Spadające w Europie ceny gazu sprawiają, że kurczy się w Polsce przewaga elektrowni węglowych nad gazówkami. Jeśli ceny węgla wzrosną do poziomu sprzed czterech lat, a Brukseli uda się podnieść ceny CO2, to przyszłość węglówek stanie pod znakiem zapytania
Według danych Urzędu Regulacji Energetyki, w 2015 r. średni koszt węgla z dostawą dla największych elektrowni (tzw. JWCD – Jednostek Wytwórczych Centralnie Dysponowanych), potrzebnego do wytworzenia 1 MWh energii elektrycznej wyniósł 85,8 PLN, co przy założeniu sprawności 36 proc. daje 30,8 PLN/MWh, czyli 8,55 PLN/GJ. Co prawda to cena zeszłoroczna, ale z tegorocznych indeksów węglowych TGE można wywnioskować, że węgiel jest na podobnym do ubiegłorocznego poziomie.
Interesująco wyglądają także informacje URE co do gazu, dokładniej kosztów zakupu gazu za granicą – w UE, gdzie spadają znacznie szybciej niż w naszym kraju. O ile w IV kwartale zeszłego roku wynosiły one 87,11 PLN/MWh, to w II kwartale 2016 spadły do 63,90 PLN/MWh! A od stycznia cena gazu spot na TGE nie przekroczyła 70 PLN/MWh. W takiej sytuacji można by już postawić pytanie, jak koszty produkcji energii elektrycznej z gazu zbliżają się do tych z węgla, zwłaszcza, że sprawność jednostek gazowych jest znacznie wyższa.
Cena gazu to jedno, a dostępność to drugie. Wyobraźmy sobie, że mamy w Polsce dużą elektrownię gazową. Czy technicznie będziemy mogli ściągnąć do niej gaz, kupiony na Zachodzie po atrakcyjnej cenie w ilości, powiedzmy miliarda metrów sześciennych rocznie? Zadaliśmy to pytanie jednemu z niezależnych sprzedawców gazu. – Taką ilość bez problemu można dziś sprowadzić – odpowiada.
Koszty? Przy imporcie z Niemiec 5-5,5 PLN/MWh w zależności od trasy przesyłu, do tego niedawno wprowadzona opłata magazynowa – ok. 4 PLN/MWh, wreszcie koszt dostawy do końcowego odbiorcy siecią przesyłową (6-7 proc. ceny) lub dystrybucyjną (ok. 15 proc.) w zależności do jakiej jesteśmy przyłączeni. Wychodzi nam odpowiednio 77,3 lub 83 PLN/MWh, minimalna i maksymalna cena z dostawą. Rozważamy import, ponieważ ceny gazu na polskim rynku wciąż są wyższe.
To dlatego kontrolowany przez Zygmunta Solorza PAK, który swego czasu analizował budowę dużego bloku na gaz, negocjował dostawy paliwa z Niemiec.
Oczywiście w strukturze kosztów elektrowni koszt paliwa to tylko jeden z wielu elementów. Ale żeby przynajmniej zorientować się w sytuacji, użyjemy gotowego modelu do wyliczania parytetu węgiel/gaz, czyli takiej ceny węgla z dostawą, która daje koszty wytworzenia energii elektrycznej z węgla na poziomie równym kosztom wytworzenia energii z gazu (z uwzględnieniem sprawności oraz kosztów emisji, utylizacji odpadów, itp.). To model stworzony przez Eugeniusza Mokrzyckiego i Zbigniewa Grudzińskiego z Instytutu Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią Polskiej Akademii Nauk.
Efekt jest ciekawy, bo co prawda wciąż utrzymuje się przewaga węgla, ale jesteśmy już dość blisko parytetu. Wzrost cen węgla – na co jest polityczna presja – czy skok cen uprawnień do emisji CO2 zbliża nas do granicy. Znacznie lepiej dla węgla wypadają obliczenia w wypadku podniesienia sprawności elektrowni węglowych z 36 do 45 proc. Ale taką sprawność mogą osiągnąć tylko nowe jednostki. Dopiero mocny wzrost cen uprawnień do emisji CO2 sprowadza taką elektrownię „do parteru” w bezpośredniej konkurencji z gazem.
Powinno to zmusić rządzących do pytania o sens restrukturyzacji górnictwa rozumianej jako chęć utrzymania jak największej liczby kopalń. Przyszłość mają tylko te, które mogą fedrować węgiel kosztujący poniżej 12 zł za GJ. A takich jest w Polsce niewiele.
Jeśli powstanie rynek mocy, to może się okazać, że aukcje dla nowopowstających elektrowni będą wygrywały gazówki. Rządzącym taki scenariusz zapewne nie mieści się w głowie, ale nie takie figle płatał już rynek politykom, którym się wydawało, że nad nim panują.
Powyższe szacunki mogą wziąć w łeb z powodu wzrostu cen gazu. Owszem, może się to zdarzyć, choć szanse są niewielkie, w nadchodzących latach popyt raczej nie doścignie podaży. A oprócz importu rurami z Zachodu można skorzystać też z terminala LNG, który powinien zapewniać konkurencyjne koszty, jeśli ma być szerzej wykorzystywany.
Czy w UE zajdą więc podobne procesy jak w USA? Tam eksploatacja łupków tak potaniła gaz, że wyparł on w wielu stanach węgiel jako podstawowe paliwo do produkcji prądu. Rezultatem było zamknięcie kilkudziesięciu kopalń węgla i bankructwo kilkunastu dużych spółek górniczych.