Spis treści
Energia elektryczna z farm offshore może wkrótce okazać się jednym z tańszych źródeł. Firmy mają ambitne plany, by zbudować nawet kilkanaście gigawatów mocy w polskiej strefie Morza Bałtyckiego. Jak pomieścić elektrownie na morzu zdecyduje plan zagospodarowania przestrzennego polskich obszarów morskich. I tu ścierają się dwie jego koncepcje – „morska” i „energetyczna”.
Offshore tak, ale…
Największe obawy mają rybacy. Według projektu planu, większość obszarów pod rozwój energetyki na morzu wyznaczono na terenach Ławicy Słupskiej. Przewidziano, że rybacy będą mogli łowić ryby na terenach farm, ale nie podczas konstrukcji siłowni.
– Teren nad Ławicą Słupską jest od dawna wykorzystywany do połowów przez rybaków ze środkowego wybrzeża. W trakcie budowy farm wiatrowych nie będzie można na tych terenach ani poławiać, ani przez nie przepływać. To oznacza wyłączenie na kilka lat z połowów setek kilometrów kwadratowych morza. Co w tym czasie będą robili rybacy? Gdzie będą łowić ryby? Zgłosiliśmy nasze obawy, ale wszystkie wnioski strony rybackiej odrzucono – mówi Marcin Jodko z Krajowej Izby Producentów Ryb w Ustce.
Rybacy szukają rozwiązania. Powołali grupę roboczą i badają, jak sobie z budową farm wiatrowych na morzu poradzono w innych państwach.
Czytaj także: Rząd przeprosił się z „zieloną” energią
Za przygotowanie planu zagospodarowania odpowiada Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Jak wskazuje Maciej Stryjecki, prezes Fundacji na rzecz Energetyki Zrównoważonej (FNEZ), resort ten do projektu planu zagospodarowania przestrzennego polskich obszarów morskich wprowadził trochę szczegółowych ograniczeń dla rozwoju projektów morskich farm. Tymczasem – jego zdaniem – powinny one wynikać dopiero z poszczególnych decyzji środowiskowych. – Sam plan jest dokumentem ogólnym i z punktu widzenia energetyki ma określać potencjał rozwoju farm wiatrowych na morzu. Zainteresowanie inwestycjami w morskie farmy wiatrowe może być większe niż założone w projekcie planu, ale ten będzie przecież aktualizowany. Z drugiej strony Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej przewidziało w planie obszar na którym można zrealizować 6-8 GW i jest to wystarczający potencjał dla rozruszania rynku – dodaje Stryjecki.
Trasy żeglugowe
Z punktu widzenia resortu gospodarki morskiej, ważne jest zapewnienie dostępu do portów. A tu pogodzenie wszystkich interesów jest trudne. – Nowa trasa nawigacyjna ma zapewnić dostęp do portu w Ustce, ale koliduje z dwiema dotychczasowymi lokalizacjami farm, co z kolei może naruszać prawa nabyte – wskazuje Mariusz Wójcik z FNEZ.
Czytaj także: Jak pomieścić farmy wiatrowe na Bałtyku? Chętnych przybywa
Jego zdaniem, trasa nawigacyjna umieszczona między dwoma obszarami rozwoju energetyki odnawialnej może wpłynąć na plany inwestycyjne inwestorów. W planie przewidziana jest minimalna odległość farm wiatrowych od tras wynosząca 1 milę morską, ale w pozwoleniach na wznoszenie sztucznych wysp (PSZW) ta odległość została określona na 2 mile morskie.
Przyłączenie farm
I najważniejsze – gdzie zostaną przyłączone powstające farmy offshore?.
– Przyłączenia będzie można kłaść tylko w wyznaczonych korytarzach. O tym jednak, gdzie zostaną przyłączone farmy, które do tej pory nie podpisały umów przyłączeniowych, zdecyduje PSE. Może się okazać, że wyznaczone korytarze są nietrafione, a zmiana planu potrwa lata, co opóźni inwestycje – ocenia Mariusz Wójcik.
Czytaj także: Jak zarobić na magazynach energii
PSE zgłosiło uwagi do projektu planu, ale – jak poinformowała nas rzeczniczka Beata Jarosz-Dziekanowska – dotyczyły one uwzględnienia połączeń transgranicznych z innymi krajami (m.in. Litwą, Danią).
Czytaj także: Hel – najcenniejsza domieszka w gazie ziemnym