największego producenta w regionie – Rosji.
Luki od lat nie zapełniają także krajowe kopalnie, które w ostatnim czasie także mniej inwestowały – Przez ostatnie trzy lata kopalnie wchodzące w skład Polskiej Grupy Górniczej walczyły o przetrwanie, nie myślano o otwieraniu nowych frontów wydobywczych, co pozwoliłoby utrzymać stabilne wydobycie. Teraz odczuwamy tego oczywiste skutki – wyjaśnia Łukasz Horbacz.
Zdaniem Horbacza trzecim powodem wzrostu cen jest walka ze smogiem. Ze względu na uchwały antysmogowe województw śląskiego i małopolskiego górnictwo wycofało się ze sprzedaży mułów i flotów. – To tworzy lukę 500-600 tys. ton węgla na potrzeby komunalno-bytowe, którą można byłoby zasypać miałami węglowymi. Ale tych także brakuje – dodaje.
Czwartym czynnikiem może być po prostu spekulacja. Tuż przed rozpoczęciem kryzysu finansowego w 2008 roku ceny węgla na światowych rynkach przebiły 200 dolarów za tonę. W ten sam sposób rosły wówczas ceny wielu innych surowców, czego nie dało się uzasadnić jedynie ich dostępnością na rynkach.
Będą ponowne spadki?
– Naszym zdaniem obecny poziom cen jest nie do utrzymania w dłuższym terminie. Cena równowagi w portach ARA to nie 90, ale 60-65 dolarów za tonę – ocenia Krzysztof Szlaga, prezes kopalni Bogdanka. Na krajowym rynku nie spodziewa się jednak spadków w najbliższym czasie. – Produkcja węgla w Polsce spadła w pierwszym półroczu o 5% i to ma przełożenie na sytuację rynkową – wyjaśnia Szlaga, ale nie chce prognozować, do jakiego poziomu ceny mogą jeszcze wzrosnąć.
Tzw. sektor komunalno-bytowy (gospodarstwa domowe, szkoły, szpitale) zużył w 2016 r. ok. 13, 8 mln ton węgla. Krajowe kopalnie dostarczyły ok. 5 mln ton. Reszta pochodzi z importu, głównie z Rosji ale w tym roku są problemy z jego przywozem z powodu remontu mostu kolejowego na Białorusi. Poza tym w Rosji także nie ma nadwyżki węgla.
Z informacji WysokieNapiecie.pl wynika, że w horyzoncie najbliższych kilku lat lukę na polskim rynku wypełnić może także – otwierana także z myślą o eksporcie do Polski – kopalnia węgla w Chakasji na Syberii, która ma dostarczać sortowany węgiel dla odbiorców indywidualnych.
Większe inwestycje, sięgające nawet 1,6 mld zł, na przyszły rok zapowiada także Polska Grupa Górnicza. Z przedstawionej w lutym strategii wynikało jednak, że połączone PGG i KHW będą zwiększaćprzede wszystkim wydobycie miałów, a nie grubego węgla.
Długoterminowe inwestowanie w wydobycie takiego węgla jest jednak wątpliwe z finansowego punktu widzenia. Wymaga innej techniki i większych inwestycji, a PGG, delikatnie mówiąc, nie cierpi na nadmiar środków finansowych.Tymczasem w 2018 r. wejdzie w życie rozporządzenie ministra rozwoju o standardach dla kotłów węglowych, to ze sklepów znikną kopciuchy, w których pali się grubym węglem, a przy okazji oponami, śmieciami itd. W nowych kotłach tzw. V klasy z automatycznym podajnikiem będzie można używać tylko wysokokalorycznych miałów o niskiej zawartości siarki i popiołu.Takiego węgla jest w Polsce bardzo niewiele. Oczywiście stare kopciuchy zostaną, ale w wielu gminach będą uruchomiane programy ich wymiany.
W ubiegłym tygodniu pisaliśmy także o tym, że ceny węgla przełożą się w niektórych miastach na wzrost kosztów ogrzewania domów z sieci ciepłowniczych: Ogrzewanie podrożeje, ale nie w całej Polsce