Ostatnie kwartały to wyjątkowo pracowity okres dla Gaz-Systemu – operatora gazowego sytemu przesyłowego. Z jednej strony rozbudowuje połączenia z sąsiadami, szykuje się do budowy gazociągu norweskiego, z drugiej musi sprostać wyzwaniom na terenie kraju, gdzie PGNiG mówi o nowej fali gazyfikacji kraju.
– Prowadzimy obecnie wiele projektów, zarówno jeśli chodzi o rozbudowę połączeń transgranicznych, optymalizację wykorzystania gazoportu, jak i rozwoju infrastruktury gazowej na obszarze kraju. Pracy jest dużo, staramy się to wszystko jak najrozsądniej zorganizować – potwierdza prezes Gaz-Systemu Tomasz Stępień.
Najbardziej okazałe, zarówno pod względem kosztów, nakładów jak i oczekiwanych efektów są interkonektory, czyli duże połączenia z zagranicznymi systemami gazowymi. Stosunkowo najdalej w przyszłość sięga projekt GIPL, czyli interkonektora z Litwą. Pomysł uzyskał status PCI oraz stosowne dofinansowanie z UE. Jednak pojawiły się pewne problemy związane z przebiegiem i prace się przeciągnęły. Do połowy tego roku gotowe ma być studium wykonalności dla nowej trasy gazociągu.
Do końca 2019 r. maja zostać znacznie rozbudowane możliwości przesyłu gazu w kierunku Ukrainy, chociażby dla transferu surowca z terminala LNG. Celem jest zwiększenie obecnej przepustowości rzędu 1,5 mld m sześc. rocznie do 5-6 mld. Kierunek ukraiński rząd uważa za strategiczny. Również dla PGNiG już dziś efekty działania na rynku ukraińskim są „powyżej oczekiwań”, a perspektywy rysują się równie dobrze.
Niemniej ważnym projektem jest interkonektor ze Słowacją, który będzie zasadniczym elementem gazowego korytarza północ-południe. Czas ukończenia wspieranej przez UE inwestycji to 2020 r.
Polski rząd deklaruje też, że ciągle jest zainteresowany budową drugiego połączenia z Czechami, określanego jako Stork II. Projekt został wsparty z UE kwotą 62,7 mln euro, ale pojawiły się pewne opóźnienia. Przy czym strona polska nie kryje, że chciałaby zagwarantować najpierw, iż interkonektorem tym popłynie gaz z Baltic Pipe, a nie z Nord Stream II.
Wreszcie Gaz-System wspólnie z duńskim operatorem systemu przesyłowego, Energinet.dk, prowadzą projekt budowy gazociągu bałtyckiego, czyli Baltic Pipe. Jeszcze w tym miesiącu ruszyć ma procedura open season, czyli konsultacje rynkowe, które pokażą, czy zainteresowanie przesyłem gazu wystarczająco uzasadnia budowę połączenia. Ostateczna decyzja, czy budowa dojdzie do skutku, ma zapaść do końca 2017 r. Co wiemy o kosztach? Szacunki są mocno zgrubne i nieoficjalne, a krążą wokół kwoty 10 mld koron duńskich, co przekłada się na prawie 6 mld zł. Strona polska od tych szacunków się jednak dystansuje, choć nie podaje żadnych własnych.
Natomiast na krajowym podwórku Gaz-System będzie musiał nadążyć za ambitnymi planami rozwoju PGNiG. Koncern w najnowszej strategii planuje – za pośrednictwem swojej spółki dystrybucyjnej – przyłączyć do końca 2022 r. ok. 300 tys. nowych odbiorców gazu, przede wszystkim w Polsce północno-wschodniej. Będzie to wymagało równolegle budowania lokalnych sieci, zasilanych przez stacje regazyfikacji LNG, ale też i typowej sieci dystrybucyjnej, podłączonej do głównej sieci przesyłowej.
Polska, jeśli chodzi o odbiorców niebiznesowych, jest dziś zgazyfikowana w około 60 proc. Strategia dystrybutorów jest taka, żeby budować punktowe stacje regazyfikacji tam, gdzie jest sieć miejska, ale nie ma gazociągu średniego lub wysokiego ciśnienia. Gaz dostarcza się za pomocą cystern, w czym dzięki gazoportowi w Świnoujściu mamy coraz większe doświadczenie. Można też budować stacje i pracować nad rozbudową sieci. W tym obszarze rzeczywiście widzimy szerokie pole do współpracy ze spółkami dystrybucyjnymi – wyjaśnia Stępień.