Spis treści
Jeśli plotki o sprzedaży części aktywów przez EDF rzeczywiście są prawdziwe, to prawdopodobnie rząd nakłoni państwowe spółki, aby kupiły i kontynuowały zawieszony projekt budowy nowego bloku w Rybniku. Inwestycja jest warta 6 mld zł.
Paryska centrala EDF nie zabiera głosu w przetaczającej się przez kraj dyskusji o sprzedaży swoich polskich aktywów, szczególnie Elektrowni Rybnik. – Dziękujemy za zainteresowanie EDF, ale tej sprawy nie komentujemy – odpowiedział na nasze pytania Aurélien Cassuto z biura prasowego spółki w Paryżu.
Jednak według doniesień i zagranicznych i polskich mediów, w tym np. „Pulsu Biznesu”, EDF rozważa pozbycie się do 2020 r. aktywów wartych około 10 mld euro, dlatego dokona przeglądu swoich elektrowni konwencjonalnych w Europie. W grę wchodzą także aktywa w Polsce.
– Według naszych informacji trwają rozmowy m.in. z CEZ i EPH, ale też z firmami krajowymi – twierdzi nasz rozmówca z kręgów rządowych. O ofercie złożonej w imieniu Francuzów przez duży bank inwestycyjny opowiadał nam prezes jednej z państwowych grup energetycznych.
Zysk malutki, ale urośnie?
Do EDF należy w Polsce trzecia co wielkości w kraju elektrownia w Rybniku o mocy 1700 MW, oraz trzy duże elektrociepłownie – w Gdańsku, Toruniu, Krakowie. Czy sytuacja spółki w naszym kraju jest tak zła, że firma powinna myśleć o sprzedaży tych aktywów? Ze sprawozdania zarządu za 2014 r., które przestudiowaliśmy w KRS, wynika, że nie ma mowy o jakiejś katastrofie.
Przychody w 2014 r. spadły wprawdzie z 4 mld zł do 3,4 mld, o ponad połowę spadła EBITDA, czyli zysk operacyjny powiększony o amortyzację – z ponad 600 do ok. 343 mln zł, rekordowo malutki był też zysk – zaledwie 5 mln zł. Ale jak pisze zarząd w swym sprawozdaniu 2014 r. był wyjątkowo trudny – hurtowe ceny prądu zjechały do nienotowanych wcześniej nizin, w Elektrowni Rybnik był pożar transformatora, poza tym przez znaczną część roku elektrociepłownie EDF nie zarabiały na sprzedaży czerwonych i żółtych certyfikatów, bo wygasła ustawa.
2015 r. rysuje się trochę lepiej. Zarząd szacował, że EBITDA wyniesie 496 mln zł. Równolegle spółka uruchomiła kampanię sprzedażową skierowaną do małych i średnich firm, podpisała też list intencyjny w sprawie budowy nowej elektrociepłowni w Toruniu z Polskimi Inwestycjami Rozwojowymi.
Trudno więc mówić o całkowitym wstrzymaniu inwestycji – ze sprawozdania wynika, że w 2014 r. przekroczyły 1 mld zł.
Niewątpliwie największą niewiadomą jest sytuacja w Rybniku. Cześć bloków elektrowni Rybnik jest obecnie wyposażona w instalacje odazotowania i odsiarczania, które mają ją dostosować do standardów dyrektywy IED, tzw. BAT (Best Available Technologies – ang.). Ale od 2020 r.obowiązywać będą nowe, jeszcze ostrzejsze BAT, wymagające kolejnych inwestycji. Perspektywy na rynku są jednak takie, że inwestycje te są nieopłacalne. Pisaliśmy o tym m.in. tutaj: Siarka, rtęć, chlorki i azoty czyli nowe energetyki kłopoty.
Trudno zakładać, że EDF będzie, używając popularnego wśród energetyków określenia, palił pieniędzmi.
– Rząd musi się jednak zastanowić, czy jako kraj możemy sobie pozwolić na wyeliminowanie z bilansu jednej z największych mocy systemowych, która wytwarza około 7 proc. zużywanej w Polsce energii. Rozważany jest plan, aby jednostkę tę przejęły wspólnie trzy grupy energetyczne i zrealizowały projekt budowy nowego bloku – powiedziała nam osoba dobrze znająca przebieg prac w Ministerstwie Skarbu Państwa.
EDF chciał rozpocząć budowę bloku o mocy 900 MW o parametrach nadkrytycznych w Elektrowni Rybnik wiosną 2013 r. Zawieszenie przygotowań ogłoszono, gdy projekt nie dostał zakładanej puli ulgowych uprawnień praw do emisji CO2 dla nowych elektrowni, a parlament zmienił system wsparcia dla współspalania biomasy. Zmiana tych dwóch parametrów z punktu widzenia EDF podważyła opłacalność wartego 1,8 mld euro projektu.
Zamiast tego koncern postanowił za 300 mln euro zmodernizować istniejące już bloki, by maksymalnie wydłużyć ich pracę.
Fundusz Starych, ale Jarych
Według przyjmowanych przez osoby związane z MSP założeń, opłacalność nowego bloku w Rybniku miałby zagwarantować szykowany na nowo system wsparcia, zawierający elementy rynku mocy. Ale na razie takich rozwiązań nie ma, zresztą wymagałyby uzgodnienia z Komisją Europejską. I to budzi zastrzeżenia wobec całej koncepcji.
– W dzisiejszych warunkach rynkowych, czyli przy braku wsparcia dla budowy nowych bloków w elektrowniach i implikowanych tym istotnych wątpliwościach dotyczących rentowności tych jednostek, przejmowanie starej elektrowni Rybnik, by wybudować w niej nowy blok, byłoby najgorszym możliwym rozwiązaniem. Oznaczałoby to uprzywilejowanie indywidualnego inwestora (EDF) i przeniesienie ryzyka na spółki z udziałem Skarbu Państwa – ocenia Paweł Puchalski, szef działu analiz Domu Maklerskiego BZ WBK.
– Z punktu widzenia akcjonariuszy polskich spółek energetycznych, nie powinny one działać jako Fundusz Gwarantowania Starych Mocy Wytwórczych. Jeśli państwo uznałoby, że powołanie takiego funduszu byłoby wskazane ze względu na bezpieczeństwo dostaw energii, to powinno go powołać z własnych środków – dodaje Puchalski. Z tym że wówczas, według niego, oprócz potencjalnego odkupienia Rybnika, powinno też znaleźć środki na kilka tysięcy megawatów mocy z Tauronu, kolejne kilka tysięcy MW z PGE, większość bloków ZE PAK oraz starą Ostrołękę Energi.
Wspólny dla grup energetycznych projekt w Rybniku według nieoficjalnych informacji mógłby nie być jedynym, na który zrzucą się grupy energetyczne. Nasi rozmówcy wspominają też o budowie kolejnych bloków węglowych, m.in. Ostrołęka, Czeczott, czy nawet ten niedaleko podlubelskiej Bogdanki planowany niegdyś przez francuskie Engie (dawniej GDF Suez).