Menu
Patronat honorowy Patronage
  1. Główna
  2. >
  3. Energetyka konwencjonalna
  4. >
  5. Węgiel kamienny
  6. >
  7. Bruksela ratuje energetyków?

Bruksela ratuje energetyków?

Komisja Europejska, która przez lata głosiła, że energetyka konwencjonalna musi w być w pełni rynkowa nagle zmieniła front. Chce dopuścić pomoc publiczną, ale na bardzo ostrych warunkach.

Komisja Europejska, która przez lata głosiła, że energetyka konwencjonalna musi w być w pełni rynkowa nagle zmieniła front. Chce dopuścić pomoc publiczną, ale na bardzo ostrych warunkach.

Eurokraci niechętnie przyznają się do błędów. Ale projekt wytycznych w sprawie pomocy publicznej dla energetyki, który udało się poznać naszej redakcji, de facto jest publicznym przyznaniem się do błędu. Przez ostatnie lata Komisja Europejska lansowała tezę, że energetyka konwencjonalna musi działać na zasadach całkowicie rynkowych, a na wsparcie zasługuje tylko energetyka odnawialna.

Energetycy w całej UE od wielu miesięcy alarmowali, że polityka Unii w połączeniu z kryzysem gospodarczym prowadzi do zahamowania inwestycji w nowe elektrownie, a wspólny rynek energii staje się utopią

Patrz: Unijny rynek energii wali się w gruzy

Dlaczego? Kryzys spowodował spadek cen na giełdach energii w całej UE, także w Polsce. Jeszcze dwa lata temu za 1 MWh (megawatogodzinę) na giełdzie towarowej w Warszawie płacono 200 zł, dziś ledwie 150 zł. Za tę samą cenę można już dziś kupić prąd z dostawą w 2015 r. To wszystko sprawia, że nie opłaca się budować nowych siłowni, np. takich jak planowana przez PGE w Opolu.

Dodatkowo „zielona” energia wypiera tę konwencjonalną z rynku hurtowego – tam jest tania, bo wiatr i słońce nic nie kosztują. Droga robi się dopiero gdy elektrownie wiatrowe czy słoneczne na końcu łańcuszka otrzymują wsparcie z kieszeni konsumentów.

Elektrownie konwencjonalne żeby na siebie zarobić muszą pracować określoną ilość godzin w roku. Jeśli nie pracują, bo zamiast nich prąd produkują wiatraki, to należałoby je zamknąć. Ale kiedy wiatr przestanie wiać, to wówczas prądu może zabraknąć…

O tym wszystkim energetycy mówili urzędnikom. Postulowali wprowadzenie rynku mocy, czyli mechanizmu, który umożliwiłby płacenie elektrowniom nie tylko za samą produkcję prądu, ale także za gotowość do pracy – a de facto za to, że system energetyczny jest bezpieczny. Bruksela broniła się przed tym rękami i nogami. Jeszcze w maju państwa UE przyjęły opracowany przez Komisję Europejską dokument po tytułem: Wprowadzenie europejskiego rynku energii (Making the european energy market work) w którym stwierdzano, że rynek mocy jest nie do przyjęcia i zamiast niego lepiej budować łączniki między krajami.

Nie minęły dwa miesiące i Bruksela mocno zmodyfikowała swe stanowisko. Nie tylko pod wpływem głosów energetyków – niektóre państwa wprost mówią o tym, że zamierzają wspierać inwestycje w nowe elektrownie nie oglądając się na Komisję. Np. Brytyjczycy negocjują z francuskim koncernem EDF pomoc dla elektrowni w Hinkley Point. O rynku mocy coraz głośniej mówią Niemcy i Francuzi.

Patrz: Atom tak, ale jak

Poza tym w Komisji uznano, że pomoc publiczna dla elektrowni i tak jest faktem – urzędnicy Komisji napisali, że w 2011 r. wsparcie dla źródeł odnawialnych sięgnęło 30 mld euro, a dla energetyki z paliw kopalnych – 26 mld euro. Skoro tak, to lepiej spróbować jakoś je kontrolować…

Przygotowany przez unijną dyrekcję ds. konkurencji projekt dokumentu może wprawdzie jeszcze zostać zmieniony, ale według naszych źródeł w Komisji Europejskiej komisarz Hiszpan Joaquin Almunia cieszy się dużym autorytetem w Komisji i zwykle stawia na swoim.

Co proponuje Almunia?

