Agencja Rezerw Materiałowych najpóźniej w grudniu sprzeda kupiony w zeszłym roku węgiel i kupi nową partię . Z punktu widzenia podatnika, który za to zapłaci, operacja ta nie ma żadnego sensu.
Plan Agencji Rezerw Materiałowych są objęte klauzulą „niejawne” – Agencja zarządza strategicznymi zapasami państwa, głównie paliw płynnych, środków medycznych i żywności, utajnienie ma zapobiec spekulacji. Co roku odnawia zapasy – sprzedaje jakąś część gromadzonych przez siebie rezerw i kupuje kolejne. Dokładne informacje – jakie to towary w jakiej ilości – są jednak tajne. Jawny jednak jest budżet ARM, a ponieważ po raz pierwszy w 2016 r. zaczęła skupować węgiel, można co nieco z niego wywnioskować.
Szef Agencji Janusz Turek, przedstawiając 20 października jej budżet na 2017 r. podczas posiedzenia sejmowej komisji ds. energii, ujawnił dwie ciekawe informacje. Po pierwsze, największą operację sprzedaży swych zapasów prezes ARM przewiduje na grudzień. Po drugie – zapasy węgla także będą podlegały odnowieniu. Nasuwa się prosty wniosek – prezes Turek zamierza sprzedać węgiel, który kupił w tym roku i kupić nowe zapasy.
Jak już pisaliśmy, w ten sposób rząd za kolejne pieniądze podatnika stworzył finansowe perpetuum mobile, które ma poprawiać płynność finansową śląskiego górnictwa.
Przypomnijmy, że w grudniu 2015 r. rząd zdecydował przekazać Agencji dodatkowe 200 mln zł z niewykorzystanych rezerw budżetu Ministerstwa Obrony Narodowej. Za te dodatkowe pieniądze Agencja skupiła węgiel od spółek węglowych. Jak ujawniliśmy, Polska Grupa Górnicza (wtedy jeszcze Kompania Węglowa) dostała od ARM prawie 80 mln zł za węgiel sprzedany Agencji i trzymany w depozycie.
Jaki jest sens tej operacji? Za zapasy węgla odpowiadają zgodnie z prawem energetycznym elektrownie, a nie ARM. Mają zgodnie z prawem energetycznym utrzymywać je na poziomie wystarczającym na zasilania siłowni maksymalnie do 60 dni.
Na tym samym posiedzeniu sejmowej komisji minister energii Krzysztof Tchórzewski ujawnił, że zapasy węgla na zwałach, zgromadzone zarówno przez spółki górnicze jak i energetyczne, sięgają już 20 mln ton. Niecałe 6 mln ton leży na kopalniach, reszta przy elektrowniach. Tymczasem monitorująca stan górnictwa Agencja Rozwoju Przemysłu poinformowała, że od stycznia do sierpnia energetyka kupiła 22 mln ton. Na dobrą sprawę, nawet biorąc pod uwagę jesień i nadchodzącą zimę, elektrownie mogłyby przez jakiś czas nie kupować węgla w ogóle i też by się nic nie stało.
Żaden z posłów nie zapytał podczas posiedzenia komisji jaki w tej sytuacji jest w ogóle sens gromadzenia zapasów węgla przez ARM i czy nie jest to szastanie pieniędzmi podatnika.
Niewykluczone, że rząd szykuje zdecyduje się na jeszcze jedno rozwiązanie poprawiające kondycję spółek węglowych – ustawowe zwiększenie liczby dni, na które elektrownie muszą mieć zapasy węgla. O takiej ewentualności wspomniała Anna Margis dyr. Departamentu Górnictwa Ministerstwa Energii podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Górnictwa i Energetyki. – Obecnie elektrownie powinny mieć zapas węgla na 60 dni. Analizy wymaga zasadność wydłużenia tego okresu – usłyszeli posłowie.
Ale znów żaden z nich nie zapytał po co to robić.