Kolejny miliard od państwowych spółek popłynie do Polskiej Grupy Górniczej po połączeniu z Katowickim Holdingiem Węglowym. Rząd coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że nieuchronne jest zamykanie kolejnych nierentownych kopalń. Ale zwleka z ogłoszeniem decyzji.
Połączenie PGG i KHW oraz dokapitalizowanie nowej spółki rząd przedstawia jako sukces. Niewątpliwie dopięcie tej transakcji z organizacyjnego i politycznego punktu widzenia jest niejakim osiągnięciem. Co wiemy?
PGG i KHW dostaną miliard zł – z czego po 300 mln dadzą PGNiG i Enea, po 100 mln Energa i PGE, a 200 mln TF Silesia. Pieniądze mają wpłynąć w trzech transzach do początku 2018 r.
Zmieniony został całkowicie program spłaty zadłużenia wobec banków z tytułu emisji obligacji, które wyemitowały w 2012 r. zarówno PGG jak i KHW. W sumie to ponad 2 mld zł. Minister energii Krzysztof Tchórzewski powiedział, że termin spłaty wydłużono o 5 lat, a zadłużenie zmniejszyło się o 200 mln zł, co oznacza, że prawdopodobnie banki zgodziły się trochę obciąć odsetki. Pytanie co dostały w zamian?
Biznesplan przewiduje, że połączona PGG będzie przynosiła zysk już w 2017 r. Opisywany przez nas pierwotny plan z lutego zakładał, że zysk wyniesie 370 mln zł, z czego 71 miały przynieść kopalnie wchodzące w skład KHW. Jak powiedział nam na konferencji prasowej prezes PGG Tomasz Rogala prognozy zostały nieco zmniejszone. Ale czy mimo to są realistyczne? PGG kompletnie nie zdołała wykonać planu wydobycia węgla i wskaźników ekonomicznych planowanych na 2016 r. Czy będąca w stanie permanentnej restrukturyzacji i nieuniknionego w takiej sytuacji chaosu spółka zdoła wykonać wskaźniki na 2017 r.?
Wydobycie węgla w całym kraju w lutym 2017 r było rekordowo niskie (patrz graf). Ponieważ Bogdanka i JSW fedrują bez problemów, najpewniej spadek wydobycia przypadł właśnie na PGG i KHW, które musiały w poprzednich miesiącach mocno ściąć inwestycje i borykają się, zwłaszcza PGG, z problemami organizacyjnymi.
Biznesplan był prezentowany Komisji Europejskiej, ale potrzebne będą jeszcze kolejne wyjaśnienia. Dokapitalizowanie nie jest traktowane przez Polskę jako pomoc publiczna, ale rząd woli, i słusznie, dmuchać na zimne.
Jak już wiadomo, do końca 2017 r. do Spółki Restrukturyzacji Kopalń ( czyli do wygaszenia) trafią kopalnie „Śląsk” i „Wieczorek” z KHW. Los „Sośnicy” rozstrzygnie się do końca 2018 r.
Niewykluczone, że potrzebne będzie zamknięcie kolejnych kopalń. Wiadomo, że w najtrudniejszej sytuacji są kopalnie z Rudy, w sprawie jednej z nich – „Halemby” – powołano nawet specjalną komisję w PGG, aczkolwiek trudno sobie wyobrazić, że komisja radykalnie poprawi jej rentowność. A dopóki nie zostanie zamknięta, w „Halembę” będą inwestowane pieniądze, choć rozsądek nakazywałby wkładanie ich w kopalnie, które dają najwyższą stopę zwrotu.
Decyzja w sprawie likwidacji kopalń rudzkich będzie jednak trudna, bo z Rudy Śląskiej wywodzi się odpowiedzialny za górnictwo wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski. A w 2018 r. Polskę czekają wybory samorządowe.
Przypomnijmy: od 2006 do 2015 r. tylko siedem kopalń, z czternastu wchodzących wówczas w skład PGG, dało zwrot z zainwestowanego w nie kapitału. To cztery kopalnie rybnickie, „Piast”, „Ziemowit” oraz „Bolesław Śmiały”. Dwie kopalnie z KHW, które długoterminowo wejdą w skład PGG – „Staszic” i „Wesoła” także mają niezłe perspektywy. I tam powinny iść inwestycje.
Bez zamknięcia kopalń przynoszących straty trudno sobie wyobrazić, że PGG wyjdzie na prostą.
Najważniejsze pytanie, na które nie znamy dziś odpowiedzi, brzmi: w jaki sposób spółka będzie się długoterminowo finansować? Od chwili powstania w początkach lat dwutysięcznych Kompania Węglowa (poprzedniczka PGG) oraz KHW nie mogły liczyć na finansowanie w bankach. Instytucje finansowe uznawały te spółki za niewiarygodne. Inwestycje w kopalniach finansowano głównie ze środków własnych oraz leasingu. Na dłuższą metę takie funkcjonowanie firmy o obrotach sięgających 10 mld zł jest jednak trudne. Próbowano więc pozyskać finansowanie.
Udało się w czasach najwyższych historycznie cen węgla w 2011 i 2012 r. kiedy zorganizowano emisję obligacji dla obu spółek. Ale jaki bank zdecyduje się pożyczyć PGG pieniądze po tym co się stało? Obie spółki starały się o w zeszłym roku o niewielkie kredyty, rzędu 100 mln zł. Bez skutku.
A jeśli pieniędzy w kasie PGG zabraknie przed wyborami, to zawsze będzie istnieć pokusa, żeby poszukać ich w skarbcach innych państwowych spółek. A inżynieria finansowa oferuje wiele pomysłowych rozwiązań.
Rząd na razie wyklucza kolejne dokapitalizowanie i zapewnia, że to ostatni raz.
Cóż, pożyjemy, zobaczymy…