Spis treści
Tegoroczne, wyjątkowo gorące lato rozgrzało telefony w firmach montujących klimatyzatory w domach i mieszkaniach. Gdy temperatury na dworze osiągają 35 stopni (a wewnątrz niewiele mniej) chcemy chłodu szybko, skutecznie, bez zastanawiania się nad szczegółami i skutkami ubocznymi. Monterzy i sprzedawcy zacierają ręce. Energetycy i lekarze też nie będą narzekać na brak klientów.
Skuteczność współczesnych klimatyzatorów zadziwia. Jeden przycisk pilota i po minucie czujemy już chłodną bryzę. Nie to co piec grzewczy, które najpierw musimy włączyć ręcznie w piwnicy, a potem czekać godzinami, aż zagrzeje się woda w grzejnikach. Wchodząc do środka z upalnego otoczenia najchętniej od razu włączamy klimę na niską temperaturę i rozkoszujemy się zimnym wiatrem.
Nagła zmiana temperatury jest ciężkim stresem dla układu odpornościowego. Powietrze wydmuchiwane z klimatyzatora może mieć zaledwie 12 stopni Celsjusza, co w zetknięciu ze spoconym ciałem stanowi gotowy przepis na przeziębienie. Największy problem z „chorobą klimatyzacyjną” występuje w biurach, gdzie zespół ludzi o różnym ubiorze i różnym poziomie komfortu zmuszony jest do przebywania w jednym pomieszczeniu. Nawiew często skierowany jest tylko na niektóre stanowiska, a dress code nie jest dostosowany do coraz częstszych upalnych dni.
Powietrze zimne, ale czy świeże?
Klimatyzacja najlepiej działa przy zamkniętych oknach, bo wtedy nie musi dodatkowo chłodzić i osuszać powietrza napływającego z zewnątrz. Pamiętajmy jednak, że choć zwalcza poczucie duszności, nie robi nic, aby rzeczywiście poprawić jakość powietrza w pomieszczeniu. Głównym zanieczyszczeniem wpływającym na komfort jest wydychany przez ludzi dwutlenek węgla. Jeśli jest go za dużo, czujemy się zmęczeni, znudzeni i zniechęceni, niczym w szkolnej klasie lub na nudnej konferencji.
Większość klimatyzatorów (w tym wszystkie popularne „splity” montowane w domach i mieszkaniach) nie wymienia powietrza z otoczeniem, tylko bez końca przedmuchuje to samo powietrze zaciągane przez kratkę spod sufitu. Przy braku sprawnej wentylacji skutkuje to m.in. obniżoną koncentracją, niższą wydajnością pracy i chronicznym złym samopoczuciem.
Klimatyzacja może też sama stać się źródłem zanieczyszczeń. W środku urządzenia zbiera się kurz, a podczas pracy w trybie chłodzenia lub osuszania dodatkowo wilgoć. W takich warunkach doskonale namnażają się bakterie ze szczepów Legionella pneumophila. Z tego powodu zalecane jest czyszczenie i mycie specjalnym środkiem wnętrza klimatyzatora przynajmniej raz do roku.
Chłód dla mnie, hałas dla sąsiada
Pamiętajmy, że nasze urządzenie nie tylko chłodzi, ale też musi oddawać ciepło – energia w przyrodzie nie ginie, co najwyżej ucieka lub zmienia swoją postać. Standardowy klimatyzator składa się z dwóch urządzeń, z których większe (i głośniejsze) musimy zamontować na zewnątrz. Nie wszędzie da się to zrobić po drugiej stronie ściany – czasem trzeba prowadzić rurę dalej lub (zwłaszcza w bloku) poświęcić na urządzenie cenny fragment podłogi na balkonie.
Ważne, żeby dobrze zaplanować lokalizację – zbyt widoczna będzie szpecić budynek i hałasować, z kolei zbyt dobrze schowana (np. wciśnięta w narożnik) utrudni przepływ powietrza i będzie powodować zbieranie się wokół niego brudu. Jeszcze więcej pytań jest przed montażem jednostki wewnętrznej – w którą stronę powinna dmuchać, w którą nie powinna, gdzie będzie dobrze wyglądać, którędy poprowadzić kabel zasilający, a którędy rury do agregatu na zewnątrz? Trzeba odprowadzić wodę skraplającą się wewnątrz urządzenia – czy możemy pozwolić sobie na wylewanie jej na dwór, czy musimy doprowadzić syfon do kanalizacji? Najlepiej prowadzić rury w dół, wtedy nie trzeba stosować dodatkowej pompki skroplin, która dokłada się do kosztów i hałasuje (co irytuje zwłaszcza w nocy).
Zazwyczaj montaż klimatyzacji w domku sprawia mniej problemów niż w bloku, ale za to naraża nas na wyższe koszty. Na chłód do jednego pomieszczenia trzeba wydać 3-4 tysiące złotych, dla większego domu kwota szybko rośnie do kilkunastu tysięcy.
Koszt użytkowania zależy wprost od naszego zamiłowania do zimna – najczęściej prąd będzie nas kosztował w granicach od 200 zł do 700 zł rocznie dla każdego pomieszczenia, do tego trzeba doliczyć przeglądy i konserwację (min. raz w roku) i ewentualne naprawy. Jeśli ktoś chce mieć 22 C za każdym razem gdy przebywa w domu, to zapewne będzie używał „klimy” przez
ok. 1200 godzin w roku. Do mieszkania 3-pokojowego serwisant dobierze „multisplita” z 2 jednostkami wewnętrznymi i jedną zewnętrzną o łącznej mocy chłodniczej 4-6 kW. Klimatyzacja zazwyczaj chodzi na częściowej wydajności, powiedzmy średnio 2 kW. Na wyprodukowanie 1 kWh chłodu potrzeba ok. 0,25 kWh prądu. Mnożymy przez stawkę dla gospodarstwa domowego (60 gr/kWh) i mamy 1200 h x 2 kW x 0,25 x 0,60 zł = 360 zł.
Tyle zapłacimy przy dość oszczędnym używaniu. Ktoś, kto ma okna na południe i zachód, zostawia otwarte okna, a wychodząc do pracy nie wyłącza klimy, spokojnie dojdzie do 800 zł rocznie.
Jeśli będziemy mieli szczęście, klimatyzator posłuży nam nawet kilkanaście lat.
Co zamiast klimatyzacji?
Nie wszędzie możemy korzystać ze sztucznego chłodu. Nawet w cieplejszej Francji mniej niż 5% mieszkań jest wyposażonych w to udogodnienie, w Niemczech zaledwie 2%. Również w Polsce, mimo ogromnego wzrostu rynku, prawie wszyscy radzą sobie bez klimatyzacji. Stała się ona standardem w biurach, sklepach i środkach transportu, ale w bardzo wielu miejscach wciąż jesteśmy zdani na łaskę pogody.
Rynek oferuje wiele alternatyw dla drogiej klimatyzacji. Można kupić tzw. klimator, czyli nawilżacz powietrza z wiatraczkiem, który chwilowo poprawia komfort, ale pozostawia w pomieszczeniu ciepło i wilgoć, więc po dłuższym czasie atmosfera zaczyna przypominać duszność tropikalnej dżungli. Możemy zasymulować ten efekt przełączając na chwilę „zwykłą” klimatyzację z chłodzenia na grzanie – póki woda zgromadzona w urządzeniu nie odparuje, będziemy czuć na twarzach powiew tropików.
W sklepach na początku lata dostępne były przenośne klimatyzatory typu „słonik”. Nie są one zbyt efektywne, bo wymagają wyprowadzenia przez okno rury z gorącym powietrzem (przy okazji dostaje się tamtędy gorące powietrze), ale jak dowiedzieliśmy się od kierownika dużego marketu budowlanego ostatnie sztuki zniknęły już w połowie czerwca. Teraz desperaci mogą dostać od ręki tylko wiatraki wszelkich kształtów i rozmiarów – od gadżetów zasilanych przez USB, przez większe do ustawienia pod biurkiem (bardzo dobrze współgrają z krótkimi spodenkami) po wymyślne słupki świecące w różnych kolorach tęczy, które możemy ustawić obok siebie i regulować nawiew na różne części ciała.
Jeśli myślimy o urządzaniu domu lub remoncie, warto rozważyć wentylator sufitowy połączony z oświetleniem. Taki wirnik kręci się bardzo wolno, więc nie hałasuje, ale dzięki dużej średnicy jest w stanie wytworzyć delikatny podmuch w całym pomieszczeniu. Na dodatek nie zajmuje miejsca i zużywa bardzo niewiele prądu.
Sprzedawcy klimatyzatorów często chwalą się oczyszczaniem powietrza z kurzu, bakterii czy jonów, jednak w rzeczywistości filtry w tych urządzeniach mają dość duże oczka i nie osadza się na nich smog, co najwyżej kocia sierść (dlatego trzeba te filtry regularnie czyścić). Klimatyzator może zimą ogrzewać pomieszczenie, co przy temperaturach powyżej zera jest całkiem opłacalne. Jeden z biurowców przy ul. Domaniewskiej w Warszawie jest ogrzewany wyłącznie w ten sposób, choć przyznaje anonimowo jeden z menedżerów technicznych, sprawdza się to wyłącznie dlatego, że ostatnio mamy bardzo łagodne zimy.