Spis treści
Norwegia, dzięki ogromnej liczbie elektrowni wodnych, przez lata była najtańszym dostawcą energii elektrycznej w Europie, ale zmiany klimatu i nowe technologie w energetyce właśnie zmieniają układ sił na kontynencie. Za dostawy energii elektrycznej w czwartek płacono w Norwegii rekordowo wysokie ceny jak na tę porę roku. Dużo taniej było za to w Niemczech, które eksportowały ogromne ilości energii elektrycznej z paneli słonecznych.
Susza i wzrost cen paliw podbijają ceny prądu
Z powodu suszy utrzymującej się w Skandynawii od miesięcy, a teraz także wyjątkowo wysokich temperatur, dochodzących nawet za kołem podbiegunowym do 30 st. C, w norweskich jeziorach jest o 40% mniej wody, niż zwykle. Da się to odczuć także w Polsce. Norwegia jest bowiem największym w Europie magazynem energii. Tamtejsze elektrownie wodne dostarczają prąd ościennym krajom wtedy, gdy ceny u sąsiadów są wysokie i pompują wodę ponownie w górę (zużywając energię elektryczną), gdy prądu w innych krajach jest pod dostatkiem, a jego ceny są niskie. Często energia z tamtejszych hydroelektrowni, przez Szwecję, trafia także do Polski za pomocą kabla pod dnem Bałtyku.
W tym roku wody w norweskich elektrowniach wodnych jest jednak zbyt mało. Nad całym kontynentem, jak zwykle przy wyżowej słonecznej pogodzie, nie ma też niemal zupełnie wiatru. Wczoraj wiatraki pracowały w UE średnio na niespełna 10% swoich możliwości (podobnie było w Polsce, choć kilka dni temu współczynnik ten spadł w naszym kraju nawet poniżej 1%). Z kolei elektrownie węglowe i gazowe, które w wielu krajach muszą pokryć szczyty zapotrzebowania, produkują prąd dużo drożej, niż przed rokiem. O połowę wzrosły bowiem ceny węgla kamiennego i gazu, a dodatkowo o ponad dwa razy podrożały uprawnienia do emisji dwutlenku węgla.
Zobacz także ile energii w tej chwili produkują wiatraki
Zmiany klimatu zwiększają zapotrzebowanie na energię
Fale upałów są nad Europą coraz częstsze. Rekordy średnich temperatur dla poszczególnych miesięcy bite są niemal każdego roku. Także dane Głównego Urzędu Statystycznego pokazują już zauważalny wzrost średnich temperatur w Polsce w ciągu kilku ostatnich dekad. Ze względu na zmiany klimatyczne ten trend prawdopodobnie jeszcze się pogłębi. To oznacza rosnące zapotrzebowanie na energię elektryczną do chłodziarek i klimatyzatorów, które stają się coraz popularniejsze nawet w krajach o umiarkowanym, do tej pory, klimacie.
Moc klimatyzatorów w Unii Europejskiej przekracza już 75 GW – wynika z danych Międzynarodowej Agencji Energii. To trzy razy więcej, niż wynosi letnie zapotrzebowanie na moc całej Polski w szczycie (o godz. 13:00), który z resztą w czerwcu – z powodu upałów – okazał się najwyższy w historii (przekraczając 23,5 GW). Według szacunków WysokieNapiecie.pl wzmożone zużycie energii elektrycznej do klimatyzowania i chłodzenia odpowiada w naszym kraju już za ok. 10% szczytowego poboru mocy w upalne dni i będzie rosnąć. Według MAE Europejczycy kupują dziś per capita więcej klimatyzatorów, niż mieszkańcy Bliskiego Wschodu.
Chłód z ciepła zamiast prądu
Jedną z możliwości rozwiązania rosnącego zapotrzebowania na prąd w upalne dni jest produkcja chłodu z… ciepła. W skrócie, ciepło jest wykorzystywane do schładzania wody za pomocą odparowywania (przy bardzo niskim ciśnieniu woda paruje już w temperaturze 5 st. C, odbierając ciepło z systemu chłodzenia budynku).
