Polska energetyka ma mnóstwo spraw do załatwienia w Brukseli. Wizyta komisarza ds energii w Warszawie to dla rządu PiS początek żmudnych negocjacji. Jaką strategię przyjmą obecni sternicy?
Miguel Arias Caňete przyjedzie do Warszawy w czwartek. Tego dnia spotka się z ministrem środowiska Janem Szyszko i jego zastępcą odpowiedzialnym za politykę klimatyczną, Pawłem Sałkiem.
Spraw do omówienia jest mnóstwo, bo Komisja szykuje w tym roku szereg ważnych inicjatyw legislacyjnych.
Według naszych informacji najważniejsza sprawą z jaką przyjeżdża Caňete to tzw. effort sharing decision czyli rozkład redukcji CO2 na poszczególne kraje UE. Dotyczy to oczywiście sektorów nieobjętych handlem emisjami (tzw. non-ETS).
Transport, budownictwo, rolnictwo – we wszystkich tych gałęziach trzeba będzie redukować emisję CO2. Komisja musi rozłożyć ciężary redukcji na poszczególne kraje.
Według naszych informacji unijny komisarz jest bardzo ciekawy pomysłów Polski w kwestii uwzględniania zalesienia w emisji CO2. To konik ministra środowiska Jana Szyszki,. Niestety, choć minister sporo o tym mówi na różnych forach, to nie przekłada się to na szczegółowe propozycje.
Jak tłumaczył nam dwa lata temu jeden z najwybitniejszych polskich klimatologów, prof. Maciej Sadowski, włączenie lasów do planu redukcji CO2 jest bardzo trudne. Las ma to siebie, że w różnym okresie swego życia ma różny wpływ na emisję CO2. Jeśli więc Polska serio myśli o wykorzystaniu swego potencjału leśnego jako czynnika redukcji CO2 to resort środowiska powinien jak najszybciej przygotować jakąś propozycję i przekonać do niej Brukselę.
W piątek z komisarzem Caňete spotka się z kolei kierownictwo resortu energii.
Tematów jest mnóstwo. Najszybciej KE przedstawi zmiany tzw. dyrektywy SOS w sprawie postępowania w sytuacji zakłóceń w dostawach gazu w jakimś kraju UE.
Według naszych rozmówców prawdopodobnie będzie poruszona także kwestia Nord Stream II. Polski rząd ma tutaj bardzo zbliżone stanowisko do Komisji, a nasz interes polega na skrupulatnym przestrzeganiu unijnego prawa.
O wiele więcej problemów rodzi sytuacja elektroenergetyki.
Według naszych rozmówców jest raczej mało prawdopodobne, że komisarz Caňete przywiezie ze sobą jakieś szczegółowe propozycje dotyczące nowego modelu rynku energii, nad którym pracuje Komisja. Prawdopodobnie dyskusja będzie się toczyć o unijnym komunikacie w tej sprawie.
patrz Jak Unia widzi rynek energii
Polski rząd chce poruszyć także kwestię nowych norm emisji tlenków siarki i azotu po 2020 ( tzw. BREF). Normy sprawią, że większość polskich elektrowni i elektrociepłowni będzie musiała zainwestować olbrzymie sumy w katalizatory.
Kolejną sprawą są ulgowe pozwolenia do emisji CO2, które rząd Ewy Kopacz wynegocjował w 2014 r. Pierwszy projekt wedle którego mają być przyznawane wywołał jednak ciężki szok energetyki – Komisja chce aukcji dla najlepszych projektów.
To sprawy szczególnie ważne, bo – jak się wyraził nasz rozmówca zbliżony do rządu- „w wielu firmach zatkało to możliwości inwestycyjne”.
Po wizycie Caňete nie należy raczej oczekiwać jakichś decyzji, raczej wzajemnego „obwąchiwania się”.
– Energetykę czeka rewolucja, chodzi o to żebyśmy nie wyszli na niej gorzej niż w nią wchodzimy. Musimy złapać jakiś wiatr w żagle i przestać być unijnym chłopcem do bicia z powodu węgla, ale jednocześnie pamiętać, że to węgiel to wciąż gigantyczny przemysł – tłumaczy nam członek rządu.
Obok unijnych funduszy strukturalnych przepisów umożliwiających inwestycje i rozwój polskiej energetyki jest kluczową dla przyszłości polskiej gospodarki.sprawą, którą trzeba załatwić w Brukseli. Jak wpłynie na to spór polityczny rządu z Komisją?
– Nie ma prostej odpowiedzi – mówi nam osoba pracująca w Brukseli od wielu lat na dość wysokim szczeblu. – Sprawy, które już zostały dogadane z Komisją raczej nie będą ruszane, bo nikt tu nie chce podejrzeń, że urzędnicy zmieniają interpretację w zależności od politycznej koniunktury. Ale na nowe kwestie może to rzutować. Tam gdzie wiele zależy od interpretacji przepisów, trudno będzie liczyć na przychylność. Obserwowałem to wobec Węgier, którym niekorzystnie interpretowano zasady dotyczące funduszy strukturalnych. Tu nawet nie chodzi o jakiś spisek czy zmowę – po prostu bez przychylnego klimatu nikt na szczeblu gabinetów politycznych komisarzy palcem nie kiwnie żeby pomóc coś załatwić.
–