Spis treści
Sobotnie zmagania w chińskim Sanya wygrał Francuz Vergne z teamu DS (marki premium francuskiego Citroena). Drugie miejsce zajął Brytyjczyk Rowland z teamu Nissana, a trzecie Portugalczyk da Costa z teamu BMW.
Na półmetku rywalizacji liderem wśród konstruktorów jest jednak Audi. Co prawda jego flagowy zespół jest na razie trzeci, ale tabelę otwiera brytyjski team Envision Virgin Racing, także korzystający z napędu Audi e-tron.
Auta elektryczne szybsze od bolidów
Drugie miejsce w rywalizacji, co wielu może zaskoczyć, zajmuje natomiast flagowy team hinduskiego producenta samochodów – Mahindry. Chociaż kojarzy się on raczej z produkcją tanich tuk-tuków (także elektrycznych), to już w przyszłym roku należący do Mahindry włoski Automobili Pininfarina wypuści na rynek jeden z najszybszych samochodów dopuszczonych do ruchu ulicznego na świecie (od 0 100 km/h w mniej niż 2 sekundy). W pełni elektryczny Battista będzie mieć cztery silniki elektryczne o łącznej mocy – bagatela – 1,4 MW. To mniej więcej tyle, ile wynosi szczytowe zapotrzebowanie kilkutysięcznego miasteczka w Polsce.
W podobny sposób doświadczenia z Formuły E wykorzystał chiński startup NIO, który – chociaż w tym sezonie okupuje przedostatnią pozycję w zawodach – stworzył porównywalnie drogi supersamochód elektryczny EP9. Na legendarnym niemieckim torze Nürburgring zostawił w tyle wszystkie super- i hipersamochody spalinowe, które mierzyły się z nim przez ponad 30 ostatnich lat.
Poligon doświadczalny koncernów motoryzacyjnych
Jednak Formuła E służy nie tylko do zbierania doświadczeń przy budowie elektrycznych supersamochodów kosztujących po 5-10 mln zł za sztukę czy SUV-ów klasy premium za kilkaset tysięcy złotych, jak Audi e-tron i Jaguar I-Pace. Startujące w Formule E koncerny rozwijają także technologie stosowane w dużo popularniejszych autach elektrycznych, jak choćby kosztującym w Indiach niespełna 40 tys. zł Mahindra e2o czy najpopularniejszych w Polsce “elektrykach” – Nissanie Leaf i BMW i3.
– W Formule E sprawdzamy ten sam software, jaki wykorzystujemy w autach seryjnych – tłumaczył w ubiegłotygodniowej rozmowie z dziennikarzami Jens Marquardt, odpowiedzialny w BMW za motosporty. – Podczas przygotowań do tego sezonu bardzo wiele czasu spędziliśmy także przy pracach nad efektywnym systemem chłodzenia baterii – dodał, sugerując, że także i on zostanie przeniesiony do nowych elektrycznych modeli seryjnych koncernu – m.in. BMW iX3 BEV czy BMW iNext.
Miliony na e-wyścigi mają obniżyć ceny e-samochodów
Marquardt zwrócił ponadto uwagę, że dzięki pracom na układem napędowym piątej generacji, jaki został zastosowany w bolidzie Formuły E, aż o połowę udało się zmniejszyć wagę silnika, o 66 proc. ograniczyć jego objętość i o 100 proc. zwiększyć jego osiągi. – Dzięki temu koszty produkcji układów napędowych piątej generacji będą dużo niższe od tych stosowanych w modelu i3 – wyjaśnił. W efekcie miliony wydawane przez koncern na starty w ABB Formule E mają się przełożyć na niższe ceny seryjnych aut elektrycznych koncernu.
W podobny sposób udział w zawodach widzą też pozostali producenci, choć nie od razu tak to wyglądało – wspominał przed kilkoma dniami Marquardt. – Na początku ludzie się śmiali jak prezentowaliśmy im Formułę E. Jednak BMW od początku wspierało i wierzyło w ten sport. W przyszłym sezonie do wyścigów dołączą także teamy Daimlera i Porsche, więc widać, że teraz inni też już za nami podążają – przekonywał.
