Menu
Patronat honorowy Patronage
  1. Główna
  2. >
  3. Rynek
  4. >
  5. Ceny energii
  6. >
  7. Po co spółkom energetycznym potrzebna jest giełda?

Po co spółkom energetycznym potrzebna jest giełda?

Politycy reprezentujący Skarb Państwa mają oczywisty konflikt interesów w sprawie giełdowych spółek energetycznych. I żadnego pomysłu jak go rozwiązać.
Depositphotos 545947608 XL

Słowa premiera o tym, że spółki skarbu państwa nie są po to żeby przynosić zyski, w zasadzie nie powinny nikogo dziwić. Teoretycznie inwestorzy giełdowi powinni się przyzwyczaić, że politycy lubią huśtać kursami spółek energetycznych, a to, że firmy te nie zawsze muszą kierować się zyskiem, mają wręcz wpisane w swoje statuty.

Skąd więc paniczna więc wyprzedaż, która zwaliła indeks WIG Energia o prawie 10 proc. a  w przypadku PGE wywołała wręcz komunikat giełdy o „stress market conditions” czyli badaniu, które w skrajnym przypadku może zakończyć się nawet zawieszeniem notowań spółki (na szczęście skończyło się na strachu)

Premier zażądał  raportowania o wszystkich ważniejszych inwestycjach, tak aby sprawdzić „w jaki sposób realizowana jest polityka preferowania polskiego kapitału i polskich przedsiębiorców. „Nie będzie już tłumaczenia, że to jest niemożliwe, bo to jest możliwe. Nie będzie już miejsca na oportunizm”

Premier dodał też, że  „jesteśmy obecnie jako państwo w różnych obszarach polskiej gospodarki, po to, aby realizować interes państwa polskiego, interes polskiego kapitału, polskich przedsiębiorców, polskich firm, czy – tak jak w przypadku energii – także, aby dbać o fundamentalny interes wszystkich Polek i Polaków, bo takim interesem jest powszechnie dostępna i możliwe tania energia”.

Zapewne inwestorzy odebrali te słowa jako zapowiedź zmuszenia spółek do jakichś bliżej niesprecyzowanych niekorzystnych decyzji finansowych. Trwa kampania wyborcza, a spółki skarbu państwa były zawsze wykorzystywane w kampanii – przez aktualny rząd żeby pokazać jak jest wspaniale, a będzie jeszcze lepiej,  a przez opozycję jako dobry powód do rytualnych lamentów.

Czy obawy inwestorów sprawdzą się jeszcze przed wyborami? To się okaże. Przy okazji warto by się zastanowić po co nam są energetyczni czempioni na giełdzie? „Nie dziwi, że ta wypowiedź wywołała poruszenie, w przypadku spółki notowanej na giełdzie, w której udział mają inwestorzy prywatni, oczekuje się, że nadrzędnym celem będzie wzrost wartości, racjonalna gospodarka kosztami i transparentność działań. Jasne i przejrzyste zasady budują zaufanie rynku i są fundamentem uczciwych relacji z akcjonariuszami. Jeżeli obecność Skarbu Państwa jako akcjonariusza zaczyna podważać te zasady, prowadząc do niepewności i podejrzeń o możliwy konflikt interesów, naturalne staje się pytanie o zasadność dalszego notowania takich spółek na rynku publicznym.

Dotyczy to w szczególności firm z sektora energii i surowców. Ich ewentualne wycofanie z GPW mogłoby zwolnić miejsce w indeksie WIG20, który od lat zdominowany jest przez podmioty z udziałem państwa. W efekcie otworzyłaby się przestrzeń dla dynamicznych, prywatnych firm, które mogłyby tchnąć nowe życie w ten kluczowy indeks. Jeśli realnym celem państwa jest budowa silnego, atrakcyjnego rynku kapitałowego, warto rozważyć taki ruch, w grze jest bowiem reputacja rynku i jego zdolność do przyciągania inwestorów instytucjonalnych z całego świata. Trudno dziś bronić tezy, że interes państwowy powinien mieć pierwszeństwo przed interesem inwestora giełdowego – powiedział Strefie Biznesu Eryk Szmyd, analityk XTB.

Po co spółki energetyczne są notowane na GPW to pytanie, które zadaje sobie dziś cały giełdowy światek w naszym kraju.

Na wycofanie spółek z giełdy nikt w rządzie oczywiście się nie zdecyduje, bo budżet państwa musiałby wysupłać kilkadziesiąt miliardów złotych, żeby wykupić papiery od prywatnych akcjonariuszy.

Interesem akcjonariuszy – tych drobnych i tych większych – rządy się nie przejmują, bo jedynym wyjściem jest dla nich pozew sądowy. Na wyrok mogą liczyć po 10 latach i wydaniu kolejnych milionów zł na prawników, więc chętnych brak.

