Minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki wkracza coraz śmielej na energetyczne poletko. Uzyskanie przez niego wpływu na energetykę może oznaczać ostrą zmianę kursu.
Jak zapowiedziała premier Beata Szydło, priorytetem dla jej rządu na 2017 r. jest przyspieszenie wzrostu gospodarczego dzięki przygotowanej przez Morawieckiego Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju. – Morawiecki zorientował się, że nie będzie miał kontroli nad gospodarką bez wpływu na energetykę – tłumaczy nam osoba z wewnątrz ekipy rządowej.
Okazją do walki o ten wpływ stałą się czystka po ludziach zdymisjonowanego ministra skarbu Dawida Jackiewicza. Jednym z prezesów, którzy mieli odejść, był Krzysztof Skóra, szef KGHM. Ekipa ministra Tchórzewskiego chciała, żeby po dymisji Skóry i likwidacji resortu skarbu KGHM przeszedł pod nadzór resortu energii. W zasadzie trudno tym postulatom odmówić logiki – jest to w końcu spółka górnicza. Ale Mateusz Morawiecki okazał się skuteczniejszy i to on triumfował.
Szefem KGHM ostał Radomir Domagalski, dotychczasowy wiceminister rozwoju. A sama spółka, która już wypadła z nadzoru właścicielskiego ministerstwa skarbu, może lada chwila trafić pod nadzór MR. Stanie się tak po przyjęciu przez rząd ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym (jest w porządku obrad rady ministrów na czwartek, 24 listopada). Zgodnie z jej zapisami, uprawnienia z akcji państwowych spółek wykonuje premier. Może je delegować na podległych mu, a właściwie jej – ministrów. Nieoficjalnie wiadomo, że nadzór nad KGHM trafi tym razem do resortu rozwoju.
Kolejną próbą sił był Tauron. Po decyzji o odwołaniu Remigiusza Nowakowskiego z funkcji prezesa tej spółki zaczęły się zakulisowe walki o stanowisko prezesa tej spółki. Wg naszych informacji kandydatem ekipy Morawieckiego był Wojciech Myślecki, członek rady nadzorczej Taurona.
Myślecki był w latach 90. prezesem PSE, był też przez rok w radzie nadzorczej spółki Energa Wytwarzanie, do której należy elektrownia w Ostrołęce. Odszedł stamtąd w 2015 r., po dymisji byłego szefa Energi Mirosława Bielińskiego, który także nie chciał budować nowego bloku. Opinia Myśleckiego może się liczyć, bo był doradcą w sprawach energetycznych wicepremiera Mateusza Morawieckiego jeszcze w czasach gdy wicepremier szefował BZ WBK.
Ale bezpośredni wpływ na obsadę w najważniejszych spółkach skarbu państwa zastrzegła sobie w oficjalnej wypowiedzi premier Beata Szydło. I to jej decyzją szefem Tauronu został były wiceminister skarbu, Filip Grzegorczyk, nie kojarzony ani z Morawieckim, ani z Tchórzewski. W Tauronie pracował dość krótko w 2007 r., na etapie tworzenia przez Skarb Państwa czterech grup energetycznych.
W branży dość powszechne jest przekonanie, że na fali tarć wewnątrz koalicji i samego PiS, może dojść do kolejnych zmian w zarządach spółek energetycznych. Przejawem obecnych walk frakcyjnych o energetykę są też rozpuszczane co jakiś czas pogłoski o dymisji ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego. Pojawiło się nawet nazwisko jego domniemanego następcy – właśnie Myśleckiego. Ten z oburzeniem zaprzeczył.
Tchórzewski na skutek nieuchronnego programu zamykania kopalń narobił sobie sporo wrogów, przede wszystkim na Śląsku, ale także wśród związkowców. Pracuje też nad trudnym tematem programu dla górnictwa węgla kamiennego na lata 2016-2030 (projekt ma być gotowy w grudniu). Ale jego dymisja w środku programu restrukturyzacji górnictwa, zwłaszcza po sukcesie, za jaki trzeba uznać zgodę Komisji Europejskiej na udzielenie kopalniom przez Polskę pomocy publicznej, jest raczej mało prawdopodobna. Zwłaszcza, że Tchórzewski jest jednym z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, jeszcze z PC.
