Marek Woszczyk zrezygnował. Zastąpi go najpewniej Henryk Baranowski, dotychczasowy wiceminister skarbu.
Woszczyk i wiceprezes ds. operacyjnych Grzegorz Krystek podali się wczoraj (2 marca do dymisji). Zostaną w spółce do 30 marca.
Marek Woszczyk był w chwili objęcia stanowiska ponad dwa lata temu niewątpliwie jednym z najlepiej znających polską energetykę ludzi. Wiedzę zdobywał jako pracownik, potem wiceszef, aż wreszcie szef Urzędu Regulacji Energetyki.
Jako szef URE był wielkim orędownikiem innowacji – energetyki prosumenckiej, inteligentnych sieci. Ubolewał nad opornym procesem przyłączania małych źródeł do sieci. „Myślę, że przeszkodą jest swoista bariera mentalna – opór spółek energetycznych funkcjonujących od lat w tradycyjnym modelu wytwarzania energii w wielkich blokach” – mówił w wywiadzie dla „DGP”.
Kiedy znalazł się po drugiej stronie mocy, czyli w fotelu prezesa PGE, rychło okazało się, że przełamanie tej bariery mentalnej, pchnięcie spółki na nowe tory jest zadaniem wyjątkowo trudnym. Woszczyk jest pasjonatem żeglarstwa, ale pewnie nie zdarzyło mu się jeszcze prowadzić jednostki tak trudnej w sterowaniu, myszkującej na falach, podatnej na różne poprzeczne i podłużne naciski sił zewnętrznych jak PGE.
Duża w tym wina inercji właściciela – czyli skarbu państwa. Tak naprawdę w momencie przyjścia Woszczyka skarb państwa oczekiwał od PGE dwóch rzeczy – dywidendy i rozpoczęcia budowy elektrowni w Opolu. Z obu prezes się wywiązał.
Ale rentowność wartej 11 mld zł inwestycji zależy od wprowadzenia wsparcia mechanizmów płatności za moc, bo z samej sprzedaży prądu elektrownia nie wyżyje, gdyż ceny hurtowe są dziś za niskie. Poprzedni rząd jednak mimo długich dyskusji nie podjął żadnej decyzji. Prezes prywatnej firmy powiedziałby w takiej sytuacji – OK, wstrzymuję budowę, bo nie wydam miliardów na inwestycję, która bez zmian przepisów będzie nierentowna. W ten sposób postąpiły prywatne firmy obecne w Polsce. Woszczyk tak zrobić oczywiście nie mógł.
Nie sposób nawet powiedzieć, że rządowi zależało specjalnie na wzroście wartości akcji spółek energetycznych
(patrz Energetyka za pół ceny). Widać politycy uznali, że akcjonariusze nie są grupą o których głosy warto zabiegać..
W przeciwieństwie do górników. Z operacji „ratowanie Kompanii Węglowej” PGE wyszła na razie bez strat własnych. Zarząd PGE wykręcał się jak mógł, a ponieważ miał poparcie ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego, to udało się całą operację przynajmniej odwlec.
Ale PGE wciąż jest głównym kandydatem do inwestycji w nową Kompanię, choć sens ekonomiczny tej operacji bez głębokich zmian jest wątpliwy. Patrz – Biznesplan Kompanii do poprawki.
Woszczyka zastąpi naszym zdaniem Henryk Baranowski, wiceminister skarbu, którego jego kandydata wymienił szef tego resortu Dawid Jackiewicz. Baranowski był już wiceprezesem PGE w czasie poprzednich rządów PIS, jego kolegą w zarządzie był wtedy Emil Wojtowicz, który teraz wrócił do PGE jako wiceprezes ds. finansowych. Wcześniej pracował w E&Y, Deloitte oraz w firmie informatycznej SmartCon.
Przed pracą w PGE Baranowski pracował w Polskich Sieciach Elektroenergetycznych, a przed wyborami w 2015 r. jako dyrektor w Alstomie, gdzie zresztą kolegował z obecnym prezesem Enei, Mirosławem Kowalikiem.
W zarządzie znaleźli się jeszcze prawnik Marek Pastuszko i prezes stargardzkiego PEC-u, Roman Wasiłek.
Interesująco musiał wyglądać proces powoływania rady nadzorczej spółki. Największe kontrowersje i protesty opozycji wzbudziło powołanie Janiny Goss, przyjaciółki Jarosława Kaczyńskiego. Pytanie czy to tylko emerytura, czy też „oko i ucho” prezesa w jednej z najważniejszych spółek skarbu państwa?
Kolejny członek rady to wiceprezydent Siedlec Jarosław Głowacki, zapewne zaufany człowiek ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego, pochodzącego także z Siedlec. W nowej radzie pozostały również dwie urzędniczki ze starej – Anna Kowalik z resortu skarbu i Małgorzata Mika-Bryska, wiceszefowa Departamentu Energetyki w Ministerstwie Energii.
Nowy prezes stanie przed niezwykle trudnym zadaniem – przystosowania spółki do trwającej na naszych oczach transformacji energetycznej. Trzymając się wciąż bliskiej sercu prezesa Woszczyka terminologii sytuację w której zostawia on PGE można porównać do czasów do pierwszej połowy XIX w.
Statek parowy, który pojawił się w 1807 r. w USA nie wyparł żaglowców od razu, przez kilkadziesiąt lat parowce wciąż miały żagle, a dzięki wiatrowi często pływały więcej godzin niż na węglu. Ale w miarę jak ulepszano silniki parowe, statki opuszczały żagle, aż w końcu dziś służą one tylko rozrywce.
Teraz sytuacja wygląda podobnie. Wiatr i fotowoltaika wypierają węgiel i gaz, ale jeszcze przez jakiś czas nwe technologie muszą koegzystować ze starymi. Ułożenie tej współpracy i opracowanie ścieki zmian będzie olbrzymim wyzwaniem nowego zarządu.
Bo, jak to ujął wiceminister energii Michał Kurtyka, chodzi o to, żeby z transformacji polska energetyka wyszła w nie gorszym stanie niż się obecnie znajduje.