Zresztą co bystrzejsi inwestorzy zdają sobie sprawę, że wprawdzie rządy zmuszają spółki energetyczne do różnych niezbyt zyskownych zachowań, ale jednocześnie dbają o korzystne dla tych spółek regulacje (monopol w budowie II fazy morskich farm wiatrowych, rozmaite rekompensaty, rynek mocy). Wiedzą też, że rządy nigdy nie dopuszczą do upadłości tych firm. Zaś na krótkoterminowych spekulacjach zawsze można coś zarobić.

Jak sprawdzić poziom polskości?

Świat nas dziś uczy w sposób bezwzględny i musimy z tego wyciągnąć wnioski – kapitał ma narodowość. Nasze interesy mają biało-czerwone barwy. Ktoś nazwie to nacjonalizmem gospodarczym? Proszę bardzo, nie mam z tym problemu. Musimy zadbać w sposób bezwzględny i egoistyczny o interesy polskich przedsiębiorców – mówił Donald Tusk.

Zapewne słowa premiera spodobają się wielu Polakom, którzy odbiorą to jako przejaw dbałości o interes polskich przedsiębiorców. Najbardziej zadowoleni będą właściciele prywatnych firm, którzy robią interesy ze spółkami skarbu państwa.

Problem polega na tym, że gdybyś ktoś zmusił tychże prywatnych przedsiębiorców aby np. wybierali tylko polskich dostawców, to odebraliby to – i słusznie – jako próbę odebrania im swobody prowadzenia działalności.

Z wypowiedzi premiera wynika, że spółki skarbu państwa powinny przestać być normalnymi podmiotami gospodarczymi. Zakładając, że spółki te spróbują słowa premiera traktować poważnie, to co mogą zrobić? Mogłyby np. manipulować tzw. SIWZ czyli specyfikacjami istotnych warunków zamówień przy przetargach publicznych.

Np. wiedząc, że  mają do wyboru np. kabelek wyprodukowany w Niemczech i kabelek polski napiszą w SIWZ, że kabelek ma być zielony w niebieskie ciapki, bo taki akurat kabel robi firma z Pcimia.

A gdy polskich firm rywalizujących w przetargu będzie np. trzy? Wtedy  należałoby chyba badać ich poziom polskości. Piszący te słowa podejmie się, za drobną opłatą, opracowania odpowiedniego kwestionariusza sprawdzającego „ilość Polski w Polsce”.

Następnie ze wskaźnika polonizacji trzeba się będzie wyspowiadać.  Kolejne sążniste dokumenty dołączą do rozchwytywanych już przez czytelników raportów dot. ESG.

Uczyć się od Skandynawów czy od Francuzów

To są oczywiście gorzkie żarty, choć pytanie premiera: „gdyby to tylko maksymalizacja zysku Skarbu Państwa miała sens, to właściwie, po co państwo w takiej spółce?” jest jak najbardziej zasadne.

Polski rząd – jakikolwiek by nie był- ma do wyboru dwie drogi. Można spojrzeć na doświadczenia Skandynawów, gdzie norweski Equinor, duński Orsted czy fińskie Fortum są spółkami nastawionymi na zysk, pomimo kontroli swoich rządów. Pod względem ładu korporacyjnego i dbania o akcjonariuszy rządy w Oslo, Kopenhadze i Helsinkach prezentują też inne standardy niż w Warszawie.

Po co zatem tym rządom pakiet akcji? To już temat na inną opowieść, może ktoś z polskiego rządu zapyta o to swych norweskich czy duńskich kolegów.  

I jest też przykład Francji czyli EDF. Ta państwowa firma została częściowo sprywatyzowana, pakiet kilkunastu proc. akcji w 2005 r. zadebiutował na giełdzie.

Ale kolejne rządy w Paryżu – podobnie jak i polski- też nie mogły się zdecydować czy chcą mieć giełdowego czempiona czy też spółkę dbającą o to żeby ceny prądu były niskie a EDF wydawał pieniądze na „odpowiednie” inwestycje np. przejęcie niemal zbankrutowanego producenta reaktorów – Arevy czy kupno od GE fabryki turbin.

W obliczu grożących pozwów od prywatnych akcjonariuszy francuski rząd zdecydował się jednak na wysupłanie 8 mld euro, wykupienie od nich akcji i wycofanie spółki z giełdy. Nad Sekwaną na wyrok czeka się chyba krócej…

zyski spolki
Tak wygląda zysk akcjonariusza kilku giełdowych spółek energetycznych kontrolowanych przez państwa od debiutu do kwietnia 2025 r. Chat GPT obliczył to uwzględniając dywidendy oraz poziom inflacji w danym kraju

EDF jest dziś mniej więcej w takim samym stanie jak francuskie finanse publiczne, a przypomnijmy, że Francja wydaje rocznie na spłatę samych tylko odsetek od długu 50 mld euro rocznie, więcej niż na edukację.

W zeszłym roku agencja ratingowa Fitch obniżyła rating spółki ze stabilnego na negatywny.

Opłakana sytuacja finansowa nie przeszkadza oczywiście francuskim politykom snuć opowieści o tym, jak to zaraz EDF wybuduje czternaście nowych elektrowni jądrowych, choć kompletnie nie wiadomo skąd wziąć na to kasę. Poprzedni prezes spółki, Luc Remont, który miał za dużo zdrowego rozsądku i zadawał trudne pytania, musiał rozstać się z posadą.

