Tańsza energia, a dzięki niej reindustrializacja Europy – do tego chce przekonywać Europę wicepremier Piechociński. Zaczyna dzisiaj w Londynie. Jakie ma szanse?
– Do pakietu 3×20 dodajemy jeszcze dwa wyzwania. Jedno, to udział przemysłu, najlepiej nowej generacji, na poziomie minimum 20 proc. PKB. Drugie zadanie, które musimy sobie postawić jako Europa, to stabilizacja, a następnie przejście do 20 proc. spadku cen energii dostępnych dla gospodarki i gospodarstw domowych – mówił we wtorek w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński.
Zdaniem wicepremiera unijny pakiet 3×20 przewidujący ograniczenie emisji gazów cieplarnianych o 20 proc., rozwój odnawialnych źródeł energii o 20 proc. i poprawę efektywności energetycznej o 20 proc. do 2020 roku jest powodem pogorszenia konkurencyjności europejskiego przemysłu. Dlatego Europa, która siada właśnie do stołu rozmów na temat europejskich i światowych celów klimatycznych na kolejną dekadę, powinna wziąć pod uwagę potrzebę reindustrializacji starego kontynentu.
Piechociński chce rozpocząć przekonywanie Europy do tego pomysłu już od dzisiejszej wizyty w Londynie, gdzie spotyka się z wicepremierem Nickiem Cleggiem oraz sekretarzami stanu ds. biznesu oraz energetyki i zmian klimatu.
– Jeszcze kilka lat temu Europa chwaliła się tym, że wyprowadza produkcję za granicę, bo obniża to koszty i zwiększa efektywność naszej gospodarki. Teraz już widać, że to nie był dobry kierunek, bo wcale nie zwiększa naszego PKB a rodzi pytanie, po co Europa będzie potrzebna światu, jak nie będziemy już niczego produkować – mówi prof. Krzysztof Żmijewski z Politechniki Warszawskiej.
Reindustrializacja – cel na kolejną dekadę?
Kierunek reindustrializacji obrały Stany Zjednoczone, które, dzięki gazowi łupkowemu, mają już dostęp do tańszej, niż UE, energii. Tymczasem w ubiegłym tygodniu oficjalnie ruszyły negocjacje Unii z USA w sprawie umowy o wolnym handlu. Jej wejście w życie oznaczać będzie dla Europy poważny problem z konkurencyjnymi cenowo towarami napływającymi zza oceanu.
– Potrzebę reindustrializacji doskonale rozumieją Niemcy, którzy mają udział przemysłu podobny do polskiego. Ale do tej pory glos Berlina był dość osamotniony. W zupełnie innej sytuacji są np. Brytyjczycy i Francuzi, którzy żyją głownie z usług. Gdyby premierowi Piechocińskiemu udało się przekonać Brytyjczyków do potrzeby reindustrializacji, byłby to niewątpliwy sukces.
Ideę 20 proc. udziału przemysłu w PKB mocno lansuje unijny komisarz ds. przemysłu Antonio Tajani. Znalazła się ona nawet w dokumentach Komisji Europejskiej. Trudno odmówić jej słuszności – w końcu to przemysł, a nie usługi czy handel, daje najwięcej miejsca pracy, które są zresztą najlepiej wynagradzane. Ale według naszych źródeł w Brukseli przekucie tego postulatu na twardy język dyrektyw unijnych będzie bardzo trudne. Niechętni temu są Brytyjczycy i Szwedzi, bo uważają, że w ślad za taką polityką przemysłową pójdzie rozluźnienie zasad pomocy publicznej, a temu oba kraje, przywiązane do liberalnych zasad gospodarki, są bardzo niechętne.