Mercedes ogłosił decyzję o starcie w sezonie 2019-2020 ABB Formuły E w przeddzień targów motoryzacyjnych w Genewie. Na samych targach zaprezentował już swój elektryczny bolid. Kilka miesięcy wcześniej, gdy tylko organizatorzy Formuły E potwierdzili, że niemiecki koncern stara się o dołączenie do zmagań, pomysłodawca wyścigów Alejandor Agag tłumaczył, że to oczywisty krok, bo te wyścigi to wielki poligon doświadczalny. – Sposób myślenia producentów samochodów drogowych zmienia się w kierunku elektrycznych napędów, a Formuła E jest najodpowiedniejszą platformą do rozwoju i promowania tej zmiany. Koncern Daimler o elektryfikacji transportu myślał wiele lat temu. Już w 1994 roku zaprezentował dwa elektryczne auta: eco-sprinter i eco-speedster. To one dały początek marce Smart. a dziś wiadomo, że w kolejnych latach pojawiać się będą już tylko elektryczne smarty – cieszył się Agag.
Wielcy nieobecni elektrycznych wyścigów to dziś m.in. Toyota, Hyundai i FCA. Jednak i w Formule 1 nie wszystkie wielkie koncerny do dziś są reprezentowane, chociaż przez lata był to największy poligon doświadczalny tradycyjnej motoryzacji. To Formule 1 zawdzięczamy systemy kontroli trakcji, elektrycznie sterowane zawieszenia i elektronicznie sterowany dyferencjał. Łopatki zmiany biegów przy kierownicy to także element stosowany po raz pierwszy w tej serii wyścigów. Dodatkowo, dzięki pracom nad lekkimi bolidami, zaczęto stosować szerzej włókno węglowe. Wiedza na temat aerodynamiki zdobyta w Formule 1 przydaje się dziś producentom samochodów sportowych.
Kolejne wyścigi „elektryków”
Na razie nikt nie mówi, że Formuła 1 zniknie, ale na potęgę przybywa za to wyścigów “elektrykami”. Równolegle do wyścigów ABB Formuła E odbywają się Jaguar I-Pace e-Trophy. W kwietniu startuje rallycrossowa seria Smart EQ fortwo e-cup; zawodnicy będą walczyć w ramach tegorocznych Mistrzostw Włoch w Rallycross. Podczas targów w Genewie zapowiedziano, że we wrześniu 2019 r. ruszy z kolei 1000 Miglia Green. Będzie to pierwszy wyścig endurance (wytrzymałościowy, długodystansowy) w którym będą mogły brać udział tylko pojazdy elektryczne i hybrydowe.
Polacy stawiają pierwsze kroki
Chociaż, pomimo nadziei części polskich polityków, żaden z państwowych koncernów ani samorządów nie zainteresował się organizacją w Polsce jednego z wyścigów Formuły E, a na start polskiego auta elektrycznego w tej serii nie możemy w najbliższych sezonach liczyć, to Polacy powoli stawiają pierwsze kroki w elektrycznych motosportach.
Swój odcisk w zmaganiach kojarzących się dotychczas z gigantycznym zużyciem paliwa – rajdzie Paryż-Dakar – chce odcisnąć zgorzelecka firma Innovation AG, należąca do Alberta Gryszczuka, który do tej pory przygotowywał do startu w tym wyścigu m.in. auto Adama Małysza. Gryszczuk zamierza przerobić na napęd w 100% elektryczny forda raptora. Miejsce 400-litrowego baku zajmie bateria o pojemności 350 kWh. Jeżeli uda mu się ukończyć rajd, będzie to drugi taki przypadek w historii Dakaru. Jednak – jak zarzeka się w rozmowie z WysokieNapiecie.pl Gryszczuk – tym razem odbędzie się to z dużo lepszym czasem.
Z kolei we wrześniu ub. r. triumf w klasie Cruiser, podczas wyścigu iLumen European Solar Challenge w Belgii, odnotował – napędzany energią słoneczną – elektryczny bolid studenckiego zespołu Łódź Solar Team z Politechniki Łódzkiej.