Przede wszystkim modyfikację wsparcia dla energetyki odnawialnej. Zdaniem komisarza nie powinno się ładować pieniędzy konsumentów w technologie, które już powinny sobie poradzić sobie na rynku same. Poza tym zamiast systemu stałych cen gwarantowanych, który premiuje wszystkich powinno się stosować systemy, które dają wsparcie wyłącznie najwydajniejszym, najlepszym technologiom.

Almunia dopuszcza też rynek mocy w UE, czyli dopłaty do elektrowni. Ale pod licznymi warunkami.

Po pierwsze, priorytetem powinny być nowoczesne technologie umożliwiające elastyczne reagowanie na popyt na prąd np. inteligentne liczniki.

Patrz: Kto umie liczyć na liczniku

Po drugie państwo, które chce skorzystać z mechanizmu wsparcia powinno usunąć wszelkie regulacje cen prądu.

Po trzecie, należy uwzględnić wpływ tego wsparcia na emisję CO2. To ukłon w stronę unijnych „ekologów”. Ale jednocześnie Almunia pisze, że nie należy preferować żadnej technologii – to mrugnięcie w stronę zwolenników budowy elektrowni węglowych.

Projekt dopuszcza też wspieranie elektrowni atomowych. Jak twierdzą nasze źródła w Brukseli właśnie o to będzie szedł w Komisji najgorętszy spór. Niemcy, które mają „swojego” komisarza ds. energetyki, Guenthera Oettingera, mogą się temu sprzeciwić. – Ale pozostawienie energetyki atomowej poza wytycznymi będzie oznaczać przyjęcie zasady „hulaj dusza”, czyli państwa będą robić w tej dziedzinie co chcą – mówi nasz brukselski rozmówca.

Almunia chce także zmusić państwa do rezygnacji ze świętej dotychczas zasady samowystarczalności energetycznej. Każdy rząd chce żeby jego kraj sam produkował potrzebną ilość prądu, a jeszcze lepiej żeby go eksportował. Jak w takim razie może funkcjonować unijny rynek, nie bardzo wiadomo. Almunia żąda więc żeby wprowadzając dopłaty do potrzebnych zdaniem rządy elektrowni uwzględniając połączenia energetyczne i to co dzieje się u sąsiadów.

Co to oznacza dla Polski?

Pierwszeństwo zaspokajania potrzeb energetycznych przez wymianę miedzy krajami UE przed wydawaniem pieniędzy na nowe moce oznacza, że polski rząd nie mógłby wesprzeć budowy elektrowni, jeżeli Bruksela uznałaby, że potrzebną ilość prądu można bez problemu importować z Niemiec i Czech.

Bardzo prawdopodobne są kolejne opóźnienia w pisaniu projektów ustaw. W rządzie od kilku lat powstaje projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii. Po przyjęciu przez Komisję wytycznych trzeba będzie je uwzględnić w projekcie. Wytyczne powinny znaleźć się też w planach państwowego wsparcia dla pierwszej polskiej elektrowni atomowej. Aleksander Grad, szef jądrowej spółki PGE obiecał przedstawić rekomendacje w tej sprawie we wrześniu.

Nie wiadomo także, czy tworzone właśnie propozycje nie wstrzymają pracy również w Brukseli. Na biurku komisarza Almunii leży m.in. polska ustawa o pomocy dla elektrociepłowni. Jeżeli z akceptacją projektu będzie chciał poczekać na nowe wytyczne, wówczas może przedłużać trwającą na linii Warszawa-Bruksela wymianę korespondencji w tej sprawie.

Wytyczne powinny zostać przyjęte przez Komisję Europejską w ciągu najbliższych dwóch miesięcy.

Zaledwie rok Australijczycy stosowali podatek od emisji dwutlenku węgla, o którym co chwilę odżywa dyskusja w UE. Nowy australijski rząd połączy system z europejskim rozwiązaniem. Dzięki temu każdy odbiorca energii zaoszczędzi rocznie równowartość ponad 1 tys. zł.

emisje Australia

Zaledwie dwa lata Australijczycy stosowali podatek od emisji dwutlenku węgla, o którym co chwile odżywa dyskusja w Unii Europejskiej. Nowy australijski rząd połączy system z europejskim rozwiązaniem. Dzięki temu obywatele zaoszczędzą rocznie równowartość ponad 1 tys. zł.

emisje Australia
Rynek energii rozwija: