Menu
Patronat honorowy Patronage
  1. Główna
  2. >
  3. Energetyka konwencjonalna
  4. >
  5. Węgiel kamienny
  6. >
  7. Niemcy zastanawiają się jak napełnią swój największy magazyn gazu

Niemcy zastanawiają się jak napełnią swój największy magazyn gazu

Zagraniczna prasówka energetyczna: Niemcy i reszta Europy głowią się nad magazynami gazu; Algorytmy przejmują handel na rynkach energii; Amerykańska wojna celna może napędzić zużycie węgla w Azji; Zarobili krocie na kryzysie energetycznym, a teraz ruszają na zakupy.
Niemcy zastanawiają się jak  napełnią swój największy magazyn gazu

Niemcy i reszta Europy głowią się nad magazynami gazu

Po tegorocznej zimie największy magazyn gazu w Niemczech jest niemal pusty, a jego wypełnienie do zadowalających poziomów może być nieopłacalne. Jednak niepewność związana z kosztami zakupu surowca dotyczy magazynów w całej Europie – podkreśla Javier Blas, publicysta Bloomberga.

Podziemny magazyn gazu, znajdujący się w Rehden w Dolnej Saksonii, może pomieścić ponad 4 mld m sześc. błękitnego paliwa. Na koniec marca był on wypełniony w zaledwie 7 proc. wobec ponad 40 proc. wiosną ubiegłego roku.

Również ogólny stan europejskich magazynów był niski i wynosił 34 proc., co oznacza wynik poniżej 10-letniej średniej. Dla porównania po dwóch poprzednich zimach było to kolejno 55 proc. i 58 proc.

Wpływ na to miała znacznie chłodniejsza zima, co skutkowało zwiększeniem zapotrzebowania na gaz na cele grzewcze. Ponadto gorsze wyniki produkcyjne notowała energetyka wiatrowa, co miało wpływ na większe wykorzystanie elektrowni gazowych.

W ciągu ostatnich 15 lat magazyn w Rehden był tak opustoszały tylko w okresie bezpośrednio poprzedzającym atak Rosji na Ukrainę. Jego właścicielem był wtedy Gazprom, ale pod koniec 2022 r. niemiecki rząd znacjonalizował ten obiekt.

Javier Blas zaznacza, że europejskie magazyny powinny już powoli zaczynać uzupełniać swoje zapasy. Problem polega jednak na tym, że ceny gazu pozostają zbyt wysokie. Zazwyczaj wiosną i latem ceny na rynku spadają, co pozwala w tym czasie zakupić surowiec za taką stawkę, która pozwoli na pokrycie kosztów jego magazynowania i jego zyskowną sprzedaż zimą.

Jednak w tym roku jest inaczej, bo na europejskim rynku gazu sytuacja pozostaje napięta, a po zimie chłodniejszej niż w ostatnich paru latach magazyny są bardziej opróżnione. Tymczasem unijne regulacje przewidują, że państwa członkowskie powinny do 1 listopada uzupełnić swoje zapasy gazu do poziomu 90 proc.

To oznacza, że gazu trzeba kupić więcej niż w poprzednich latach, a przy obecnych cenach trudno będzie firmom zgromadzić w magazynach wymagane zapasy bez ryzyka poniesienia dużych strat.

Dlatego na razie – jak wskazuje publicysta Bloomberga – firmy gazowe raczej przyjmują postawę wyczekująca. Liczą m.in. na to, że unijni decydenci przychylą się do postulatu obniżenia wymaganego od państw członkowskich poziomu zapasów, np. do 80 proc. Możliwe, że decyzje w tej kwestii zapadną w kwietniu.

Kluczowa kwestia dotyczy również tego, jak dalej potoczą się wydarzenia dotyczące wojny na Ukrainie, na co wpływ mają rozmowy prowadzone na linii Waszyngton – Moskwa. Również pod kątem potencjalnego powrotu części dostaw rosyjskiego gazu rurociągami do UE przed kolejną zimą.

Javier Blas ocenia, że do połowy mają na rynku może trwać wyczekiwanie. Jeśli do tego czasu magazyny nie zaczną wypełniać się w odpowiednim tempie, tą rządy mogą być zmuszone podjąć działania interwencyjne.

