Rynek mocy w pierwszym roku obowiązywania będzie kosztował odbiorców energii ponad 4 mld zł – wynika z symulacji przeprowadzonej przez firmę doradczą Deloitte. To przełoży się na wzrost rynkowej ceny energii o 31,9 zł za MWh.
Autorzy raportu, czyli zespół energetyczny Deloitte we współpracy z Energoprojektem-Katowice, zastrzegają, że dla zaprognozowania wyników pierwszej aukcji musieli przyjąć szereg założeń. Wzrost ceny o prawie 32 zł/MWh jest możliwy, jeśli wszystkie grupy odbiorców zostaną obciążone kosztami systemu wsparcia producentów energii w równy sposób.
Policzmy: statystyczne polskie gospodarstwo domowe zużywa 1,9-2,5 MWh energii rocznie. Dopłaci więc do rynku mocy 60-80 zł w skali roku, co oznacza wzrost miesięcznego rachunku za prąd o 5-6,6 zł. Jednak opłata mocowa dla najmniejszych odbiorców ma być liczona nie od zużycia, a ustalona ryczałtowo – na jakim poziomie, nie wiadomo. Można przypuszczać, że kosztami najbardziej obciążone zostaną małe i średnie firmy, które już teraz płacą za prąd najdrożej.
Raport „Perspektywy rynku mocy w Polsce” został opracowany na podstawie projektu ustawy o rynku mocy z listopada 2016 r. Nie ocenia, czy wprowadzenie tego mechanizmu jest słuszne czy nie, ani czy jest on adekwatny do potrzeb. Autorzy pokazali jednak, jak uruchomienie rynku mocy zmieni sytuację rynkową. Pokazali też, jak sprawdził się w innych krajach.
Dlaczego w ogóle toczy się dyskusja o rynku mocy? Dlatego że wiek statystycznej polskiej elektrownia zbliża się do przysłowiowej czterdziestki. Oparcie systemu na tak starych blokach zaczyna zagrażać stabilności dostaw prądu. Jednocześnie ceny na rynku hurtowym i przychody wytwórców energii są tak niskie, że nie opłaca się inwestować (to zjawisko określane jest jako missing money). A z drugiej strony co chwila można usłyszeć, że rezerwy mocy się kurczą (missing capacity).
Dlatego w wielu krajach zaczęto wdrażać rynek dwuproduktowy: producenci prądu dostają pieniądze nie tylko za energię, ale też za zapewnienie stabilnych dostaw, czyli za moc.
Polski rząd jako pierwowzór i argument do wprowadzenia opartego o aukcje rynku mocy postawił przykład Wielkiej Brytanii. Deloitte zwraca jednak uwagę, że:
- nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale też w innych krajach, które uzyskały zgodę Komisji Europejskiej na wprowadzenie tego mechanizmu, wymagało to ustępstw w stosunku do pierwotnego planu,
- Brytyjczycy musieli zmienić zasady swojego rynku mocy po jego uruchomieniu, bo po przeprowadzeniu dwóch pierwszych aukcji okazało się, że cel w postaci budowy nowych elektrowni nie zostanie zrealizowany.
Mechanizm rynku mocy nie wygenerował oczekiwanych sygnałów inwestycyjnych. W pierwszych dwóch aukcjach, które obejmowały dostawy energii w latach 2018-2020, roczne budżety wyniosły w granicach 950 mln funtów. Po modyfikacji w porozumieniu z uczestnikami rynku, aukcja kontraktująca dostawy na sezon 2020/2021 rozdzieliła wsparcie na łącznie 1,3 mld funtów. Wylicytowana podczas niej cena, wynosząca 22,5 GBP/kW-rok oznacza, że przy średnim kursie GBP w 2016 roku, inwestor decydujący się na budowę nowej jednostki może otrzymać wsparcie w wysokości 120 tys. PLN/MWe-rok.
Jak jednak konkludują autorzy raportu, mimo zakontraktowania planowanej wielkości mocy w trzech pierwszych aukcjach, istnieje realne ryzyko niezapewnienia wystarczającej mocy w systemie zarówno przed rozpoczęciem jak i w trakcie funkcjonowania rynku mocy.
Założenia polskiego rynku częściowo odpowiadają na problemy, z którymi zmierzyli się Brytyjczycy. – „Część z nich, tj. trudności z osiągnięciem zakładanej rezerwy oraz braki wystarczającego wolumenu na aukcji dodatkowej, wynikają w znacznej mierze z odpowiedzi graczy na sytuacje rynkową i obecnie trudno jest stwierdzić czy analogiczne problemy mogą pojawić się w Polsce. Mimo to konieczny jest dalszy stały monitoring obu tych ryzyk” – czytamy w raporcie.
Deloitte i EPK zwracają również uwagę, że Podjęcie decyzji o uczestnictwie w rynku mocy, które umożliwia materializację wymienionych powyżej korzyści, wiąże się z koniecznością przyjęcia przez graczy odpowiedniego podejścia do szacowania ryzyka. W związku z tym każda firma chcąca wystartować w akcji mocowej powinna przyjąć odpowiednią strategię: uwzględniającą zarówno aktywa gracza, jego pozycję rynkową, jak i apetyt na ryzyko.
– Prace nad ustawą o rynku mocy powinny uwzględniać legislację w zakresie pomocy publicznej w sektorze energetycznym oraz doświadczenia innych krajów UE w zakresie notyfikowania mechanizmów mocowych, w tym przykładowo doświadczenia francuskie i brytyjskie. Ułatwi to Polsce skuteczne dokonanie notyfikacji polskiego rynku mocy Komisji Europejskiej – zauważa Adam Jodłowski, partner z kancelarii Deloitte Legal.
Raport odnosi się także do pracy nad przepisami dotyczącymi rynku mocy w ramach pakietu zimowego. – Do uchwalenia ustawy o rynku mocy i rozpoczęcia procesu jej notyfikacji dojdzie najprawdopodobniej jeszcze zanim ostateczny kształt uzyska unijna regulacja dotycząca mechanizmów mocowych. Tym niemniej należy założyć, że prace nad pakietem zimowym nie pozostaną bez wpływu na ustawę o rynku mocy i proces jej notyfikacji – zaznacza Jodłowski.
Na razie prace nad projektem ustawy o rynku mocy wyraźnie spowolniły. Ministerstwo Energii nie odniosło się do uwag branżowych do projektu, które zebrało w grudniu. Według naszych informacji trwa wymiana informacji między stroną polską a KE. Bruksela zadała w ostatnim czasie szereg pytań do projektu oraz do sytuacji na rynku energii.
Więcej na temat szacowanych wyników pierwszej aukcji oraz jak przygotować strategię uczestnictwa w niej, można przeczytać w udostępnionym już raporcie. Jednocześnie autorzy Raportu zapraszają na webcast planowany na 6 kwietnia 2017 roku o godz. 11:00, podczas którego odpowiedzą na wszelkie pytania.