W „Paryżewie” standardy ładu korporacyjnego wcale nie są lepsze niż w „Warszawce”.

Po jakiemu mówi kapitalista?

Czy długoterminowo zgodny z interesem państwa i obywateli jest model skandynawski czy  francuski? To zależy czego obywatele oczekują od polityków. Autor tego tekstu może się założyć, że 90 proc. rodaków zgodzi się ze słowami premiera. Także z tymi:

 „Świat nas uczy w sposób bezwzględny, musimy z tego wyciągnąć wnioski, że kapitał ma narodowość, gospodarka ma narodowość, menedżer spółki współprowadzonej przez państwo ma narodowość.  Nasze interesy mają biało-czerwone barwy – oświadczył szef rządu.

Tyle, że zdanie „kapitał ma narodowość”  niesie w sobie mniej więcej ten sam ładunek jakości informacji co zdanie: „politycy są głupi”. Czyli zerowy.

Owszem, decyzje o przepływach kapitału, konkretnych inwestycjach, podejmują „kapitaliści” (uznajmy, że zarządzają kapitałem też nimi są), którzy mają jakąś „narodowość”.

Czasem inwestują w miejscach, które uznają za obiecujące, bez względu na to, gdzie te miejsca się znajdują. A czasem wolą inwestować w swoich krajach bo np. nie mają ochoty wychodzić na nowe rynki.

Czasem okoliczności np.  kryzys skłaniają ich do przepływów kapitału do „bezpiecznych przystani”.

Czasem naciski rządów zmuszają „kapitalistów” aby kapitał trafiał w miejsce do którego normalnie by nie trafił. Co czasem wychodzi kapitalistom na dobre, a czasem wręcz przeciwnie.

Żadnej reguły mówiącej o tym, że „kapitał ma narodowość” nie da się empirycznie potwierdzić, podobnie jak nie da się potwierdzić przy pomocy dowodów tezy, że „politycy są głupi”. Zwolennicy każdej z tych tez mogą przywoływać przykłady na ich poparcie, ale przeciwnicy będą podawać mnóstwo przykładów potwierdzających, że kapitał idzie jednak tam, gdzie jest większy zysk, albo, że politycy wcale nie są tacy głupi.

Rozważając jednak słowa premiera o kapitale i narodowości warto pamiętać, że ok. połowy polskiego długu jest w rękach zagranicznych (30 proc. to wprost tzw. nierezydenci, a z pozostałej części będącej w rękach instytucji finansowych spory kawałek należy do polskich banków kontrolowanych przez zagranicznych akcjonariuszy).

Widać „kapitaliści” pomimo swej narodowej obcości uznają polskie obligacje za interesującą lokatę kapitału.

Ale jeśli premier uważa, że kapitał ma narodowość, to mógłby przekonać bogatych Polaków aby zamiast nieruchomości w Hiszpanii kupowali akcje polskich spółek energetycznych. Bo skoro kapitał ma narodowość, to powinni tak robić, czyż nie?

Rynek energii rozwija:
Zagraniczna prasówka energetyczna: Grecka tragedia we włoskiej rafinerii; Donald Trump topi morską farmę wiatrową; Brytyjscy politycy chcą dalej jechać z koksem; Szkoccy nafciarze upominają się o sprawiedliwą transformację.
Rafineria ISAB w Priolo we Włoszech. Fot. Depositphotos
Rafineria ISAB w Priolo we Włoszech. Fot. Depositphotos
Zielone technologie rozwijają:
Rynek energii rozwija:
Technologie wspiera:
Tydzień Energetyka: Rosyjski gaz ciągle potrzebny; Chiny nie chcą amerykańskiego LNG; Bogdanka fedrowałaby 8 mln ton; Premier o państwowych spółkach;
Terminal LNG w Świnoujściu po rozbudowaniu o trzeci zbiornik. Fot. Gaz-System
Terminal LNG w Świnoujściu po rozbudowaniu o trzeci zbiornik. Fot. Gaz-System
Jeżeli nie mamy wielkiego budżetu na nowy samochód, to do wyboru pozostają nam tylko samochody elektryczne. Po uwzględnieniu dopłaty z programu NaszEauto nic tańszego na rynku nie znajdziemy. Najtańszą elektryczną Dacię po dopłacie możemy mieć za 37 tys. zł, ale pierwszym rzeczywiście funkcjonalnym autem, który pozytywnie mnie zaskoczył, jest Hyundai Inster. Oto jak się spisał w testach.
hyundai inster ev kanapa przod
Elektromobilność napędza:
Geotermia odpowiada za mniej niż 1 proc. ciepła systemowego produkowanego w Polsce. Statystyki w nadchodzących latach może wyraźnie poprawić wykorzystanie tej technologii w największych polskich miastach.
Geotermia, zdjęcie ilustracyjne. Fot. Depositphotos
Geotermia, zdjęcie ilustracyjne. Fot. Depositphotos
Zielone technologie rozwijają:
Technologie wspiera: