Spis treści
Prof. Pantelis Kapros dla portalu WysokieNapiecie.pl: Żeby zapewnić elektrowniom węglowym przetrwanie, Polska musiałaby dostać i rynek mocy, i darmowe uprawnienia do emisji CO2 na lata 2020-2030. Ale po 2030 r. nowe węglówki i tak staną się nierentowne, więc nie zdążą się spłacić.
Prof. Pantelis Kapros z Politechniki Ateńskiej to jeden z najbardziej znanych ekonomistów zajmujących się energetyką. Jest współautorem słynnego, choć krytykowanego w Polsce modelu PRIMES – podstawowego narzędzia, którym posługuje się Komisja Europejska przy prognozach związanych z energetyką, m.in. zapotrzebowania na energię, cen, udziału OZE itd. W sierpniu KE opublikowała napisaną przez Kaprosa i jego współpracowników ocenę wpływu propozycji słynnych już „550 gram”.
Przypomnijmy, że Polska, podobnie jak wiele innych krajów, zamierza wprowadzić rynek mocy czyli mechanizm, w którym elektrownie konwencjonalne dostają pieniądze nie tylko za wyprodukowany prąd, ale także za moc dostępną w systemie, wtedy gdy jest najbardziej potrzebna. Hurtowe ceny energii spadają wskutek coraz większej ilości prądu z dotowanych OZE i elektrownie po prostu na siebie nie zarobią, bo zamiast planowanych 8 tys. w roku godzin będą pracować może połowę tego czasu, a może trochę więcej.
Ale wciąż mogą być potrzebne w systemie, zatem rząd i Polskie Sieci Energetyczne uznały, że trzeba stworzyć dla nich mechanizm wsparcia, zwany właśnie rynkiem mocy.
Tymczasem Komisja Europejska w Pakiecie Zimowym zaproponowała aby z tego typu mechanizmów mogły korzystać po 2025 r. jedynie elektrownie emitujące mniej niż 550 g CO2 na KWh, co wyklucza w ogóle elektrownie węglowe. Polski rząd bardzo mocno protestuje przeciw tym propozycjom, ale jest dość osamotniony.
Opisywana przez nas analiza prof. Kaprosa dotyczy właśnie wpływu owych „550 gramów” na sytuację energetyki w UE, zwłaszcza w trzech krajach, które zdaniem prof. Kaprosa będą bronić węgla – Polski, Grecji, Rumunii, oraz Estonii,gdzie są łupki bitumiczne emitujące również mnóstwo CO2.
Ale Kapros i jego zespół nie piszą w swym raporcie o rzeczywistym projekcie ustawy, który czeka na rozpatrzenie w Sejmie, ale raczej zakładają, że polski rząd będzie chciał zapewnić elektrowniom rentowność poprzez tzw. kontrakt różnicowy. To umowa w której rząd dopłaca firmom różnicę między ceną gwarantowaną, a rynkową.Drugie założenie jest takie, że rząd zapewni, że elektrownie będą pracować określoną liczbę godzin, jak największą oczywiście.
Ceny CO2 i OZE
Prof. Pantelis Kapros: Powodem dla którego przyjęliśmy kontrakt różnicowy a nie zwykły rynek mocy jest prognozowany wzrost cen CO2 spowodowany rezerwą stabilizacyjną ( nad którą kończą się prace w PE i stolicach państw–red. WN). Ceny uprawnień mają wzrosnąć do 30-40 euro do 2030 r. i powyżej tej sumy po 2030 r. Więc nawet jeśli elektrownia węglowa dostanie pieniądze z rynku mocy, to inwestor nie odzyska zainwestowanego kapitału ani nie będzie w stanie pokryć kosztów stałych na rynku silnie zmienionym przez wysokie ceny CO2. W naszym scenariuszu jeśli ceny CO2 tak mocno wzrosną, to OZE rozwiną się nie dzięki subsydiom, lecz z powodów czysto rynkowych,
Interkonektory, gaz i atom
Polski rząd i PSE ciągle spiera się z Niemcami i Austriakami o przepływy kołowe, czyli nieplanowane przepływy prądu z Niemiec do Austrii, które destabilizują sieć w naszym kraju i de facto uniemożliwiają handlowy import prądu od zachodniego sąsiada. Tymczasem Komisja Europejska zdaje się nie dostrzegać tego problemu – wymaga aby zanim jakiś kraj wprowadził rynek mocy, to najpierw sprawdził, czy taniej nie będzie tej energii importować od sąsiadów, co oszczędzi konsumentom wydatków.