Jak pisze Blas, to klasyczna gra typu „kto pierwszy mrugnie” – firmy handlujące gazem liczą, że przerażone widmem pustych magazynów rządy wprowadzą mechanizm interwencyjny, który pokryje im ewentualne straty. Rządy wolałyby tego uniknąć i czekają, aż pierwsi „pękną” traderzy.

Zobacz również: Rachunki za prąd w rzeczywistości… maleją

Algorytmy przejmują handel na rynkach energii

Rosnący udział OZE, a także duża ilość czynników wpływających na ceny sprawia, że coraz większe znaczenie w handlu energią na europejskim rynku mają algorytmy – zaznacza „Financial Times”.

Dziennik opisuje działalność duńskich firm traderskich, które kładą nacisk na wykorzystanie algorytmów. Wśród nich jest spółka InCommodities, w którą postanowił zainwestować Goldman Sachs. W tej dziedzinie konkuruje m.in. ze spółką Danske Commodities, która należy do koncernu Equinor.

Traderzy pracują nad algorytmami, które dzięki szybszym i efektywniejszym decyzjom pozwolą uzyskać przewagę konkurencyjną na coraz bardziej złożonym rynku. Takim, na który wpływ jednocześnie mają czynniki takie jak choćby poziom nasłonecznienia w Hiszpanii, prędkość wiatru na Morzu Północnym czy wahnięcia produkcji w niemieckich fabrykach.

Już ponad 25 proc. energii w Europie jest produkowanych z OZE, a ceny wahają się od ujemnych w słoneczne i wietrzne dni do niebotycznie wysokich, gdy trwa okres tzw. dunkelflaute.

Ponadto pod uwagę trzeba brać napięcia geopolityczne, regulacje prawne, czynniki makroekonomiczne i wiele innych zmiennych. Traderzy coraz częściej muszą mieć możliwość zmiany swoich pozycji w ostatniej chwili, a to sprawia, że coraz więcej decyzji handlowych jest automatyzowana w oparciu o algorytmy.

„Financial Times” wskazuje, że w 2022 r., który upłynął pod znakiem kryzysu energetycznego, InCommodities wygenerowało blisko 1,1 mld euro zysku netto – niemal dziesięciokrotnie więcej niż rok wcześniej. W przypadku Danske Commodities wzrost był niemal pięciokrotny – do ok. 1,5 mld euro.

Według Epex, europejskiej giełdy energii, 70 proc. obrotów na rynku w 2024 r. zostało objętych systemami zautomatyzowanymi. Dla porównania w 2020 r. było to ok. 44 proc.

Jednak zrzeszająca unijnych regulatorów agencja ACER zwraca uwagę, że rosnąca automatyzacja handlu energią może prowadzić do niezamierzonych błędów.

ACER podkreśla, że szybkość handlu algorytmicznego, w którym zlecenia składane są w milisekundach, stanowi wyzwanie i wymaga monitorowania. Również sami traderzy przyznają, że trzeba wciąż poświęcić wiele uwagi na zrozumienie tego, w jaki sposób algorytmy oddziałują na siebie nawzajem.

Zobacz także: Najniższe ceny prądu w historii. Część odbiorców zarobiła na zużyciu

Amerykańska wojna celna może napędzić zużycie węgla w Azji

Kraje azjatyckie zostały obłożone przez USA najwyższymi cłami. Eksporterzy z tych krajów będą musieli walczyć o obniżenie kosztów produkcji, a to może skutkować zwiększeniem produkcji energii elektrycznej z węgla – uważa Gavin Maguire, publicysta Reutersa.

Wśród nałożonych w minionym tygodniu przez administrację prezydenta Donalda Trumpa najwyższych ceł znajdują się te, którymi objęto Chiny oraz Wietnam, ze stawkami wynoszącymi kolejno 34 proc. oraz 46 proc. Kraje te łącznie łącznie odpowiadają za większość produkcji elektroniki, odzieży, sprzętu sportowego czy mebli kupowanych przez amerykańskich konsumentów.

Wysokie cła zostały też nałożone na inne kraje południowo-wschodniej Azji, mające gospodarki mocno oparte na eksporcie, m.in. na Filipiny (17 proc.), Malezję (24 proc.), Indonezję (32 proc.) i Kambodżę (49 proc.).

Maguire wskazuje, że przy stosunkowo słabym popycie konsumpcyjnym w USA azjatycki eksporterom trudno będzie przenieść wzrost cen na odbiorców bez gwałtownego spadku sprzedaży. Dlatego będą musieli też szukać sposobów na obniżenie kosztów produkcji.

