Polska, podobnie jak większa część Europy tej zimy znajdzie się poza strefą ryzyka, jeśli chodzi o dostawy gazu. Tyko w przypadku fali siarczystych mrozów oraz jednoczesnych zakłóceń tranzytu gazu przez Ukrainę problemy mogą wystąpić w Europie Południowo-Wschodniej – od Węgier po Grecję.
Jak co roku ENTSOG czyli stowarzyszenia europejskich operatorów przesyłowych gazu przygotowuje prognozę typowych i najgorszych scenariuszy, zakładając dodatkowo, że zima będzie bardziej mroźna niż wskazywałaby na to średnia z kilku poprzednich lat. Pod uwagę bierze się poziom zapasów gazu, drogi dostaw i możliwości ich zwiększenia importu w razie potrzeby, a także zdolności przesyłowe interkonektorów. Uwzględnia się także tranzyt rosyjskiego gazu przez Litwę do Obwodu Kaliningradzkiego, przez Łotwę do rejonu Sankt Petersburga, przez Bułgarię do Turcji oraz eksport z Zachodu na Ukrainę w wysokości 30 mln m sześc. dziennie.
Z początkiem sezonu zimowego i roku gazowego, przypadających 1 października, zapasy gazu w Europie były nieco wyższe niż rok wcześniej. Magazyny wypełnione były w 91 proc. (wobec 82 proc. rok temu). W scenariuszu zimy, odpowiadającej średniej z ostatnich lat nie dzieje się nic niepokojącego, nawet jeśli weźmie się pod uwagę ewentualność zakłócenia dostaw z Rosji przez Ukrainę.
Ciekawsza jest odpowiedź systemu na dodatkowe niesprzyjające okoliczności, a także ich splot. Standardowo ENTSOG bada zachowanie w nieco teoretycznym przypadku jednodniowego szczytu (1-day Design Case – jednoczesny popytowy szczyt we wszystkich rozpatrywanych krajach z uwzględnieniem krajowych regulacji) oraz dwutygodniowej fali silnych mrozów.
W tym roku znacząco swoją pozycje poprawiły Finlandia i Szwecja, którym nie grożą już przerwy w dostawach gazu. Dla Polski nic się nie zmieniło, nadal tylko w przypadku jednodniowego szczytu przy zakłóconym tranzycie przez Ukrainę współczynnik elastyczności spadłby o stopień niżej od najlepszego, do przedziału pomiędzy 5 a 20 proc. Współczynnik ten wskazuje o ile procent musiałby wzrosnąć popyt, aby wystąpiło ryzyko wstrzymania dostaw z powodu niedostatecznej podaży.
Jednodniowy szczyt to jednak bardziej konstrukcja teoretyczna niż rzeczywisty model. W scenariuszu dwutygodniowych mrozów przy jednoczesnym zakłóceniu dostaw przez Ukrainę Polska radzi sobie bez żadnego problemu, zachowując najwyższy, ponad 20 proc. współczynnik elastyczności. Problem mogą mieć wtedy Węgry, gdzie współczynnik spada poniżej 5 proc. Można tu zauważyć, że Węgry wkroczyły w sezon zimowy z zapasami znacznie poniżej europejskiej średniej – początku października stopień wypełnienia ich magazynów gazu nie przekraczał 75 proc. Potencjalne problemy podobnej skali jak Węgry miałaby Grecja, natomiast Bułgaria zostałaby dotknięta bardzo ciężko. Ocenia się, że redukcja dostaw wyniosła by ponad 25 proc. i to przy zakłóceniu tranzytu do Turcji. Przy czym przesył z Zachodu na Ukrainę zostałby utrzymany.
Z kolei w scenariuszu jednodniowego szczytu cały region Europy Południowo-Wschodniej zostaje dotkniętych brakami gazu. Począwszy od Węgier, Serbii i Bośni (do 5 proc. redukcji), przez Rumunię i Grecję (5-25 proc.) po Macedonię i Bułgarię (ponad 25 proc.).
Główne przyczyny takich wyników to niskie zdolności przesyłowe interkonektorów tłoczących gaz z innych kierunków niż ukraiński. Można tu upatrywać pewną szansę dla Polski z terminalem LNG w Świnoujściu. Do uzyskania możliwości przesyłania gazu w ten rejon potrzebny jest jednak co najmniej interkonektor ze Słowacją, który Gaz System wraz ze słowackim operatorem przesyłowym Eustream planują zbudować ok. 2021 r. Od osoby z kręgów rządowych usłyszeliśmy, że współpraca układa się doskonale, i w listopadzie do Brukseli wysłano już wniosek o dofinansowanie budowy. Właściwy interkonektor ma liczyć 158 km i połączyć magazyn gazu Strachocina na Podkarpaciu z tłocznią Wielkie Kapuszany. Do efektywnego wykorzystania potrzebne jest także wzmocnienie polskiego systemu 300 km odcinkiem gazociągu dużej średnicy.