Spis treści
Coraz więcej Polaków dostrzega korzyści z bycia prosumentem – konsumentem i jednocześnie producentem energii. Inwestycja w panele słoneczne stała się bardziej dostępna dla kieszeni przeciętnego posiadacza domu jednorodzinnego. Przyjęte kilka lat temu rozwiązania prawne zmniejszyły biurokrację. A i technologia produkcji energii ze słońca poszła mocno do przodu. Polaków przekonuje też proste rozliczanie nadwyżek produkowanej energii. Efekty są zaskakujące. Jak wynika z szacunków portalu WysokieNapiecie.pl, w ubiegłym roku liczba prosumentów niemal podwoiła się.
Kto może zostać prosumentem?
Prosument – zgodnie z ustawową definicją – wytwarza w mikroinstalacji OZE energię elektryczną w celu jej zużycia na potrzeby własne, niezwiązane z wykonywaną działalnością̨ gospodarczą. Najczęściej jest to instalacja fotowoltaiczna. W pierwszej kolejności produkcja prądu pokrywa bieżące potrzeby energetyczne domu, a do sieci oddawane są nadwyżki. To optymalna konsumpcja energii.
Czytaj także: Własna energia z odnawialnych źródeł
Prosument rozlicza się tzw. opustami, dzięki którym może „przechować” nadwyżkę energii w sieci odbierając ją, kiedy jego zapotrzebowanie na prąd nie jest pokrywane przez własną produkcję. Pobrana w ten sposób energia zostaje oddana do sieci i odebrana w stosunku 1 do 0,8 przy instalacjach o mocy do 10 kW, zaś w instalacjach powyżej 10 kW – 1 do 0,7. Mikroinstalacja może mieć moc do 50 kW.
Małe i mikro źródła energii odnawialnej stają się powszechnym elementem miksu energetycznego. Łagodzą szczyty zapotrzebowania na energię i ograniczają straty na przesyle. Do ich rozwoju potrzebne są inteligentne sieci i liczniki. I w to właśnie inwestują polskie firmy energetyczne, bo prosumentów przybywa im lawinowo.
Boom na przyłączenie mikroinstalacji
Energetyka właśnie podlicza rekordowy rok. PGE Dystrybucja przyłączyła do swojej sieci w 2018 roku więcej mikroinstalacji niż we wszystkich wcześniejszych latach razem wziętych. Niemal 100 proc. nowych mocy to fotowoltaika. Ogółem w 2018 r. w sieci PGE pojawiło się 12,5 tys. mikroinstalacji o łącznej mocy 64,8 MW
Tauron w ubiegłym roku przyłączył ponad 8 tys. mikroinstalacji. To rekord, wynik dwukrotnie wyższy niż w całym 2017 r. Zdecydowana większość została wykonana w technologii fotowoltaicznej. W sumie Tauron Dystrybucja przyłączył do sieci energetycznej już ponad 17 tysięcy mikroinstalacji o łącznej mocy 106 MW. Najwięcej na terenie Małopolski – 6,2 tys., Ślaska – 6 tys. i Dolnego Śląska – 2,7 tys.
Czytaj także: Małopolska: 10 tys. rodzin zainwestuje w zieloną energię
Jak nas poinformowała Enea, w 2018 roku przyłączyła prawie 2,6 tys. mikroinstalacji o łącznej mocy ponad 19 MW. Spółka poprawiła wynik z 2017 roku o ponad 40 proc. Do sieci innogy Stoen Operator w 2018 roku przyłączonych zostało 550 instalacji fotowoltaicznych, o sumarycznej mocy zainstalowanej równej ponad 3 MW. Informacji już po publikacji tego artykułu udzieliła nam Energa. W ubiegłym roku podłączyła ponad 4,7 tys. mikroinstlacji o mocy prawie 34 MW.
To by oznaczało, że łącznie w polskim systemie elektroenergetycznym przybyło w ubiegłym roku ok. 28 tys. mikroinstalacji, a ich łączna moc przekroczyła 340 MW. Na koniec 2017 roku było niespełna 28 tys. prosumentów, a moc instalacji wynosiła prawie 175 MW – obliczyło Stowarzyszenie Branży Fotowoltaicznej Polska PV. W porównaniu do ambitnych planów, jakie Ministerstwo Energii przedstawiło w projekcie Polityki Energetycznej Państwa 2040 – 20 GW mocy, jesteśmy jeszcze bardzo daleko.
Czytaj także: Słoneczna gorączka. Regiony rozdają sowite dotacje
– Coraz więcej wskazuje na to, że transformacja energetyczna w Polsce zacznie się właśnie od dołu. Nie tyle dzięki, ale może wręcz na przekór kolejnym dokumentom strategicznym (PEP2040, Krajowy Plan dla Energii i Klimatu), które w Polsce ruchu prosumenckiego wydają się nie zauważać – ocenia Jan Ruszkowski z Polskiej Zielonej Sieci. Spodziewa się, że w gronie prosumentów szczególnie szybko przybywać będzie przedsiębiorców oraz samorządów, u których zapotrzebowanie na prąd pokrywa się z okresami nasłonecznienia. – Światowe trendy nie zależą na szczęście od lokalnego, politycznego zaklinania rzeczywistości – ceny technologii OZE spadają, ich sprawność rośnie, oferta usług i doradztwa jest coraz bogatsza i atrakcyjniejsza. Ośmioletnia gwarancja na panele PV nie jest już niczym unikatowym – dodaje.
Jak zainwestować w panele słoneczne?
Kiedy jesienią 2018 roku ceny energii biły u nas rekordy, w tym samym czasie Unia Europejska znosiła antydumpingowe cła na panele słoneczne z Chin. W efekcie z tygodnia na tydzień panele taniały, a to znacząca ulga dla inwestycji we własną instalację słoneczną. Panele słoneczne odpowiadają za około połowę kosztów. W 2017 roku średni koszt instalacji fotowoltaicznej wynosił 4,8 tys. zł / kWp. Teraz ocenia się go na 3,3 tys.-4 tys. zł.
W wielu gminach na mikroinstalacje idą unijne pieniądze. W tak zwanych programach parasolowych wniosek składa gmina w imieniu grupy mieszkańców. Dotacje w programach unijnych wynoszą nawet 80-90 proc. Finansowanie inwestycji oferują też chętnym sami dostawcy prądu, np. Innogy Polska, które też wykonuje instalacje – w ubiegłym roku zrealizowano 211 takich inwestycji. Możliwości finansowania jest też więcej – pożyczki (np. z programu Czyste Powietrze), leasing. Spłata rat finansowana jest z oszczędności energii. Minister Przedsiębiorczości i Technologii Jadwiga Emilewicz zapowiedziała, że 2019 rok będzie należał do prosumentów i przygotowuje program Energia Plus. To może być impuls do kolejnego rekordu.
Czytaj także: Polityka energetyczna 2040. Pobożne życzenia