Polska Grupa Górnicza powinna przetrwać spokojnie do wiosny 2017 r. Rząd wyczyścił sobie przedpole do następnej fazy restrukturyzacji czyli zamykania… nie, już nie kopalń.
Pomimo odtrąbienia przez rząd wielkiego sukcesu w postaci podpisania porozumienia o utworzeniu Polskiej Grupy Górniczej, w chwili gdy PT Czytelnicy portalu WysokieNapiecie.pl czytają ten tekst, prawnicy wciąż szlifują umowy z bankami inwestorami. Mają zostać podpisane 29 kwietnia. Cztery banki – dwa kontrolowane przez Skarb Państwa (Alior i PKO BP) oraz dwa prywatne ( BNP Paribas i Santander WBK) zgodziły się zrestrukturyzować swoją poprzednią wierzytelność czyli ok. 1 mld zł na trzy transze obligacji.
Tak jak przewidywaliśmy, banki nie zechciały zostać udziałowcami PGG. Ale obejmą trzy transze obligacji, ze stosunkowo długim terminem spłaty, przypadającym częściowo w 2019, ale głównie dopiero w 2026 r. Do umowy obligacyjnej będzie wpisane mnóstwo bezpieczników. Przede wszystkim tzw. kowenanty czyli wskaźniki, których przekroczenie bądź niewypełnienie spowoduje interwencję banków i konieczność wdrożenia planu naprawczego. Banki będą miały w ten sposób pewną kontrolę nad sposobem zarządzania spółką, zapewne dostaną też swojego przedstawiciela w radzie nadzorczej.
Ale cała ta operacja rodzi mnóstwo pytań. Przede wszystkim biznesplan PGG spinał się przy założeniu dużo wyższych oszczędności na pensjach górników. Miały sięgnąć 400 mln zł w tym roku i nieco mniejszej kwoty w przyszłym. Tymczasem związkowcy zgodzili się zaledwie na zawieszenie 14-tki, co oznacza, że PGG zetnie koszty płac najwyżej o 220 mln zł. Biznesplan nie daje też odpowiedzi co zrobić z górą niepotrzebnego węgla. Zakłada wprawdzie eksport drogą morską ok. 3,5 mln ton (patrz PGG wciąż w bloku startowym), ale PGG sprzeda tam węgiel ze stratą.
Czy rząd i związkowcy nie zdają sobie sprawy, ze biznesplan staje się nierealny, zwłaszcza, że trzeba będzie go pokazać Komisji Europejskiej? Są dwie możliwości. Albo zadziałało zwykłe polskie „jakoś to będzie”, albo po cichu dogadano się w sprawie kolejnej fazy restrukturyzacji.
Do znudzenia powtarzaliśmy, że oszczędności można uzyskać tylko zamykając kolejne nierentowne kopalnie. To budziło zawsze protesty związkowców, ale także lokalnych samorządów. Teraz operacja będzie znacznie prostsza. Podpisane wcześniej porozumienie ze związkami zakłada połączenie czterech kopalń rybnickich ( „Marcel”, „Rydułtowy”, „Chwałowice”, „Jankowice”), trzech rudzkich ( „Bielszowice”, „Halemba” i „Pokój”) oraz kopalń „Ziemowit i „Piast”. Tylko „Sośnica” i „Bolesław Śmiały” zostaną samodzielne.
Od tej pory mniej będzie zatem mowy o zamykaniu kopalń, ale raczej o zamykaniu poszczególnych ruchów czy szybów w ramach połączonej wielkiej kopalni. Efekt finansowy będzie ten sam, ale dużo mniej szumu.
Jeśli ceny węgla się nie odbiją, a na to się na zanosi, to raczej przesądzony jest też los kopalni „Sośnica”, która co roku fedruje prawie 200 mln zł strat. Powinno to nastąpić do końca pierwszego kwartału 2017 r. Po powstaniu PGG i integracji kopalń znikną struktury związkowe w poszczególnych kopalniach. Ich istnienie to wyjątkowy anachronizm, bo związkowcy patrzą na interes swojej kopalni zamiast całej spółki.
Najważniejsze pytanie brzmi: co z tym fantem zrobi Komisja Europejska. Czytelnikom zagubionym w meandrach negocjacji przypominamy, że w Brukseli leży wniosek notyfikujący pomoc publiczną dla zamykanych jednostek skierowanych do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Ale zanim KE zgodzi się na wniosek, chce zobaczyć biznesplan dla PGG oraz umowy z inwestorami i obligatariuszami. Rząd twierdzi, że inwestycja odbywa się na zasadach rynkowych dlatego nie traktuje tego jako pomoc publiczną.
Na pewno argumentację tę mocno osłabia fakt, że banki nie zgodziły się zostać udziałowcami PGG. Inwestorami w spółce zostaną wyłącznie podmioty kontrolowane przez państwo.
Ale czy to oznacza, że Bruksela na pewno zacznie postępowanie o niedozwoloną pomoc publiczną? Tak może się stać, ale naszym zdaniem najbardziej prawdopodobny jest scenariusz czekania z palcem na spuście przez kilkanaście najbliższych miesięcy. Jeśli biznesplan KW się wyłoży i potrzebne będzie nowe dokapitalizowanie, to Bruksela straci cierpliwość i zacznie procedurę.
Przynajmniej do wiosny 2017 r. mamy więc względny spokój. Luka w kasie PGG zostanie zasypana 1,5 mld zł świeżej gotówki od energetyki. Reszta z 2,8 mld zł to konwersja starych wierzytelności Węglokoksu i TF Silesia, już wykorzystanych. Ale bez kolejnych oszczędności pieniądze zostaną przejedzone w ciągu roku, a w kasie kopalni znowu będzie zionęła dziura. Po wakacjach rząd powinien przystąpić do drugiej fazy planu, czyli zamykania nierentownych szybów i ruchów.
Wydaje się, że zamiast jednego radykalnego ruchu, rząd wybrał taktykę salami czyli cięcia po plasterku. Ale jeśli będzie kroił zbyt cienko, to kiełbaska niestety może zdążyć zaśmierdnąć…