Natomiast taki człowiek jak Myślecki niewątpliwie przydałby się w rządzie, bo ma zarówno wiedzę, jak i wizję. Jest to jednak wizja zupełnie sprzeczna z planami Tchórzewskiego.
„Nie widzę już w naszym systemie miejsca dla kolejnych wielkich i mało regulowalnych bloków węglowych o parametrach nadkrytycznych. Tego typu instalacje w elektrowniach: Opole, Kozienice czy wcześniej Bełchatów rozwiązały nam problem niezbilansowania systemu w najbliższych latach, lecz w dalszej perspektywie stawiajmy na jednostki mniejsze, które zachowują wysoką sprawność nawet przy niskich obciążeniach. Mając na uwadze potrzeby naszego systemu oraz unijne obwarowania uważam, że w miejsce wyłączanych starych generatorów powinniśmy wybudować wysoko regulowalne bloki o mocy 200-400 MW. W większości byłyby to bloki węglowe nowej generacji, lecz ich uzupełnieniem mogłyby być także bloki gazowe, najlepiej – tam gdzie jest to możliwe – pracujące w układzie kogeneracyjnym. Tego typu instalacje potrafią w razie potrzeby samodzielnie utrzymać sieć, a równocześnie mają wystarczający zapas regulowalności, żeby kompensować niestabilną pracę źródeł odnawialnych, w szczególności wiatrowych i fotowoltaicznych” – mówił Myślecki w wywiadzie dla Centrum Strategii Energetycznych Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.
Minister Tchórzewski jest ciągle bardzo przywiązany do pomysłów budowy wielkich bloków i bardzo sceptycznie odnosi się do transformacji energetycznej. Na posiedzeniu sejmowej komisji energii mówił nawet o tym, że Niemcy rozwijając Energiewende zbudowali sobie kosztowne zabawki.
Myślecki z kolei jest wierzy w transformację, rozwój OZE i magazynów energii. Ogromny potencjał widzi też w informatyzacji energetyki. Jest bardzo sceptyczny w kwestii potencjału intelektualnego kierujących naszą energetyką .
„Nie da się ukryć, że w polskim sektorze energetycznym nadal dominuje pokolenie inżynierów, którzy zostali wychowani w duchu wielkoskalowej energetyki węglowej i są do niej bardzo mocno przywiązani. Nawet najbardziej światli z nich nie za bardzo wiedzą, co może powstać w jej miejsce. Nie ma wśród nich wewnętrznego motoru do przeprowadzenia zmian. Niebawem ta szeroka rzesza osób, urodzonych jeszcze w czasach powojennego wyżu, zostanie zastąpiona nowymi kadrami. Jaki będzie tego skutek? Energetykom młodego pokolenia nie można odmówić dobrego przygotowania do zarządzania energetyką od strony ekonomiczno-projektowej. Uważam jednak, że brakuje u nich myślenia całościowego, na bazie którego mogliby zaprojektować nowoczesny system energetyczny, spełniający wymogi ram, w których się poruszamy, a jednocześnie realizowalny z ekonomicznego punktu widzenia. Wówczas moglibyśmy w Polsce, przy wykorzystaniu inteligentnych sieci, rozwijać na szeroką skalę energetykę rozproszoną. Aby dokonać takiej zmiany trzeba mieć jednak pewną wyobraźnię oraz przekonanie, że warto to zrobić. Być może decydujący jest ten drugi czynnik – starsze pokolenie nie ma przekonania, że można odejść od aktualnego stanu rzeczy, tym bardziej, że jest dumne z obecnego systemu, który pomimo że zbudowany w czasach głębokiego komunizmu, był całkowicie niezależny od systemu radzieckiego. Młode z kolei pokolenie nie wykazuje ducha rewolucyjnego i nie do końca chyba wierzy, że warto obecny system przebudować, bo skoro coś teraz działa dobrze, to po co się wysilać?” – to cytat z tego samego wywiadu.
{jcomments on}