Brytyjski rząd dał zielone światło budowie elektrowni jądrowej Hinkley Point C. Jednocześnie zapowiedział, że uchwali regulacje, dające mu decydujący głos w kwestii struktury własnościowej infrastruktury krytycznej, w tym elektrowni atomowych.
Brytyjski rząd ogłosił, że zgadza się na budowę elektrowni jądrowej Hinkley Point C (HP C) przez francuski koncern EDF z udziałem chińskiej państwowej firmy China General Nuclear Power Corporation (CGN). Zgoda jest efektem zaakceptowania przez EDF projektu regulacji, które gabinet w Londynie zamierza przyjąć, a które dotyczyć będą również Hinkley Point C.
W przypadku tej konkretnej elektrowni EDF będzie musiał pozostać większościowym udziałowcem. Bez zgody rządu Wielkiej Brytanii nie będzie mógł sprzedać udziałów, dających mu większość ani przed ukończeniem budowy, ani w czasie eksploatacji elektrowni. O ile ten drugi warunek był uzgodniony od dawna, to ograniczenie zmiany struktury własnościowej w czasie budowy jest nowym rozwiązaniem, na które Francuzi się zgodzili. Co zostało poświadczone wymianą odpowiednich dokumentów. Takie ograniczenia będą jednak na pewno jeszcze badane przez Komisję Europejską.
Rząd Wielkiej Brytanii zamierza zarezerwować sobie kontrolę zmian struktury własnościowej infrastruktury technicznej- w tym elektrowni atomowych- za pomocą rodzaju „złotej akcji”. Żadne znaczące udziały nie będą mogły zmienić właściciela bez odpowiedniej zgody. Jako powód wprowadzenia tych rozwiązań podano „bezpieczeństwo narodowe”. Rząd podkreślił, że w ten sposób w Zjednoczonym Królestwie zaczną obowiązywać reguły, powszechne w innych krajach.
Zmiany oznaczają, że Wielka Brytania, pozostając jedną z najbardziej otwartych gospodarek świata, będzie również w stanie zapewnić zgodność bezpośrednich inwestycji zagranicznych z interesami państwa – podał w specjalnym oświadczeniu konserwatywny gabinet Theresy May.
Wielka Brytania musi unowocześnić swoje źródła energii, a zawsze staliśmy na stanowisku, że energia jądrowa jest bardzo ważnym elementem zapewnienia bezpieczeństwa dostaw z niskoemisyjnych źródeł – oświadczył Greg Clark, szef nowego ministerstwa ds. biznesu, energii i strategii przemysłowej (BEIS). Po starannej analizie, zdecydowaliśmy się kontynuować budowę pierwszej od pokolenia elektrowni jądrowej, upewniając się jednocześnie, że nie zmieni ona właściciela bez zgody rządu – dodał Clark.
Pod koniec lipca, po wielu miesiącach zwłoki, rada nadzorcza EDF zatwierdziła – stosunkiem głosów 10 do 7 – budowę Hinkley Point C. Natomiast urzędujący od 13 lipca gabinet Theresy May wstrzymał swoją ostateczną zgodę. Pojawiły się nieoficjalne informacje, że projekt jest analizowany pod kątem bezpieczeństwa narodowego – czyli tak naprawdę udziału Chińczyków, którzy mają jedną trzecią udziałów w całej imprezie. Zapowiedzi regulacji, które pojawiły się razem ze zgodą rządu wydają się potwierdzać, że właśnie ten aspekt był wzięty pod lupę.
W Hinkley Point C mają pracować dwa francuskie reaktory EPR po 1600 MW każdy, wybudowane za ok. 18 mld funtów. Będzie to pierwsza inwestycja w elektrownię jądrową, której podstawą jest kontrakt różnicowy (Contract for Difference). HP C ma w chwili uruchomienia pokrywać ponad 7 proc. brytyjskiej produkcji energii elektrycznej, za którą, zgodnie z CfD, operator przez 35 lat ma dostawać 92,5 funta/MWh. Jeżeli rynkowa cena sprzedaży będzie niższa, dopłaci rząd. Jeśli będzie wyższa – operator zwróci nadwyżkę. Cena dla EDF spadnie do 89,5 funta za MWh, jeśli rząd zgodzi się wybudować kolejne dwa EPRy w Sizewell.
Wynegocjowana z EDF wysokość ceny gwarantowanej od dawna budzi kontrowersje, choćby dlatego, że jest mniej więcej dwukrotnie większa od dzisiejszych cen rynkowych. A to oznacza w najgorszym przypadku, że przez 35 lat obowiązywania kontraktu różnicowego faktyczne subsydia dla elektrowni wyniosą niemal 30 mld funtów. Inna sprawa, że przez kolejne 25 lat – bo żywotność elektrowni oceniana jest na minimum 60 lat – operator będzie musiał radzić sobie na rynku sam.
Wysokość kwot robi wrażenie, więc od dawna projekt Hinkley Point C miał zdecydowanych przeciwników. Zwolennicy OZE wskazywali, że za o wiele mniejsze pieniądze można wybudować dodatkowe farmy wiatrowe na morzu. A kilka dni temu ukazał się raport jednego z oficjalnych parlamentarnych zespołów doradczych, z którego wynika, że taniej wyjdzie nawet reanimować zarzucone z powodu kosztów projekty CCS i wychwytywać dwutlenek węgla z nowych elektrowni gazowych.
Warto jednak przypomnieć, że w całej dyskusji ani na chwile żaden poważny uczestnik nie zakwestionował ambitnych brytyjskich celów klimatycznych, w tym i dekarbonizacji energetyki. Ostatnia elektrownia na węgiel na Wyspach ma przejść do historii około 2025 r.