Spis treści
Trzeba mieć mocne nerwy, by umiejętnie handlować CO2 na EUETS – europejskim rynku prawami do emisji. Polskim firmom te nerwy puściły, gdy cena przebiła 25 euro za jedno uprawnienie EUA równe jednej tonie CO2. Dla energetyki opartej w przeważającej mierze na węglu oraz dla energochłonnych przedsiębiorstw uprawnienia są potrzebne, by kontynuować produkcję. Ich wysokie notowania oznaczają widmo drastycznych podwyżek cen prądu i ciepła. Późno, bo późno, ale w końcu postanowiono działać. Słowo „interwencja” poszło w świat.
Nieprzewidywalny EUETS
Polskie firmy mogą być przerażone. Od maja ubiegłego roku cena tony CO2 wzrosła trzykrotnie. W sierpniu EUA poszły w górę o ponad 20 proc. Wrzesień zapowiedział się pod tym względem jeszcze gorzej, bo 20-procentowy wzrost został osiągnięty już po pierwszych dziesięciu dniach miesiąca. Wtedy Minister Krzysztof Tchórzewski w wywiadzie dla PAP Biznes stwierdził, że sytuacja na rynku CO2 wymaga interwencji i zainteresowania ze strony Komisji Europejskiej. Wskazał, że „nasza siła nabywcza jest mniejsza”, a uprawnieniami handluje się na terenie całej UE. Następnego dnia EUA straciły 4 euro, co stanowiło 18 proc. ceny – największy jednodniowy spadek od 2006 roku.
Wypowiedź Tchórzewskiego była żartobliwie komentowana. Wskazywano, że minister „nie rozumie” EUETS, ponieważ to właśnie „interwencja” Komisji Europejskiej przyczyniła się do wzrostu cen. Od 2015 roku pracowano nad ustanowieniem Rezerwy Stabilności Rynkowej (MSR), by zdjąć nadwyżkę uprawnień z rynku i doprowadzić do wzrostu cen. Reforma została przypieczętowana na początku tego roku i ograniczenie liczby uprawnień zacznie się od przyszłego roku. To główna przyczyna wzrostu notowań praw do emisji CO2.
Od dłuższego czasu było wiadomo, że przyjdzie moment realizacji zysków. I to właśnie od czasu do czasu dzieje się na rynku. Tak było na przykład 28 sierpnia – stwierdza w sierpniowym raporcie Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzenia Emisjami (KOBiZE).
Czytaj także: Drożeją niczym bitcoin
Kto „się bawi” CO2?
Jak się okazuje, pomysł interwencji wysunęła kilka dni wcześniej Izba Gospodarcza Ciepłownictwo Polskie (IGCP), która w tej sprawie złożyła pismo do Komisji Nadzoru Finansowego (KNF). To właśnie ciepłownicy są w najtrudniejszej sytuacji. Polskie ciepłownictwo w niemal trzech czwartych oparte jest na węglu. Jak przyznaje IGCP w liście datowanym na 6 września, „dywersyfikacja paliw zużywanych do produkcji ciepła postępuje bardzo powoli”. Notowania CO2 odbiją się na taryfach za ciepło, a to mocno dotknie Polaków, bo rachunki za ogrzewanie to ok. 5 proc. budżetu.
Czytaj także: URE zmieni sposób obliczania taryf za ciepło
Ciepłownicy nie liczą na zmianę dyrektywy EUETS, ale na inny rodzaj działań – na rynku finansowym.Handel prawami do emisji CO2 regulują rozporządzenia. Państwa sprzedają pule praw na aukcjach. Tu kupującymi są przedsiębiorstwa zobligowane do uczestniczenia w EUETS, ale także instytucje przedsiębiorstwa finansowe, instytucje kredytowe, podmioty, którym zostało wydane zezwolenie. Jak wskazuje IGCP – rynek ten jest regulowany, a nadzór powinna w Polsce sprawować KNF. Ciepłownicy chcą, by polska komisja przyjrzała się rynkowi CO2 przez pryzmat rozporządzenia w sprawie wykorzystania poufnych informacji i manipulacji rynku MAR (art. 12). Jeśli KNF znalazłaby winnego, to kary mogą wynieść do 5 mln zł i doprowadzić do pozbawienia wolności nawet na 5 lat. W tej kwestii polski nadzór potrzebowałby szerszej pomocy od Europejskiego Urzędu Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ESMA).
