Prezydent Rosji polecił rządowi na serio wziąć się za efektywność energetyczną i źródła odnawialne. Nowe plany mają być gotowe do połowy roku.
Jeszcze kilka lat temu prezydent Rosji był bardzo sceptyczny wobec transformacji energetycznej zachodzącej w Niemczech. Na spotkaniu z niemieckimi przemysłowcami pytał ironicznie: „Boicie się rosyjskiego gazu, nie chcecie węgla, czym będziecie się grzać? Drewnem? Ale drewno też z Rosji”
Teraz żarty się skończyły. 24 stycznia Władimir Putin podpisał instrukcję „O ekologicznym rozwoju Federacji Rosyjskiej w interesie przyszłych pokoleń” – wielowątkowy dokument związany z realizacją wkładu Rosji do globalnego porozumienia klimatycznego z Paryża. Jednak już w pierwszym punkcie instrukcji znalazło się polecenie wyznaczenia celów efektywności energetycznej dla całości gospodarki i głównych sektorów, oraz planu poprawy tej efektywności, również poprzez wykorzystanie źródeł odnawialnych. Ze szczególnym wskazaniem na „rozwój mikrogeneracji z OZE”. „Raport z postępów – do 1 lipca 2017 r.” – precyzuje instrukcja.
Prawdopodobnie zatem w drugiej połowie roku rosyjski rząd przedstawi mniej lub bardziej szczegółowe, ale za to nowe plany rozwoju sektora OZE. Bo obowiązujące nie są specjalnie imponujące – w 2009 r. Rosja wyznaczyła na rok 2020 4,5 proc. udział OZE – bez wielkiej hydroenergetyki – w produkcji energii elektrycznej. W 2015 r. zredukowano jednak ten cel do 2,5 proc. Z kontekstu podpisanej przez Putina instrukcji można się domyślać, że cele dla OZE pójdą zdecydowanie w górę.
Dziś energetyka wiatrowa w Rosji jest w powijakach, dość powiedzieć, że zajęcie Krymu razem ze zbudowanymi tam wiatrakami o mocy ok. 70 MW podniosło potencjał całej Rosji ponad dwukrotnie. Pierwsze poważne projekty wiatrowe dopiero się rodzą. Rosatom, który od dłuższego czasu napomykał o wejściu w sektor OZE, latem wygrał pierwsze aukcje dla wiatraków, co pozwoli mu wybudować do 2020 r. turbiny wiatrowe o mocy 610 MW.
Koncern ogłosił też właśnie, że jego partnerem w tym przedsięwzięciu będzie holenderski producent wiatraków Lagerwey, wybrany podobno spośród ponad 20 chętnych. Głównym celem współpracy ma być natomiast transfer technologii do Rosji, m.in. wybudowanie tam zakładów produkcyjnych. W Rosji będzie to zupełnie nowa gałąź przemysłu – zauważył przy tej okazji wiceprezes Rosatomu Kirył Komarow. Dodając, że jego zdaniem, przyszłość energetyki to właściwie zbalansowane źródła zeroemisyjne – atom i OZE.
Zobacz także: Rosatom stawia na OZE
Według ciągle obowiązujących rządowych planów, w 2024 r. moc zainstalowana rosyjskich wiatraków ma sięgnąć 3,6 GW. Rosatom szacuje, że skumulowana wartość takiego rynku przekracza 6 mld dol. Dzięki współpracy z Holendrami rosyjski koncern chce budować na miejscu najważniejsze elementy, jak generatory. Ale także i łopaty wirników z włókien węglowych, czym ma się zająć specjalizująca się w tego typu materiałach filia Rosatomu – Umatex.
Rosyjski system wsparcia dla OZE daje zwycięzcy aukcji odpowiednio korzystny kontrakt na zakup energii, gwarantujący nawet ponad 10 proc. stopy zwrotu. Ale na wiatraki trzeba było rozpisać specjalny przetarg, ponieważ we wcześniejszych aukcjach parametry były tak dobrane, iż wygrywała tylko fotowoltaika i to rodzimej produkcji. Czyli w praktyce wytwarzana przez firmę Hevel – spółkę państwowego koncernu Rusnano oraz holdingu Renova, należącego do bliskiego Kremlowi oligarchy Wiktora Wekselberga.
Obecny system nie obejmuje też źródeł małych, nie przyłączonych do sieci przesyłowej. Sformułowanie „mikrogeneracja OZE” w podpisanej przez Putina instrukcji zwiastuje zmianę tego podejścia.
Można się jeszcze na koniec zapytać po co w ogóle Rosjanom OZE jak wiatr i słońce, skoro maja wielki udział hydroenergetyki, a redukcje emisji, wynikające z porozumienia paryskiego w zasadzie dotyczą ich w stopniu praktycznie niezauważalnym dla przemysłu. Otóż w różnych rosyjskich opracowaniach z ostatnich lat wskazano na kilka rodzajów korzyści. Przede wszystkim zapewnienie dostępności energii za pomocą OZE wychodzi znacznie taniej, niż budowa nowych źródeł konwencjonalnych czy atomowych. W dodatku przesył na wielkie odległości kosztuje bardzo dużo, więc odpowiednio rozmieszczone OZE w sumie ogólne koszty obniżają.
Subsydiowanie ma w tym przypadku znaczenie drugorzędne, bo w Rosji praktycznie cała energia jest subsydiowana. W 2016 r., jej ceny mogły wzrosnąć o 7 proc. przy 16 proc. inflacji. I wreszcie OZE pozwalają przynajmniej częściowo uniezależnić gospodarkę od cen ropy i gazu. Gaz zużywany w krajowych elektrowniach jest znacznie tańszy niż eksportowany, więc oszczędność na krajowej konsumpcji surowca pozwoli Rosji więcej zarobić na sprzedaży za granicą.