Rząd obawia się, też że węgiel będzie wypierany z miksu energetycznego przez gaz, którego dostawy pochodzące ze Wschodu są niepewne.
Prof. Pantelis Kapros: Nowe projekty wzmocnienia sieci w Niemczech i kilka kolejnych interkonektorów, które mają powstać w ramach 10-letnich planów ENTSO-E powinny – według naszych modeli kalkulacyjnych – rozwiązać problem przepływów kołowych. To pozwoli na bilansowanie regionalne i pomoże rosnąć OZE na zasadach rynkowych.
Argument o niepewnych dostawach gazu jest także nietrafny. W naszych analizach zakładamy powstanie nowych interkonektorów planowanych przez ENTSO-G, które razem z terminalami LNG. Nasz model zakładał nawet wstrzymanie dostaw gazu przez Ukrainę na cały rok, co nie spowoduje żadnych perturbacji dla wzmocnionego systemu we wschodniej i północnej Europie. Poza tym wg naszego modelu wysokie ceny CO2 sprawią, że bardziej atrakcyjnym rozwiązaniem będzie elektrownia atomowa.
To wszystko, wraz z rozwojem energetyki biomasowej, w której Polska ma ogromny potencjał, zapewni niezależność energetyczną bez istotnego zwiększania importu gazu, jak i bez dalszego rozwoju energetyki opartej na węglu.
Taka strategia jest najbardziej efektywna kosztowo, a także będzie stymulować nowe dziedziny gospodarki w sytuacji wysokich cen CO2 po 2050 r.
Darmowe uprawnienia do emisji CO2
Zapytaliśmy też prof. Kaprosa, czy darmowe uprawnienia do emisji CO2, o które zabiega Polska po 2020 r. mogą istotnie zmienić sytuację energetyki.
Prof. Kapros: Tej kwestii nie analizowaliśmy. We wcześniejszym raporcie, który był temu poświęcony (dotyczył nie tylko Polski) opisaliśmy, że kluczowym pytaniem jest jakie koszty będzie sobie wliczała energetyka sprzedając energię– prawdziwe, czy te, które uda się wrzucić. Darmowe uprawnienie można sprzedać na rynku, jeśli nie zostaną wykorzystane. Zgodnie z logiką rynkową, firma energetyczna powinna zachowywać się więc tak jakby tych darmowych uprawnień w ogóle nie było i wliczać do ceny energii pełne koszty CO2.
Z tego punktu widzenia rząd nie powodów prosić o darmowe uprawnienia, bo nie ma to żadnego wpływu na koszty, ceny dla konsumentów, miks energetyczny, a państwo będzie miało mniejsze wpływy ze sprzedaży uprawnień. Tylko państwowe firmy energetyczne działające wbrew swoim interesom mogą sprawić, że wpływ darmowych uprawnień na ceny będzie widoczny.
Redakcja musi to dodać tutaj, że we wszystkich państwach, dla których prof. Kapros napisał swój scenariusz tj. w Polsce, Grecji, Rumunii, i Estonii praktycznie cała energetyka konwencjonalna jest kontrolowana przez państwo.
Prof. Kapros: Jeśli darmowe uprawnienia zostaną przyznane nowej elektrowni węglowej to efekt będzie taki sam jakby dostała kontrakt różnicowy wraz z określoną liczbą godzin pracy. Ale do 2030 r. nowa elektrownia i tak nie zdąży się spłacić.
Poza tym aż do 2030 r. przewidujemy, że większość istniejących elektrowni węglowych będzie w merit order wyprzedzać gaz (czyli będą taniej produkować prąd- red. WN) pomimo wyższych cen CO2. Dlatego nie ma powodów przyznawać im darmowych uprawnień do emisji, jeśli celem jest utrzymanie ich pracy do tego czasu. Jedynym powodem dla darmowych uprawnień może być uniknięcie wzrostu cen dla konsumentów. Ale ceny zależą od tego jak zachowają się firmy. Tylko kontrola taryf przez państwo (w Polsce są zatwierdzane jedynie ceny dla gospodarstw domowych- red. WN) lub nacisk na państwowe firmy energetyczne może zapewnić, że darmowe uprawnienia do emisji CO2 będą miały pozytywny skutek dla konsumentów.