Czarny łabędź uderzył w milionera
Alarm z Polski może trafić na podatny grunt. W ostatnich dniach głośno jest bowiem o spektakularnej niewypłacalności jednego z najbogatszych traderów energią. Norweg Einar Aas obstawiał, że ceny na rynku skandynawskim i niemieckim zbliżą się. Ale gdy uprawniania do emisji CO2 skoczyły do poziomu 25 euro za tonę, co podbiło ceny energii w Niemczech, a jednocześnie deszczowa pogoda przyniosła ulgę dla skandynawskiej energetyki, spread się powiększył. Milioner nie był w stanie pokryć strat. Jego portfel został przez Nasdaq wystawiony na aukcję i w całości sprzedany w środę w nocy. W czwartek ceny notowań na rynku CO2 zaliczyły gigantyczny spadek.
Cała sytuacja uderza w wiarygodność handlu energią, choć giełda Nasdaq przyznała, że sytuacja była wyjątkowa, określana mianem „czarnego łabędzia”. To zdarzenie dotychczas niespotkane, ale możliwe, które przynosi fatalne skutki. Spread był 17 razy większy od „standardowego”. Szacuje się, że Aas budował pozycje na 11 TWh energii, narobił strat na ponad 110 mln euro.
W Europie regularnie powraca pomysł ustanowienia ceny dla CO2, co byłoby dla przedsiębiorstw bardziej przewidywalne. Tylko jaki poziom wybrać, by nie przeciążyć przemysłu, ale zainicjować jego transformację? Taki „podatek” w praktyce wprowadziła pięć lat temu Wielka Brytania. To Carbon Price Support (CPS), który wynosi 18 funtów za tonę CO2. Firmy muszą dopłacić różnicę, jeśli cena EUA spadnie poniżej CPS. Tak było przez lata, firmy dopłacały, a wpływy szły do kasy rządu. W tym miesiącu poziom CPS został przebity, co może sprawić, że rząd zweryfikuje strategię. Rozwiązanie zresztą nie zachwyca ani przemysłu, ani ekologów – stanowi dodatkowe obciążenie zamiast wyraźnej zachęty do rozwijania odnawialnych źródeł energii.
Ostatni dzwonek dla ciepłownictwa
Szukanie winnych wysokich cen CO2 to droga na skróty.Wkrótce może pojawić się kolejny powód do zwyżki notowań. Sprzedaż niemieckich uprawnień EUA zostanie wstrzymana od 16 listopada. Przyczyną są przedłużające się prace nad nowelizacją rozporządzenia aukcyjnego. Niemcy wybrali nową platformę opt-out w przetargu, musi ona zostać uwzględniona w rozporządzeniu. Przewiduje się, że wznowienie aukcji niemieckich uprawnień nastąpi w dopiero w 2019 r.
Polskie ciepłownictwo musi na serio zacząć transformację, na co wskazali między innymi eksperci Forum Energii. Według tego think tanku, w perspektywie dekady funkcjonowanie systemów ciepłowniczych będzie zagrożone. Branża przyzwyczaiła się do czerpania unijnych funduszy na izolację rur, ale proste rozwiązania poprawiające efektywność właśnie się kończą. „Należy zachęcić decydentów politycznych do sfinansowania transformacji ciepłownictwa z: Funduszu Modernizacyjnego, przychodów ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 w ramach Europejskiego Systemu Handlu Emisjami oraz dostępnych w obecnej perspektywie finansowej funduszy unijnych i krajowych” – radzi Forum Energii.
Doskonale zdaje sobie z tego sprawę już zdecydowana większość ciepłowników. Gdy podczas ubiegłotygodniowego XXII Forum Ciepłowników Polskich w Międzyzdrojach dziennikarz WysokieNapiecie.pl zapytał przedstawicieli branży w jakie źródła energii, ich zdaniem, powinno inwestować ciepłownictwo, węgiel – z zaledwie 9% głosów – znalazł się na ostatnim miejscu. Na pierwszym, z 36% głosów, znalazł się gaz, na drugim (25%) biomasa, na trzecim energia elektryczna (17%), a na przedostatnim – czwartym miejscu – biogaz (13%).
Komentujący wyniki ankiety Marcin Orłowski, prezes Veolia Term, zwrócił uwagę, że w jego ocenie to oczywisty kierunek zmian wobec zaostrzających się wymogów emisyjnych. Jednak systemom ciepłowniczym, oprócz zwykłej zmiany paliwa, towarzyszą też kolejne miany technologiczne. – Inwestujemy w poprawę efektywności energetycznej i tworzymy już elementy sieci ciepłowniczych kolejnej generacji, czego przykładem może być np. wykorzystanie ciepła odpadowego powstającego w fabryce Volkswagena w Poznaniu, które do tej pory było marnowane, a teraz trafia do naszej sieci ciepłowniczej ogrzewającej Poznań – tłumaczył Orłowski. Taki inwestycje mają też pomóc ciepłownikom uniezależnić się m.in. od wahań cen uprawnień do emisji CO2.