Spis treści
Przychodzą „panowie ze spółdzielni” i instalują na kaloryferach urządzenia wielkości telefonu komórkowego. Grzejniki grzeją dalej, w domach ciepło, a opłaty mają być obliczane według faktycznego zużycia. Czyżby wreszcie kończyło się powszechne w naszym narodzie kombinowanie? Doświadczenia spółdzielni wybierających podzielniki ciepła pokazują, że wręcz przeciwnie…
Po gierkowsku – wspólne ogrzewanie dla całego bloku
Standardy budowlane w inwestycjach z epoki komunizmu pozostawiały wiele do życzenia. Oprócz krzywych ścian i wiecznie brudnych klatek schodowych standardem była instalacja grzewcza prowadzona według pionów, a nie według mieszkań. Rury z gorącą wodą przechodzą przez wnętrza pokojów na wszystkich kondygnacjach aż do ostatniego piętra. Nikt nawet nie pomyślał o opomiarowaniu i indywidualnym rozliczaniu mieszkańców.
W ostatnich dekadach wiele z tych budynków ocieplono, wymieniono okna i zamontowano termostaty. Wreszcie zrobiło się ciepło i zniknął – tam gdzie był – grzyb. Jednocześnie jednak cena ciepła rośnie i trzeba zacząć przekonywać ludzi do oszczędzania.
Czytaj także: Jak płacić mniej za ogrzewanie
Czarodziejski wskaźnik – temperatura grzejnika
Ale jak przekonać do zmniejszenia zużycia starszych ludzi, którzy nigdy kosztami energii się nie przejmowali? Trzeba sięgnąć po bodziec finansowy. Na pomoc pospieszyli handlowcy oferując podzielniki ciepła – proste urządzenia mierzące temperaturę (a więc i moc) grzejnika. Po sezonie odczyty miały być sprawdzane, a rachunek z elektrociepłowni dzielony z uwzględnieniem wskazań urządzeń. Proste. Czy jednak zgodne z prawdą?
Wyniki podawane przez podzielniki to kiepska podstawa do wyciągnięcia wniosków w kwestii rozliczeń. Ilość ciepła oddawana przez grzejnik zależy od przysłowiowego tysiąca rzeczy, w tym od temperatury w pomieszczeniu, przepływu powietrza, a nawet montażu grzejnika. Wystarczy skierować na niego wiatrak, aby uzyskać więcej ciepła bez zmiany wskazań podzielnika. Tak samo zasłonięcie kaloryfera np. fotelem zmniejszy efekt grzania, choć miernik ciągle wskazuje wysoką temperaturę. Podzielniki ciepła nie przechodzą weryfikacji i wzorcowania, w przeciwieństwie do liczników prądu czy wody. Nie mierzą rzeczywistego zużycia energii w GJ, tylko mogą pomocniczo posłużyć w podziale kosztów zakupu ciepła dla danego budynku. Obliczają temperaturę grzejnika i otoczenia w określonych odstępach czasu, lub odparowanie cieczy, które jest pochodną tychże.
Poza nieprecyzyjnym pomiarem konsekwencje mogą być jednak znacznie większe. Jeśli bowiem część mieszkańców zacznie oszukiwać, wyższe opłaty spadną na pozostałych.
Grzejniki do kontroli proszę!
Jak poinformował nas czytelnik, aby nie płacić „pomysłowi” decydują się na oszustwo. Kupują dodatkowy komplet grzejników, demontują fabrycznie zamontowane z podzielnikami i ukrywają je (w piwnicy, komórce, szafie). Przez całą zimę korzystają z ciepła bez naliczania opłat, a w kwietniu z powrotem zakładają kaloryfery z miernikami wskazującymi zerowe lub niewielkie zużycie. Gdy przychodzi do rozliczeń okazuje się, że „grzali ich sąsiedzi”.
