Czynnik ludzki był najsłabszym ogniwem działań po awarii w Fukushimie – taki jest główny wniosek raportu „5 lat po awarii w Fukushimie. Poprawa bezpieczeństwa jądrowego i wyciągnięte wnioski”, jaki publikuje Agencja Energii Atomowej (NEA) działająca w ramach OECD.
Na temat awarii ukazał się już szereg raportów, m.in. MAEA, UNSCEAR, analizujących okoliczności czy ciągi wydarzeń z marca 2011, raport NEA skupia się natomiast na wnioskach, które wyciągnięto i na działaniach, które jeszcze trzeba podjąć. Z raportu nie wynika konieczność zmiany w konstrukcji samych reaktorów, a raczej lepszego przygotowania się na szerszy wachlarz potencjalnych sytuacji awaryjnych.
Dokument wyraźnie podkreśla, że decyzje po awarii w Fukushimie podejmowano często zbyt późno i nie zawsze było one optymalne mówi nam prof. Grzegorz Wrochna, który reprezentował Polskę w jednym z komitetów, pracujących nad raportem. Jak mówi, wniosek jest taki, że bezwzględnie należy mieć opracowane i przećwiczone procedury nie tylko na każdą okoliczność, ale też na wypadek splotu, jednoczesnego pojawienia się szeregu niekorzystnych czynników, jak to się właśnie wydarzyło w Japonii.
„Nie chodzi tylko o techniczne środki komunikacji, aleo to, co kto komu raportuje, kto i kiedy decyduje, i o czym. Takich spraw nie powinno się pozostawiać na żywioł spontanicznych reakcji ludzkich. Ludzie nie powinni dopiero w sytuacji zagrożenia myśleć, jak się zachować, tylko powinni to z góry wiedzieć, odpowiednie procedury powinny być spisane i przetrenowane” – podkreśla prof. Wrochna.
Oczywiście nie chodzi tu o proste błędy ludzkie, jak przysłowiowe „wciśnięcie nie tego guzika”, bo na poziomie sterowania reaktorem problem ten został skutecznie rozwiązany dziesiątki lat temu. Rozwiązania sprzed 50 lat w reaktorach w Fukushimie okazały się skuteczne. Automatyka zadziałała prawidłowo, reaktory zostały wyłączone kiedy tylko czujniki wykryły trzęsienie. „Technologia sprzed 50 lat zdała egzamin odporności zarówno na kataklizmy jak i na czynnik ludzki w tym sensie, że wprawdzie reaktory zostały zniszczone, ale nikt nie zginął z powodu promieniowania. I to jest olbrzymi sukces technologii jądrowych, trudno o inną dziedzinę techniki, inny sposób wytwarzania energii który przy tak dramatycznym kataklizmie nie prowadzi do ofiar” – zaznacza.
„Przyczynami problemów były natomiast organizacja, podległości, zależności. Na przykład to, że w Japonii operator elektrowni nie musiał bezwarunkowo wypełniać wszystkich zaleceń dozoru jądrowego” – mówi prof. Wrochna.
Raport pokazuje, że w ramach wyciągania wniosków w kilku krajach dokonano sporych reform dozoru, relacji między operatorem, dozorem i rządem. „Poważne zmiany były m.in. w Japonii i Korei, właśnie po to, aby czynnik ludzki nie miał możliwości do wywarcia negatywnego wpływu, żeby organizacja i struktury same z siebie zapewniały właściwe działania ludzi” – wskazuje.
Inne konkluzje, to m.in, że w Fukushimie nie zaobserwowano zjawisk czy sekwencji zdarzeń, których wcześniej by nie znano i badano. Skala kataklizmu jedno z największych trzęsień w historii i gigantyczne tsunami była niespotykana, ale dopiero nałożenie się tych dwóch żywiołów spowodowało skutki, które wcześniej nigdy nie miały miejsca. „Nową trudnością było też równoległe pojawienie się problemów w kilku sąsiadujących obiektach jądrowych. Nigdy wcześniej nie rozważano, w jaki sposób awaria w jednym reaktorze może wpływać na reaktor sąsiedni czy basen z wypalonym paliwem. Dziś musimy zatem brać się pod uwagę nałożenie się kataklizmów i ich złożone skutki.” – podkreśla prof. Wrochna.
W przypadku Polski trzęsienie ziemi takiej skali i tsunami nie wchodzi w grę, ale można sobie wyobrazić np. zerwanie linii przesyłowych pod wpływem oblodzenia i jednoczesny problem z transportem z powodu silnych opadów śniegu. W takiej sytuacji wystąpienie w elektrowni drobnej, niegroźnej w normalnych warunkach awarii może wymagać użycia środków nadzwyczajnych i należy taki scenariusz brać pod uwagę.
Dokument NEA przypomina też wagę zasady „obrony w głąb”. Jak tłumaczy prof. Wrochna, jeżeli projektujemy jakiś element, to staramy się, aby prawdopodobieństwo awarii było jak najmniejsze. Jednak musimy jednocześnie zakładać, że może ona wystąpić, nawet jeśli nie znamy ewentualnej przyczyny, dlatego budujemy kolejny stopień obrony. „W przypadku zasilania w energię elektryczną mamy zasilanie własne, normalne zasilanie z zewnątrz, potem linie awaryjne, własne generatory, akumulatory, a wreszcie pompy, które nie potrzebują prądu, bo są napędzane parą bezpośrednio z reaktora” – wyjaśnia.
Generalnie z raportu można wyciągnąć wniosek, że bezpieczeństwo, nie tylko jądrowe ale i bezpieczeństwo jakiejkolwiek działalności nie jest dane „z góry” raz na zawsze. Należy stale nad nim pracować, w miarę rozpowszechniania i rozwoju technologii. Prof. Wrochna ocenia też, że z punktu widzenia Polski raport ukazuje się w bardzo dobrym momencie, kiedy PGE EJ1 kończy prace nad dokumentacją postępowania zintegrowanego ws. budowy polskiej elektrowni jądrowej. Opierając się na tym dokumencie będzie można uwzględnić wszystkie lekcje dokonując oceny technologii, wyboru różnych opcji i ustalaniu parametrów reaktorów.
W miarę posuwania się do przodu programu jądrowego, zmuszeni jesteśmy przyglądać się coraz bardziej szczegółowym kwestiom. „Musimy też przyjrzeć się temu, jak wygląda u nas struktura bezpieczeństwa jądrowego. W szczególności, brakuje nam jednoznacznego zdefiniowania relacji między dozorem jądrowym, a instytutami badawczymi, stanowiącymi jego merytoryczne wsparcie. Takie wsparcie, określane w branżowej terminologii jako TSO (Technical Support Organisation) mają praktycznie wszystkie dozory jądrowe w Europie. Jest ono niezbędne, aby już w samym procesie decyzyjnym polegać twardych liczbach, będących wynikami pomiarów i obliczeń.” – mówi prof. Wrochna.
Japonia po wielkim trzęsieniu ziemi wyłączyła niemal wszystkie swoje elektrownie, ale stopniowo je teraz włącza. Zgodnie z planami rządu, większość bloków, które pracowały przed kataklizmem wróci do pracy. Nie zostanie uruchomionych tylko ok. 10, których dostosowanie do nowych, zaostrzonych norm bezpieczeństwa byłoby nieopłacalne.