Biznes: energia odbiera konkurencyjność
Jeszcze trudniej będzie przełożyć na język prawny propozycję obniżenia cen energii o 20 proc. W teorii trudno będzie znaleźć kogoś kto zaprotestuje. Ale w praktyce… W UE, jak relacjonuje nam wysoki urzędnik Komisji Europejskiej, dominuje pogląd, że wielomiliardowe inwestycje potrzebne w energetyce powinien sfinansować przede wszystkim, sektor prywatny. Ten z kolei oczekuje sensownego zwrotu z inwestycji. Dopóki nie będzie wyraźniejszych sygnałów, że wysokie ceny energii, zwłaszcza dla przemysłu, są istotną przeszkodą dla konkurencyjności Europy, dopóty taki postulat ma niewielkie szanse na realizację.
Takie sygnały docierają jednak do Brukseli coraz głośniej. Biznes krytykuje między innymi tzw. zieloną księgę Komisji Europejskiej proponującą nowe cele klimatyczne do 2030 roku. Europejska federacja organizacji pracodawców Businesseurope przyłączyła się do postulatów reindustrializacji gospodarki UE przekonując, że dojście do 20 proc. udziału przemysłu w PKB Unii pozwoli na tworzenie 400 tys. nowych miejsc pracy każdego roku. Federacja zwraca uwagę, że ceny energii we wspólnocie nie mogą być wyższe, niż w konkurencyjnych gospodarkach. W związku z tym pracodawcy oczekują m.in. wycofania wsparcia dla energetyki odnawialnej.
– Nigdy dotąd tak wielu członków Businesseurope nie krytykowało polityki klimatycznej UE. Widać, że mamy jakiś przełom o myśleniu o gospodarce Unii – ocenia Daria Kulczycka z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, która należy do Businesseurope.
Zielony przestaje być „sexy”?
Energetyka odnawialna, zaraz po celach redukcji emisji dwutlenku węgla, może być pierwszą ofiarą reindustrializacji. W UE wiatraki i panele słoneczne powoli przestają być „sexy”. Coraz częściej mówi się o wycofaniu systemu wsparcia, bo jest zbyt drogi dla przemysłu i konsumentów. W samych tylko Niemczech pochłonie on w tym roku ok. 20 mld euro, w Polsce ok. 3 mld zł. W przeliczeniu na obywatela płacimy w naszym kraju 79 zł rocznie za wsparcie ekologicznej energetyki.
Według naszych rozmówców z Komisji Europejskiej całkiem prawdopodobny jest scenariusz, w którym po 2020 r. nie będzie wiążącego celu dla odnawialnych źródeł energii. Wiele krajów UE ma już ustanowione własne systemy obowiązujące do 2035 roku (podobny horyzont przewiduje polski projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii). Nie wiadomo jednak, czy po 2020 r. także i one nie zostaną przycięte.
Kraje Unii będą ciąć wsparcie z tym mniejszymi skrupułami, im mniej ich firm będą znaczyły na rynku „zielonej” energii, a w tym kierunku ostatnio zmierzamy. Wczoraj Siemens poinformował, że chce sprzedać lub zlikwidować swoją spółkę produkującą panele fotowoltaiczne. Wcześniej zrobił to już Bosch. Niemieccy giganci nie wytrzymali chińskiej konkurencji. Chińczycy od lat są też największymi producentami turbin wiatrowych. W tej branży nie wywalczyli sobie u nas jeszcze miejsca, ale zdążyli już przejąć portugalską spółkę EDP, która jest z kolei jednym z największych w Europie i na świecie inwestorów wiatrowych.
Polski rząd musi do 2 lipca przygotować stanowisko do tzw. zielonej księgi Komisji Europejskiej, która zawiera propozycje zmian w polityce klimatycznej po 2020 r. Czy pomysły Piechocińskiego będą oficjalnym stanowiskiem rządu? Tego nie wiadomo. Resort środowiska, który również ma bardzo wiele do powiedzenia w tej kwestii, nic o nich nie wie. I także jest sceptyczny. Jak powiedział nam wysoki urzędnik MOŚ, minister Marcin Korolec ma zupełnie inną wizję. Skoro polityka klimatyczna i rozwój OZE mają służyć m.in. ograniczeniu importu paliw kopalnych, zwłaszcza gazu i ropy, to dobrze byłoby tu znaleźć jakieś sposoby realnego ograniczenia tego importu.