– Technicznie jest to możliwe i słyszeliśmy o takich przypadkach, ale powstaje pytanie o skalę problemu. Raczej nie jest ona duża. Jeśli jedna osoba „zarobi” w ten sposób kilkaset złotych to koszty rozkładają się na innych lokatorów – mówi nam dyrektor techniczny jednej z dużych spółdzielni, która od dawna stosuje podzielniki ciepła.
Czytaj także: Jak wymienić piec i dostać dotacje
Zgodnie czy niezgodnie z prawem
Warto wskazać, że na demontaż kaloryferów spółdzielnia powinna wydać zgodę, a o samowolce może poinformować nadzór budowlany. Z drugiej strony oszustwo jest trudne do udowodnienia – zgodnie z prawem spółdzielnia nie może przeprowadzić w mieszkaniu rewizji, jeśli lokator się na to nie zgodzi.
Tak samo nie ma zakazu trzymania w piwnicy zapasowych kaloryferów. Łatwo jednak można domyślić się, że ktoś kombinuje, jeśli przy odczycie podzielników zauważy się zawór odcinający na powrocie wody do sieci. Po zamontowaniu zaworu możliwe jest odłączanie grzejnika od instalacji – od tego momentu wymiana kaloryfera zajmuje piętnaście minut.
Czytaj także: Ustawa o termomodernizacji przeszła zmiany
Jak nam tłumaczy jeden z czołowych dostawców podzielników na polskim rynku, odczyt elektroniczny pozwala sprawdzić, czy dane urządzenie pracuje w warunkach normatywnych, czy nie. Pomiary są dokonywane na bieżąco, w praktyce co około pięć minut. Jeśli temperatura spada poniżej 16 stopni Celsjusza, to jest to już poniżej minimum, jakie powinno być zagwarantowane w pomieszczeniach przeznaczonych do mieszkania. Dostawcy podzielników ciepła montują podzielniki i potem odczytują zdalnie wskazania. Jeśli technik zauważy nieprawidłowość, to informuje właściciela budynku – spółdzielnię czy wspólnotę i to w ich gestii jest podjęcie dalszych działań.
Rozliczanie ciepła
Rozliczanie ciepła reguluje prawo energetyczne. Art. 45a) dopuszcza metody wykorzystujące: wskazania ciepłomierzy, „wskazania urządzeń umożliwiających indywidualne rozlicznie kosztów, niebędących przyrządami pomiarowymi w rozumieniu przepisów metrologicznych”, powierzchnię lub kubaturę lokali. Kontrowersje wokół podzielników ciepła są jednak tak duże, że sprawą zajął się Rzecznik Praw Obywatelskich, a Ministerstwo Energii powołało Grupę Roboczą ds. określenia wytycznych dla indywidualnego rozliczania kosztów zakupu ciepła w budynkach wielolokalowych. Ma wkrótce przedstawić rekomendacje dla zarządców i właścicieli budynków.
W nowych budynkach problemu nie ma
W obecnie budowanych blokach mieszkalnych pomiary prowadzone są już profesjonalnie. Do każdego lokalu doprowadzona jest oddzielnie gorąca woda z centralnego szybu i tam zlokalizowany jest ciepłomierz odczytujący faktyczny przepływ ciepłej wody przez grzejniki. Mieszkańcy nie mają dostępu do mierników, a przez ich pokoje nie przechodzą już rury z ciepłem dla następnych pięter.
Również dla starych budynków istnieją rozwiązania pozwalające dzielić koszty. Jeśli mieszkańcy gospodarują ciepłem rozsądnie, wystarczy rozliczać się według powierzchni ogrzewanej. Każdy, kto podnosi temperaturę, grzeje przecież przy okazji sąsiadów. Jeśli występują problematyczni lokatorzy (np. ludzie, którzy ustawiają termostat na „5”, a potem otwierają okna bo im za gorąco), można zamontować termostaty bez gałek i ustawić sztywno temperaturę (np. na 22°C). Odbioru ciepła nie da się tak dobrze opomiarować, jak np. prądu. O wiele więcej korzyści przynosi głęboka termomodernizacja, na którą wciąż niestety oczekuje duża część budynków w naszym kraju.