Spis treści
Oficjalny wynik przybrał formę bardzo ogólnego dokumentu, tzw. „Sibiu Declaration”, na którego przyjęcie przywódcy poświęcili zaledwie kilka minut. Temat działań i odpowiedzialności UE w kontekście polityki klimatycznej znalazł się na samym końcu dokumentu i nie zawierał odniesienia do osiągnięcia celu zerowej emisji (neutralności klimatycznej) w jakichkolwiek ramach czasowych. Nic więc dziwnego, że przyjęcie takich zapisów nie nastręczyło unijnym liderom problemów.
Nie wszystkie państwa członkowskie były z takiego rozwiązania zadowolone. Grupa 8 państw: Francja, Hiszpania, Belgia, Dania, Luksemburg, Holandia, Portugalia i Szwecja (i Łotwa, która zdeklarowała się później), zaapelowała o zwiększenie ambicji, w szczególności przez jednoznaczną decyzję o osiągnięciu celu neutralności klimatycznej najpóźniej w 2050 r. i zwiększeniu celu na 2030 r. Taka decyzja, przyjęta na Radzie Europejskiej w czerwcu (21-22.06), pozwoliłaby UE na wyróżnienie się ambicją na specjalnym szczycie Sekretarza Generalnego ONZ we wrześniu br. Realizacji tych ambicji miałoby służyć przeznaczenie 25% środków z przyszłej perspektywy budżetowej na klimat, natomiast pozostałe 75% środków nie powinno stać w sprzeczności z realizacją celów klimatycznych. Grupa wniosła także o reformę całości europejskiego finansowania, w tym działań Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Miałby on m.in. priorytetyzować inwestycje w transformację klimatyczno-energetyczną.
W grupie apelujących przewidywalnie już zabrakło Polski i – z wyjątkiem Łotwy – innych państw Europy Środkowo-Wschodniej. Zresztą, polski pomysł na uzgodnienie unijnego celu jest dokładnie odwrotny od tego wynikającego z apelu ósemki i opiera się na podejściu oddolnym. Najpierw przedłożenie i analiza krajowych planów i strategii (KPEiK 2030 i strategia 2050), a dopiero potem decyzja ws. wysokości i terminu osiągnięcia wspólnych unijnych celów – przyjęta gdzieś w okolicach połowy 2020 r.
Czytaj także: W cieniu Brexitu trwają negocjacje klimatyczno-budżetowe
Na Zachodzie bez zmian?
Pewne zdziwienie wywołał natomiast dystans Niemiec, których zabrakło wśród sygnatariuszy apelu. Jest to już kolejny raz, kiedy Niemcy mało entuzjastycznie odnoszą się do wyznaczenia twardego celu całkowitej dekarbonizacji na 2050 r. O dotychczasowym braku niemieckiego stanowiska w tym zakresie świadczą wypowiedzi na Radzie ds. Środowiska (ENVI) 5 marca i komentarz Angeli Merkel po Radzie Europejskiej 22 marca, gdzie jako potencjalny termin przyjęcia unijnych rozstrzygnięć wskazała szczyt unijnych liderów w czerwcu. Forbes donosi też, że po szczycie w Sibiu kanclerz wspomniała, że podoba jej się pomysł przekierowania unijnych środków na klimat oraz, że otwarcie popiera zwiększenie celów. Można tylko domniemywać, że na tym etapie chodzi o podniesienie unijnego celu na 2030 r. (np. do 45 proc.), którego realizację gwarantują już zwiększone w ubiegłym roku cele efektywności energetycznej i OZE.
Drugim pomysłem pani kanclerz jest wprowadzenie cen na CO2 w sektorach, które obecnie nie są objęte handlem emisjami (budynki, transport i rolnictwo). Niemiecki krajowy cel dla tych sektorów to aż 38 proc. redukcji w stosunku do 2005 roku – dla porównania Polska musi zredukować o 7 proc. Jak podaje Cleanenergywire Niemcy szukają sposobu na przyspieszenie redukcji w tych sektorach, także na poziomie europejskim. Merkel zdaje sobie jednak sprawę, że jednogłośne przyjęcie takiego rozwiązania przez wszystkie państwa członkowskie nie jest możliwe w najbliższym czasie. Stąd też propozycja stworzenia „koalicji chętnych państw”, która ma wypracować jednolite rozwiązania i metodologie. Inicjatywa ma już ponoć poparcie niektórych państw członkowskich, w tym Holandii. Możliwe prace nad włączeniem ciepłownictwa i chłodnictwa do EU ETS zapowiadała także Finlandia jako przyszła Prezydencja UE (od lipca 2019 r.).
