Najefektywniejsza kosztowo droga synchronizacji systemów energetycznych państw bałtyckich z UE wiedzie przez Polskę – takie są wnioski z analiz, przeprowadzonych przez Komisję Europejską. Do odłączenia Obwodu Kaliningradzkiego od krajów bałtyckich szykują się też Rosjanie, budując m.in. małą elektrownię węglową.
JRC (Joint Research Center), czyli główne unijne centrum badawcze przedstawiło szacunki kosztów dla kilku rozważanych scenariuszy w perspektywie 2025 r. Oraz kilka innych dla 2030 r., ale przy założeniu, że w Wisaginie na Litwie powstanie elektrownia atomowa. Tą część pominiemy, bo szanse na to są małe.
Punktem wyjścia jest stan obecny, czyli pozostanie Litwy, Łotwy i Estonii w poradzieckim systemie IPS/UPS i w pierścieniu BRELL, czyli w architekturze sieci pochodzącej z czasów ZSRR. Przekłada się to na prawie 30 mln euro koniecznych inwestycji w sieć, ewentualnie w pewne zdolności wytwórcze.
Pozostałe scenariusze zakładają już opuszczenie IPS/UPS i BRELL i każdy z nich przewiduje budowę wstawki prądu stałego na granicy Litwa-Obwód Kaliningradzki. A to kosztuje ok. 150 mln euro.
Można sobie wyobrazić, że system państw bałtyckich będzie funkcjonował w modelu wyspowym, bez synchronizacji z żadnym innym obszarem. Wszystkie interkonektory będą stałoprądowe, przy czym możliwe są dwie opcje. Bez wymiany usług podtrzymywania częstotliwości pracy (bez FCR) i z możliwością takiej wymiany ze Skandynawią (FCR).
Najdroższym scenariuszem jest synchronizacja z systemem nordyckim poprzez połączenia Estonii z Finlandią. To będzie wymagało od nordyckich operatorów budowy odpowiednich systemów za 50 do 100 mln euro. Koszt całkowity dla wszystkich stron oceniono na 1,36-1,41 mld euro.
Najtańsza wersja to synchronizacja przez Polskę za pomoce istniejącego połączenia, ewentualnie z budową już w pełni synchronicznego LitPol Link 2. Tutaj całkowite koszty wszystkich zainteresowanych JRC oceniło na 770-960 mln euro, wliczając w to ok. 300 mln euro na rozbudowę sieci w Polsce.
Wariant ten nie budził w Polsce entuzjazmu. W marcu prezes PSE Eryk Kłossowski Polski przedstawił pomysł alternatywy dla połączenia synchronicznego – stałoprądowy kabel z Władysławowa do Kłajpedy..
Jego zdaniem pociągnięcie nowego połączenia blisko istniejącego LitPol Link 1 (a wymusza to kształt granicy) nie poprawia w sposób znaczący parametrów bezpieczeństwa pracy zsynchronizowanych systemów. Natomiast mnoży problemy na etapie procesu inwestycyjnego. – W interpretacji PSE studium rynkowe nie wykazuje znaczących przewag wariantu, w którym budujemy drugie połączenie lądowe nad utrzymaniem istniejącego stanu rzeczy, czyli synchronizacji po jednym połączeniu dwutorowym – dodał Kłossowski.
Tymczasem kraje bałtyckie powołują się na raport JRC aby uzasadnić konieczność budowy Lit Pol Link 2. Podkreślał to pod koniec kwietnia m.in. estoński minister gospodarki i infrastruktury Kadri Simson, który w wypowiedzi dla agencji BNS stwierdził, że pojedyńcza nitka może oznaczać znacząco wyższe koszty na obsługę systemy energetycznego w krajach bałtyckich a w dodatku obniża ona bezpieczeństwo dostaw. Dlatego, zgodnie z analizami Komisji Europejskiej druga nitka musi być wybudowana, a jej koszt powinien być znany operatorom do końca roku. Poparł go minister gospodarki Łotwy Arvils Ašeradens.
W grze cały czas pozostają też Rosjanie. M.in. dlatego, że desynchronizacja rozrywa pochodzący z czasów ZSRR tzw. pierścień BRELL (Białoruś, Rosja, Estonia, Litwa, Łotwa). Powstał on formalnie w 2001 r. na podstawie umowy między tymi państwami, która określa warunki współpracy energetycznej. Obecnie BRELL to dziesięć linii 330 KV, szereg linii 110 KV oraz jedna 750 KV, pozostałość po zamkniętej elektrowni atomowej w Ignalinie. W sumie ich moc to 3000 MW.
Z technicznych zdolności pierścienia korzystają obecnie obie strony, ale trudno nie zauważyć, że jego częściowa likwidacja znosi również wpływ znajdującej się w Moskwie centrali zarządzania na bałtyckie systemy energetyczne.
Rosjanie twierdzą, że synchronizacja krajów bałtyckich z Zachodem ma charakter polityczny, a nie ekonomiczny,bo jest nieopłacalne. Koszty koniecznej infrastruktury mocno odczują odbiorcy w krajach bałtyckich.
Dla Rosji integracja krajów bałtyckich z ENTSO-E to problem, głównie ze względu na Obwód Kaliningradzki. Jego integracja z Zachodem w ślad za krajami bałtyckimi nie jest przez Moskwę rozważana. Rosjanie budują za to kilku mniejszych elektrowni gazowych oraz niewielką elektrownię węglową „Primorskaja”
(195 MW). Gazprom ma wybudować terminal LNG (2,7 mld m sześc rocznie) oraz magazyn gazu. W sumie koszty budowy infrastruktury w związku z odłączeniem enklawy od BRELL rosyjscy eksperci szacują na 100-150 mld rubli czyli 5-7 mld zł.
Rosyjski minister energii Aleksander Nowak podczas wizyty w Obwodzie kilka miesięcy temu wspomniał też o możliwości powrotu do budowy elektrowni jądrowej (zwanej Bałtycką Elektrownią Atomową). Rosjanie kosztem ok. 100 mln dol. wykopali w latach 2010 -2011 dużą dziurę w ziemi niedaleko granicy z Litwą. Inwestycję zarzucono, bo elektrownia miała głównie eksportować prąd, a nie było chętnych na jego kupno. Wydaje się jednak, że wypowiedź Nowaka była głównie sondowaniem potencjalnych klientów, których jak nie było, tak nie ma.