W 2017 roku na Księżycu może wylądować nawet pięć prywatnych statków kosmicznych. Wszystkie walczą o prestiżową nagrodę ufundowaną przez Google. Lider wyścigu już zapowiedział, że jego celem jest eksploatacja Księżyca m.in. pod kątem zasilenia ziemskiej energetyki, której zasoby coraz szybciej się kurczą. Nigdy dotąd nie byliśmy bliżej urzeczywistnienia tej wizji.
We wtorek Google i fundacja XPrize ogłosiły, że pięć drużyn uczestniczących w prywatnym wyścigu Google Lunar XPrize podpisało umowy na wystrzelenie na Księżyc swoich rakiet z łazikami do końca 2017 roku. Tym samym spełniły wymogi udziału w finale konkursu, w którym łączna suma nagród przekracza 30 mln dolarów.
Do końca roku na Księżycu mają wylądować łaziki izraelskiej SpaceIL, indyjskiej Team Indus, japońskiej Hakuto, międzynarodowej grupy Synergy Moon oraz amerykańskiej Moon Express. Ta ostatnia jest faworytem wyścigu.
Moon Express uzyskała w ubiegłym tygodniu od amerykańskiej Federalnej Administracji Lotnictwa niezbędne pozwolenia, by wylądować na Księżycu z dziewięciokilogramowym ładunkiem złożonym z łazika i teleskopu. Kilka dni temu spółka poinformowała także, że udało jej się już zebrać od inwestorów całą kwotę potrzebną do sfinalizowania misji na Księżyc w wysokości 45 mln dol. Kolejne 10 mln dol. spółka chce jeszcze zabezpieczyć jako bufor finansowy.
Jeśli do końca roku jako pierwsza przeprowadzi lądowanie na Księżycu, wyprowadzi na jego powierzchnię łazik, który przejedzie przynajmniej 500 metrów i wyśle stamtąd na Ziemię zdjęcia wysokiej rozdzielczości, a więc spełni wszystkie wymogi konkursu Google Lunar XPrize, otrzyma od Google 20 mln dol. Już wcześniej otrzymała w konkursie ponad 1 mln dol. za zrealizowanie jego wcześniejszych etapów. Dodatkowe 2 mln dol. dostanie poza konkursem za to, że zdecydowała się wystrzelić rakietę (skonstruowaną przez nowozelandzki startup) z Cape Canaveral na Florydzie. Aby otrzymać ten bonus dwa lata temu spółka przeniosła się na półwysep z Kalifornii, gdzie została założona w 2010 roku.
Plany Moon Express sięgają jednak znacznie dalej. W ubiegłym roku spółka ogłosiła, że docelowo chce założyć na Księżycu kopalnie zajmującą się wydobyciem cennych minerałów i związków chemicznych. Chce m.in. pozyskiwać tam hel-3.
To niezwykle rzadko występujący na Ziemi izotop. Jednak misje programu Apollo potwierdziły istnienie jego rozległych pokładów na Księżycu. Fenomen izotopu ukazuje się w momencie poddania go kontrolowanej reakcji termojądrowej z deuterem. Wyzwalają się wówczas niewyobrażalne ilości energii. Dość powiedzieć, że wedle badań wykonanych na ziemskich złożach 25 ton izotopu jest w stanie zaspokoić roczne zapotrzebowanie USA na energię elektryczną.
Co ważne, przy wykorzystaniu helu-3 nie powstaje żaden odpad radioaktywny. Obecnie wykorzystuje się go m.in. do produkcji czujników neutronowych, ale rozwój technologii opartych na surowcu blokowany jest przez jego niewielkie pokłady na Ziemi, szacowane na zaledwie 10 kg.
Mimo to, prace nad wykorzystaniem helu-3 do produkcji energii prowadzone są m.in. przez Unię Europejską w ramach międzynarodowego programu ITER. To jeden z najdroższych programów badawczych w historii, którego celem jest budowa na południu Francji pierwszego reaktora termojądrowego. W rozpisanych na blisko 30 lat badaniach biorą udział także polscy naukowcy, m.in. z AGH i Politechniki Wrocławskiej.
Nad technologiami wydobycia na Księżycu pracuje natomiast m.in. NASA. Na niedawnej konferencji DevDay zorganizowanej przez ABB w Krakowie o projekcie wzorowanym na zachowaniach mrówek opowiadał Kurt Leucht, kierownik ds. rozwoju oprogramowania w NASA. – Nasze roboty, które nazwaliśmy „Swarmies”, wyruszają z centralnej lokalizacji, a potem jadą w teren, aby szukać zasobów, tak jak mrówki. […] Jako że „Swarmies” naśladują zachowania mrówek, roboty współpracują, aby zwiększyć wydajność całej kolonii, tak jak robią to te owady. Projekt dowiódł, że możemy wykorzystywać niewielkie, niedrogie roboty, wyposażone w tanie komputery i czujniki. Jeśli zainstalujemy w nich dość prosty algorytm oparty na systemie biologicznym, te jednostki mogą wykonywać pożyteczną pracę – tłumaczył naukowiec.
W ten sposób kosmiczne górnictwo, które jeszcze do połowy XX w. było jedynie domeną twórców literatury science-fiction, a od lat 70. interesowało co najwyżej naukowców, wchodzi właśnie w fazę badawczo-rozwojową i to za prywatne pieniądze. Wszystkie z pięciu ekip biorących udział w konkursie musiało bowiem pozyskać przynajmniej 90% finansowania prywatnego.
Zgonie z międzynarodowym Traktatem o przestrzeni kosmicznej, ratyfikowanym przez większość państw świata, surowce ani powierzchnia Księżyca nie mogą stanowić niczyjej własności, jednak umowa nie wyklucza ich eksploatacji. Nieznacznie bardziej jego eksploatację normuje Traktat Księżycowy z 1979 roku, którego jednak nie ratyfikował już żaden z krajów, z którego pochodzą firmy startujące w wyścigu Google.
Twórcy Moon Express nie pozostawiają jednak większych wątpliwości, co do ich stosunku do Księżyca. Jak możemy przeczytać na stronie spółki, „dr. Robert (Bob) Richards, Naveen Jain i dr. Barney Pell wierzą w długookresowy potencjał ekonomiczny Księżyca do produkcji surowców niezbędnych dla przyszłości ludzkości na Ziemi i w kosmosie”.