Formalny opór Niemiec przed przyjęciem unijnego celu na 2050 r. nie oznacza jednak całkowitego braku działań wewnątrz kraju. W komunikacie niemieckiego Ministerstwa Środowiska z 10 maja można wyczytać, że udało się osiągnąć porozumienie wszystkich 16 landów RFN o przyjęciu celu neutralności klimatycznej na 2050 r. Jest to zapewne ważny, ale nie rozstrzygający krok w tej debacie. Ta ambitna deklaracja płynie na razie jedynie od ministrów środowiska poszczególnych landów i nie wiadomo na ile wpłynie na zmianę stanowiska Niemiec przed Radą Europejską w czerwcu br.
Należy także wspomnieć, że 13-14 maja w Berlinie odbędzie się „Dialog Petersberski” – nieformalne spotkanie klimatyczne w ekskluzywnym międzynarodowym formacie (zaproszonych zostało 35 państw, w tym Polska). W drugim dniu spotkania Merkel ma wygłosić przemówienie ws. polityki klimatycznej – niewątpliwie wygląda to na dobrą okazję do zaprezentowania nowych, ambitnych kierunków działań Niemiec na forum krajowym, unijnym i międzynarodowym.
Czytaj także: Znamy już plany energetyczne wszystkich państw UE
A jeśli nie cel na 2050, to co?
Na konferencji prasowej kończącej szczyt w Sibiu padło pytanie o możliwość zjednoczenia państw członkowskich wokół przyjęcia celu na 2050 r. – zwłaszcza wobec klimatycznych strajków młodzieży. Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker generalnie zgodził się z treścią apelu grupy 8 państw, ale zaproponował, aby mimo wszystko skoncentrować się na celu bliższym – na 2030 r. W jego ocenie dywagowanie o celu na 2050 r. miałoby służyć ucieczce od bieżącej odpowiedzialności za podejmowanie działań. Być może coś w tym jest, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że np. Polska oficjalnie poinformowała o niemożności osiągnięcia swojego celu OZE już na 2020 r. (13,8 proc. zamiast 15 proc.), a dyskusja o zwiększeniu celów na 2030 r. jest nadal w toku.
Mało konkretnej odpowiedzi udzielił także Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, deklarując swoje większe zaangażowanie w tematy środowiska i klimatu. Ostrzegł też polityków przed „brakiem wrażliwości i wyobraźni” w tym obszarze. Takie podejście miałoby się skończyć dla nich przegraną – jeśli nie dziś, to z pewnością jutro.
Czytaj także: Nadspodziewanie szczery plan dla energii i klimatu
Byle do czerwca
Z ostatnich uzgodnień Rady Europejskiej wynika jedynie, że do czerwcowej RE miałaby nastąpić intensyfikacja prac nad strategią unijną do 2050 r. Po bardzo miałkim wyniku szczytu w Sibiu można się spodziewać zagorzałych dyskusji na radach sektorowych: 14 maja na Radzie ds. Rolnictwa i Rybołówstwa (AGRIFISH), 14 czerwca na Radzie ds. Gospodarczych i Finansowych (ECOFIN) i 13-14 czerwca na Radzie ds. Zatrudnienia, Polityki Społecznej i Ochrony Zdrowia (EPSCO).
Wobec dość zdystansowanego stanowiska Junckera i Tuska oraz braku pewności co do zaangażowania Niemiec, trudno powiedzieć co konkretnie rozstrzygnie się w czerwcu w zakresie klimatu. Najtrudniejsze dyskusje przeniosą się raczej na drugą połowę roku. Należy się jednak spodziewać nasilenia nacisków na decyzję o zwiększeniu celu na 2030 r., ponieważ będzie to ostatnia okazja do podjęcia takiej decyzji przed szczytem SG ONZ we wrześniu.
Tusk zapowiedział natomiast, że czerwcowy szczyt, poza decyzjami o obsadzeniu kluczowych unijnych stanowisk, przyjmie strategiczną agendę UE na lata 2019-2024. Agenda wymienia prace na rzecz klimatu i neutralności klimatycznej, a jej szczegóły agendy pojawią się na początku czerwca.