Jednym z nich może być redukowanie kosztów energii, do czego władze poszczególnych państw zapewne będą motywować energetyków, chcąc w ten sposób utrzymać w ryzach kondycję swoich gospodarek. W efekcie można spodziewać się, że ograniczone zostanie korzystanie z droższych paliw, zwłaszcza gazu, na rzecz tańszego węgla.

Publicysta Reutersa podkreśla, że to dobra wiadomość dla firm produkujących i handlujących tym surowcem. Jednocześnie to zły prognostyk dla obniżenia emisji CO2 w tej części świata.

Już teraz kraje azjatyckie należą do najszybciej rosnących pod względem zużycia węgla. Według danych firmy analitycznej Kpler w 2024 r. Chiny zwiększyły import węgla o 10 proc., Kambodża o 26 proc., a Wietnam o 28 proc. Jednocyfrowe wzrosty zaliczyły takie kraje jak Malezja (3 proc.) i Filipiny (5 proc.).

Zobacz też: Czy rząd zdecyduje się na reformy w górnictwie jeszcze w tym roku?

Zarobili krocie na kryzysie energetycznym, a teraz ruszają na zakupy

Największe firmy handlujące surowcami zarobiły krocie w trakcie kryzysu energetycznego. Dzięki temu mogą teraz przeznaczyć zyski na inwestycje w nowe aktywa, które pozwolą im na dalszą ekspansję – analizuje „Financial Times”.

Wśród nich dziennik wymienia takich potentatów jak Trafigura, Vitol, Gunvor oraz Mercuria. Od momentu agresji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r. łącznie zarobiły one na czysto 57 mld dolarów, przy czym Vitol nie publikował jeszcze wyników za 2024 r.

W tym czasie spółki wypłacały hojne dywidendy swoim akcjonariuszom, ale jednocześnie przyglądały się możliwościom zainwestowania w nowe biznesy. Najlepiej w takie, które pozwolą im zwiększyć kontrolę nad globalnymi łańcuchami dostaw.

Inwestują więc w coraz bardziej perspektywicznym sektorze metali, ale też dywersyfikują działalność w sektorze energetycznym, m.in. na biopaliwa. Ponadto kupują też takie aktywa jak stacje paliw, rafinerie czy elektrownie.

Marco Dunand, prezes Mercurii, przyznaje, że ostatnie lata prosperity pozwoliły zbudować kapitał, stanowiący trampolinę do ekspansji. Obecnie grupa ma na celowniku nawet 10 potencjalnych przejęć o wartości powyżej 0,5 mld dolarów każda – głównie aktywów górniczych.

Zarówno Mercuria, jak i Gunvor oraz Vitol, które dotychczas handlowały przede wszystkim ropą naftową, teraz szczególną uwagę koncentrują na metalach. Dlatego tworzą duże zespoły sprzedażowe, aby wykorzystać rosnący popyt na miedź i aluminium. W ten sposób podejmują też konkurencję z Trafigurą, obecnie największą firmą handlującą metalami.

„Financial Times” wskazuje, że ostatnie lata koniunktury przyciągnęły na rynek surowcowy także nowych graczy, m.in. takie fundusze hedgingowe jak Citadel i Millennium. Firma konsultingowa Oliver Wyman szacuje, że 10 największych traderów łącznie od 2019 r. straciło około jednej dziesiątej rynku – zarówno z powodu wchodzenia w ten sektor nowych graczy, jak i rosnącej liczbie odbiorców, którzy kupują surowce z pominięciem pośredników.

Niemniej Oliver Wyman wylicza, że w ubiegłym roku zysk brutto surowcowych traderów wyniósł około 95 mld dolarów. Choć jest to mniej niż w poprzednich dwóch latach, ale i tak 2,5-krotnie więcej niż średnia w latach 2011-2019.

Zobacz także: Śląskie górnictwo: Zarobki z IT, wydajność biedaszybów

Zielone technologie rozwijają:
Rynek energii rozwija:
Materiał Partnera
Firma Electris — czołowy producent komponentów miedzianych i aluminiowych dla sektora elektroenergetycznego, z siedzibą w Białce koło Makowa Podhalańskiego uruchomiła jedną z najnowocześniejszych galwanizerni w Europie.
Galwanizernia Electris Coating Systems (3) a
Technologie wspiera:
Elektromobilność napędza:
Technologie wspiera: