Wyspa Alcatraz kojarzy się przede wszystkim z więzieniem, z którego niegdyś uciekł Clint Eastwood. Dziś znajduje się tam muzeum, niezależne energetycznie dzięki jednej z największych amerykańskich mikrosieci.
Muzeum więzienia Alactraz odwiedzane jest rocznie przez ok. 1,5 mln turystów. Jest dziś praktycznie samowystarczalne energetycznie. Energia elektryczna generowana jest przez 959 paneli fotowoltaicznych o łącznej mocy 305 kW. Wspierane są one przez 8 inwerterów, każdy o mocy 100 kW. Za stabilność dostaw energii odpowiada 480 akumulatorów o pojemności 1920 KWh, uzupełnianych przez dwa generatory diesla. Generatory uruchamiają się samoczynnie, gdy poziom baterii w akumulatorach jest niski.
Zgonie z danymi PV-magazine, w amerykańskich mikrosieciach powstaje obecnie nawet 2 GW mocy. Przekłada się to na produkcję energii o wartości wynoszącej ok. 3 mld dolarów. Większość tego typu rozwiązań dedykowanych jest do farm i obszarów rolniczych (masowo korzystają z nich kalifornijskie winnice). Do tej pory najczęściej działały one wspierająco dla tradycyjnego systemu elektroenergetycznego, produkując prąd na potrzeby małych osad i czerpiąc zysk ze sprzedaży ewentualnych nadwyżek. Ciężar samodzielnej produkcji energii przejmowały dopiero w sytuacjach kryzysowych, gdy dostarczanie prądu z tradycyjnych sieci nie było możliwe, czyli np. po trzęsieniach ziemi. Dziś, dzięki rozwojowi technologii magazynowania, są w stanie uczynić dany obszar stale niezależnym od scentralizowanej energetyki.
Skutecznie działająca mikrosieć to przede wszystkim lokalna generacja, najczęściej pochodząca ze źródeł odnawialnych. Jej integralną częścią są sieć dystrybucyjna, łącząca okolicznych odbiorców ze źródłem prądu oraz akumulatory umożliwiające magazynowanie nadwyżek. Producenci są dziś w stanie dostarczyć kompleksową mikrosieć, gotową do montażu. Rozwiązania takie ma w swojej ofercie min. GE, Schneider Electric, Emerson, ABB i Siemens. Koszt pojedynczej instalacji wynosi od kilkuset tysięcy do kilku milionów dolarów, w zależności od obszaru, który mikrosieć ma pokrywać. Szwajcarski ABB dostarczył instalację magazynowania i zarządzania energią wokół farmy wiatrowej w Anchorage na Alasce. Niemiecki Siemens rozwija pilotażowy projekt „sąsiedzkiej” energii z paneli fotowoltaicznych na Brooklynie. Także inny gigant – japoński Hitachi – utworzył nowy dział zajmujący się mikrosieciami.
Do niewątpliwych zalet mikrosieci zaliczyć trzeba ich niskoemisyjność i niewielki niski koszt produkcji energii. Powstawaniu instalacji towarzyszą jednak problemy. Najważniejszy jest wysoki koszt uruchomienia pojedynczej mikrosieci. Szacuje się, że bez mała 90% wszystkich instalacji powstało dzięki wsparciu z publicznych funduszy. Problem ten dostrzegają amerykańskie banki, wprowadzające do swoich ofert specjalną usługę kredytową, dostosowaną do specyfiki mikrosieci.
Mikrosieci spotykają się czasem z niechęcią ze strony tradycyjnej energetyki. Na opór tradycyjnych elektrowni trafiały np. próby instalacji mikrosieci w stanie Maryland. Główne wskazywane wówczas argumenty to destabilizujący wpływ na istniejącą generację, czy bezpośrednie finansowanie inwestycji przez użytkowników, na co nie mogą sobie pozwolić tradycyjne elektrownie. Próbując zharmonizować warunki dla tego typu instalacji, administracja Baracka Obamy zapowiedziała w czerwcu 2016 r. przyjęcie federalnej polityki dla mikrosieci, opublikowano nawet projekt regulacji. Od tego czasu nie zapadły jednak żadne wiążące ustalenia.
Nie bez przyczyny większość spośród ok. 200 amerykańskich mikrosieci znajduje się na południu i zachodzie kraju. Wynika to z dogodnych warunków do rozwoju OZE, takich jak wysokie nasłonecznienie w dzień i silne wiatry w nocy. Stąd też, przy obecnym stanie technologii magazynowania, trudno sobie wyobrazić adaptację tych rozwiązań w warunkach polskich.