Prezes URE ogłosił wysokość przyszłorocznej opłaty OZE, doliczanej do rachunków odbiorców energii elektrycznej. Wzrośnie z 2,51 zł/MWh do 3,7 zł/MWh, czyli o prawie 50 proc. To początek podwyżek tej część rachunków. Po uruchomieniu inwestycji przewidzianych do zakontraktowania w latach 2016 i 2017 stawka będzie musiała jeszcze wzrosnąć do ok. 7,80 zł/MWh.
{loadmodule mod_email}
Opłata OZE pojawiła się na rachunkach w połowie 2016 r., wraz z wejściem w życie rozdziału 4 ustawy o odnawialnych źródłach energii, a więc wprowadzeniem nowego systemu wsparcia OZE. Zgodnie z nią, przedsiębiorstwa energetyczne uwzględniają opłatę w taryfie za usługę przesyłu lub dystrybucji energii elektrycznej. Ta sama ustawa deleguje na Prezesa URE wyznaczanie stawek oraz precyzyjnie definiuje sposób ich obliczania.
Zebrane w ten sposób pieniądze służą do wsparcia wytwórców „zielonej” energii elektrycznej, którzy wygrali aukcje. Opłata OZE w przyszłości ma całkowicie zastąpić koszty zakupu zielonych certyfikatów, wliczane w tej chwili do taryf przez sprzedawców energii, ale bez wyszczególniania na rachunkach za energię.
Zasadnicza część wzoru do obliczania opłaty to iloraz wysokości kwoty planowanej do pobrania w roku kalendarzowym, na który jest kalkulowana stawka opłaty OZE oraz ilości energii elektrycznej pobranej z sieci i zużytej przez odbiorców końcowych. Przy czym precyzuje się w ustawie, że jest to ilość, która „stanowiła podstawę do obliczenia opłaty OZE w okresie 12 miesięcy kalendarzowych poprzedzających dzień 1 lipca roku, w którym jest kalkulowana stawka opłaty OZE na kolejny rok kalendarzowy”.
Od obliczonej w ten sposób wartości odejmuje się kolejny iloraz – niewykorzystanych środków z opłaty za poprzedni roku oraz tej samej ilości energii, co wyżej. Zebrane w tym roku pieniądze niemal w całości nie zostały jeszcze spożytkowane, a pieniądze zebrane w przyszłym roku także w dużej mierze nie zostaną jeszcze wydane, bo kolejna aukcja OZE planowana jest dopiero na drugie półrocze, co poskutkuje inwestycjami dopiero w latach 2017-2021. Jednak podwyższając przyszłoroczną opłatę URE stworzy bufor, który pozwoli uniknąć skokowego wzrostu opłaty za 2-3 lata, gdy ruszy duża część zakontraktowanych w 2016 i 2017 roku mocy.
Zgodnie z oczekiwaniami Ministerstwa Energii odbiorcy energii będę musieli rocznie wydawać ok. 160 mln zł na dopłaty do produkcji „zielonej” energii zakontraktowanej w tym roku (w większości będzie to wzrost wsparcia dla istniejących już biogazowni rolniczych, które rząd „wyciąga” z systemu zielonych certyfikatów w obawie przed ich bankructwami). Kolejne 743 mln zł rocznie (waloryzowane o wskaźnik inflacji) będzie przeznaczane na dopłaty do produkcji energii z OZE zakontraktowanej na przyszłorocznej aukcji ─ w większości na nowe instalacje biogazowe i biomasowe.
Uwzględniając ulgi dla przemysłu energochłonnego, odbiorcy tylko z tytułu aukcji organizowanych w 2016 i 2017 roku będą ponosić koszt ok. 7,80 zł/MWh. To oznacza, że po uruchomieniu wszystkich zakontraktowanych instalacji (inwestorzy będą mieć na to zwykle cztery lata od wygrania aukcji), opłata OZE będzie musiała wzrosnąć przynajmniej do tej wartości.
Warto zwrócić uwagę, że Ministerstwo Energii, decydując się na wsparcie przede wszystkim tzw. programowalnych źródeł OZE ─ a więc biogazu, biomasy i hydroelektrowni ─ decyduje się na droższy miks energetyczny, niż ten który rozwijał się do tej pory ─ oparty na współspalaniu biomasy z węglem i farmach wiatrowych.