Polskie Sieci Elektroenergetyczne poinformowały 31 lipca o „wystąpieniu zagrożenia bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej” na części województwa wielkopolskiego i łódzkiego od godz. 15:00 do 22:00. Ogłoszenie nie oznacza to jednak ograniczenia poboru energii elektrycznej przez żadnego odbiorcę – dodały PSE w komunikacie.
Z informacji WysokieNapiecie.pl wynika, że ogłoszenie zagrożenia ma pozwolić uniknąć problemów z dostawami energii w części kraju. Ze względu na wysokie temperatury jezior w okolicach Konina z pracy musiały zostać wyłączone trzy bloki węglowe Elektrowni Pątnów I o łącznej mocy 600 MW, która dostarcza energię przede wszystkim na północ kraju. Po ograniczeniu jej produkcji, energia w tym kierunku płynie więc z elektrowni zlokalizowanych na Śląsku i pod Bełchatowem.
Tymczasem zapotrzebowanie na energię elektryczną w Polsce jest wyjątkowo wysokie. We wtorek padł rekord letniego poboru mocy w Polsce – 23 521 MW.
Zobacz także: Rekordowe zapotrzebowanie na moc przed nami. Jesteśmy przygotowani?
Jednak wysokie temperatury ograniczają także możliwości przesyłu energii. Sytuacja jest tym trudniejsza, że północ i południe kraju wciąż są słabo połączone liniami o napięciu 400 kV (to rodzaj elektrycznych autostrad). Operator sieci przesyłowej korzysta więc z sieci o mniejszym napięciu – 220 kV (to rodzaj elektrycznych tras szybkiego ruchu), które jednak – gdy przesyła się nimi więcej energii – szybciej się nagrzewają i rozciągają, zwłaszcza gdy panuje duże nasłonecznienie, wysokie temperatury i nie ma wiatru ani deszczu, które schładzałyby przewody. W konsekwencji mogłyby one rozciągnąć się tak bardzo, że mogłyby to doprowadzić do wyładowań elektrycznych np. w pobliżu drzew czy dróg. Uniemożliwiają to oczywiście zabezpieczenia linii, które wyłączyłyby je całkowicie dużo wcześniej, niż mogłyby stanowić jakiekolwiek zagrożenie, ale w konsekwencji nie byłoby jak przesłać wymaganej na północy kraju mocy. Aby odciążyć linie w środkowej Polsce – na styku województw wielkopolskiego i łódzkiego – niezbędna może się więc okazać ponowna praca Elektrowni Pątnów I z większą mocą. Dzięki ogłoszeniu „zagrożenia” jej właściciel – ZE PAK mógłby zrzucać do jezior konińskich nieznacznie cieplejszą wodę z chłodzenia bloków energetycznych, niż ta, którą może wypuszczać na co dzień.
Zobacz także: Rekordowe ceny prądu z powodu upałów
Ostatecznie jednak, jak mówi w rozmowie z WysokieNapiecie.pl osoba znająca sytuację w Pątnowie, ogłoszenie „zagrożenia” było raczej dmuchaniem na zimne przez PSE. – Wczoraj pracowały cztery bloki, dzisiaj trzy, żeby nie zrzucać wody przekraczającej, przewidziane w pozwoleniu zintegrowanym 35 st. C. Ogłoszenie komunikatu PSE nic nie zmieniło. Elektrownia nie musiała zwiększać produkcji, ani nie zrzucała wody przekraczającej tę temperaturę. Prawdopodobnie PSE chciało sobie zostawić jedynie możliwość chwilowego zwiększenia produkcji w Pątnowie, gdyby było to niezbędne ze względu na rozpływy energii w sieciach. Na szczęście takiej potrzeby nie było. Trzeba pamiętać, że maksymalne temperatury wody wynikają z wiedzy na temat ekosystemu, więc nawet w sytuacji zagrożenia elektrownia może zrzucać najwyżej przez chwilę jedynie delikatnie cieplejszą wodę, bo inaczej mogłoby to zagrażać rybom, a do tego nikt by nie dopuścił bez względu na sytuację w sieciach – tłumaczy rozmówca WysokieNapiecie.pl.
Sytuację poprawią budowane właśnie w kilku miejscach polski linie o napięciu 400 kV. Na jednej z nich z Pątnowa do stacji Jasiniec pod Bydgoszczą kończą się już prace. Inwestor dwa tygodnie temu poinformował, że powstało już 205 fundamentów i zamontowano 179 słupów, a część z nich jest już pomalowana i zaczyna się rozwieszanie przewodów.
Wydawałoby się, że problem niedoboru mocy na północy Polski rozwiązać mogłaby także budowa elektrowni atomowej na wybrzeżu i chłodzona wodą morską z Bałtyku, o którą od dwóch lat stara się minister energii Krzysztof Tchórzewski, a do której z większą rezerwą podchodzi premier Mateusz Morawiecki. Jednak trzy dni temu elektrownia atomowa ulokowana na południowo-zachodnim wybrzeżu Szwecji, także chłodzona wodą morską, musiała całkowicie wyłączyć blok o mocy 900 MW ze względu na… zbyt wysoką temperaturę morza. W sąsiedniej Norwegii temperatury wody są już tak wysokie, że pojawiły się tam kolonie groźnych dla ludzi bakterii. Także nad polskim wybrzeżem woda na powierzchni jest już tak ciepła, że zakwitły sinice. Woda z chłodzenia elektrowni atomowej byłaby odprowadzana w głąb morza rurami, ale i tak miałaby wpływ na temperaturę wody płytkiego jednak Bałtyku. Tymczasem w efekcie zmian klimatu wielotygodniowe upały będą się pojawiać coraz częściej.
Niewiele większą pomocą w takiej sytuacji byłyby też morskie farmy wiatrowe, bowiem nawet na Bałtyku wieje od wielu dni wyjątkowo słabo. Na razie największym wsparciem dla północnej polski jest… Szwecja. Podmorskim kablem w ciągu dnia płynie do nas maksymalna moc 600 MW mocy ze szwedzkich i norweskich elektrowni wodnych.
Mimo wszystko PSE uspokajają, że sytuacja w systemie wciąż jest dobra. Nadal mamy nadwyżki mocy dostępnej na rynku, a oprócz nich operator ma jeszcze kolejne środki zaradcze, wśród których PSE wymieniło te pozyskiwane jako płatne usługi:
- Wykorzystanie dostępnych rezerw mocy w jednostkach wytwórczych niebędących Jednostkami Wytwórczymi Centralnie Dysponowanymi (nJWCD)
- praca interwencyjna elektrowni szczytowo–pompowych, które w krótkim czasie pozwalają na bilansowanie zapotrzebowania na moc – usługa obejmuje źródła wytwórcze o sumarycznej mocy ponad 1600 MW
- Interwencyjna rezerwa zimna (IRZ) – usługa bazuje na wykorzystaniu potencjału wytwórczego jednostek wytwórczych, które planowane były do trwałego wycofania z eksploatacji przed 2016 r., w związku z brakiem możliwości wypełnienia zaostrzonych norm emisji. W ramach IRZ PSE dysponują 830 MW mocy dostępnej
- okresowa praca jednostek wytwórczych z przeciążeniem, tj. mocą większą niż osiągalna
- polecenie pracy jednostek wytwórczych z przekroczeniem parametrów poboru i zrzutu wody do rzek lub zbiorników wodnych w warunkach zagrożenia bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej
Zobacz więcej: Blackout latem już tak bardzo nie straszy