Tego typu instalacje na razie można jednak policzyć w Polsce na palcach jednej ręki. Veolia w Poznaniu schładza w ten sposób swój biurowiec (w jednym procesie – trigeneracji – produkuje energię elektryczną, ciepłą wodę i chłód). Podobna instalacja na gaz ziemny schładza budynki Wrocławskiego Parku Technologicznego. Niedawno w stolicy Dolnego Śląska swoje Laboratorium Ciepła i Chłodu otworzyło także Fortum, które chcę tę technologię zacząć stosować w naszym kraju.
Dzięki dofinansowaniu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej tego typu instalacji może pojawić się wkrótce więcej. NFOŚiGW wybrał w tamtym roku do dofinansowania m.in. produkcję ciepła i chłodu z geotermii w hotelu i termach Bania w Białce Tatrzańskiej oraz układ trigeneracji, o mocy 1,2 MWe i wartości niemal 7 mln zł, projektowany przez Veolię w podpoznańskim Buku.
Fotowoltaika też pomogłyby rozwiązać problem
Obok rozwijającej się dopiero w Polsce technologii produkcji chłodu z ciepła, drugim – i co ważne dostępnym od ręki – rozwiązaniem jest produkcja prądu na potrzeby klimatyzacji w panelach słonecznych. Panele fotowoltaiczne dostarczają bowiem prąd dokładnie wtedy, gdy rośnie zapotrzebowanie na chłód – w środku upalnego dnia.
O konieczności rozwoju fotowoltaiki wspomina raport przygotowany przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne po wydarzeniach z sierpnia 2015 roku, gdy konieczna była pierwsza od czasów PRL reglamentacja dostaw energii elektrycznej do odbiorców. Dokument nigdy nie został ujawniony. Z informacji uzyskanych przez WysokieNapiecie.pl wynika jednak, że eksperci rekomendowali jak najszybszą instalację w Polsce przynajmniej 2-3 GW mocy w panelach słonecznych, co pokrywa się ze wzrostem zapotrzebowania odbiorców w upalne dni.
Zobacz: Rząd zakontraktował energię słoneczną za 2 mld zł
Do dzisiaj w Polsce powstało jednak zaledwie 0,3 GW mocy w tej technologii – wynika z najnowszych danych Agencji Rynku Energii. Szansę na wzrost tej liczby miał dać nowy system wsparcia. Tyle, że w wyniku rozstrzygnięcia dwóch rządowych aukcji na budowę paneli słonecznych powstało niewiele nowych instalacji. Wielu spośród inwestorów, którzy wygrali aukcje, ma problemy z uzyskaniem kredytów inwestycyjnych w bankach. Te sparzyły się bowiem na poprzednim systemie wsparcia zielonymi certyfikatami i niezwykle chwiejnej polityce kolejnych polskich rządów wokół odnawialnych źródeł energii.
Zobacz więcej na ten temat: Czarne chmury nad polskim słońcem
Brak polityki rządu najszybciej odczują najwięksi klienci. W Niemczech, które za gigantyczne pieniądze rozwinęły fotowoltaikę na swoim terenie, hurtowe ceny prądu w środku lata są już od kilku lat niższe, niż w pozostałych państwach (na czym korzystają także Austria i Luksemburg, połączone z Niemcami w jeden rynek). Inwestycje pokryli w rachunkach za prąd głównie prywatni klienci i małe firmy, ale wielki przemysł hutniczy i metalurgiczny ma dziś tańszą energię, niż jego konkurenci choćby z Francji czy Polski. Jego utrzymanie, w ocenie Berlina, ma rekompensować odbiorcom prywatnym i małym firmom wysokie dopłaty do energetyki odnawialnej.
Zobacz więcej: Cena energii poraża. Przemysł chce rekompensat