Krzysztof Tchórzewski będzie nowym ministrem energetyki, ale nadzór właścicielski nad większością spółek energetycznych raczej zostanie przy ministrze skarbu Dawidzie Jackiewiczu. Tak sugeruje III Pakiet Energetyczny.
O ile nominacja Dawida Jackiewicza na ministra skarbu była oczekiwana, o tyle Krzysztof Tchórzewski jako minister energetyki jest dużą niespodzianką. Ten 65–letni działacz pierwszej partii Kaczyńskich – Porozumienia Centrum ostatnio mało zajmował się energetyką. Na szefa tego resortu typowano Piotr Naimskiego, choćby z racji dotychczasowej pracy w sejmowej Komisji ds. Energetyki i Surowców i doświadczenia w charakterze pełnomocnika rządu ds. dywersyfikacji dostaw ropy naftowej i gazu w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.
Tchórzewskiemu oczywiście nie można odmówić doświadczenia – jako wiceminister u Piotra Woźniaka w poprzednim rządzie PiS był jednym z architektów pionowej konsolidacji energetyki. Był też wiceministrem gospodarki wyznaczonym do zakończenia negocjacji ze związkami górniczymi w sprawie „Strategii dla górnictwa na lata 2007-2015”.
Gdy jego poprzednik, Paweł Poncyljusz, nie chciał ustąpić w negocjacjach z górnikami (dopuszczał np. zamykanie kopalń), to Tchórzewskiemu polecono, by przejął negocjacje. Jak określili później związkowcy, rozmowy z nowym ministrem stały się „bardziej konstruktywne”. Efekty? W strategii założono m.in., że rząd nie będzie określał szczegółowych działań w sektorze, a tylko ich kierunki. Tak zakonserwowano status quo spółek górniczych i związków zawodowych na kolejnych 9 lat, co przyczyniło się do ich dzisiejszych problemów. Oczywiście nie zdejmuje to z rządu PO-PSL gros odpowiedzialności za obecną katastrofę górnictwa.
Krzysztof Tchórzewski z wykształcenia jest elektrykiem – specjalistą od zabezpieczeń. Ale podczas prac w Sejmie tej kadencji zainteresowania Tchórzewskiego przesunęły się gdzie indziej. Mocno angażował się w sprawy infrastrukturalne, w tym związane z kolejnictwem. Sprzeciwiał się sprzedaży spółki PKP Energetyka, w której wcześniej był członkiem zarządu, funduszowi CVC Capital Partners.
Poglądy przyszłego szefa resortu energetyki można poznać analizując jego interpelacje i stanowiska w dotychczasowej kadencji Sejmu. Nie brak w nich z jednej strony opinii, że budowa farm wiatrowych w Polsce jest niewystarczająco uregulowana i narusza interesy lokalnych społeczności, jak i ponagleń w sprawie przedłużenia systemu wsparcia dla elektrociepłowni.
Z kolei w tegorocznym oświadczeniu dotyczącym sytuacji na Śląsku Tchórzewski stwierdził, że surowce energetyczne takie jak węgiel, gaz i ropa naftowa nie podlegają regułom rynkowym. To zgodne z założeniami programowymi PiS, które za cel stawia utrzymanie dominującej pozycji węgla w miksie energetycznym Polski.
Resort Tchórzewskiego będzie zapewne składał się z departamentów energetycznych Ministerstwa Gospodarki oraz klimatycznych Ministerstwa Środowiska. Nadzór właścicielski nad spółkami energetycznymi na razie zostanie w resorcie skarbu. Tchórzewski wyjaśnił, że przeniesienie nadzoru właścicielskiego wymaga nowelizacji ustawy o działach administracji rządowej. Ale nie wiadomo czy w ogóle do tego dojdzie. Z naszych rozmów z ekspertami bliskimi nowej władzy wynika, że może to być trudne z uwagi na unijną dyrektywę o rynku energii.
Jej art. 15 powiada, że „w celu zapewnienia, zgodnie z zasadami rozdziału własności, całkowitej niezależności eksploatacji sieci od interesów związanych z dostawami i wytwarzaniem, oraz uniemożliwienia wymiany jakichkolwiek informacji poufnych, ta sama osoba nie powinna pełnić jednocześnie funkcji członka zarządów zarówno operatora systemu przesyłowego lub systemu przesyłowego, jak i przedsiębiorstwa prowadzącego działalność w zakresie wytwarzania lub dostaw.
Z tego samego powodu ta sama osoba nie powinna być upoważniona jednocześnie do wyznaczania członków zarządów operatora systemu przesyłowego lub systemu przesyłowego oraz sprawowania kontroli lub wykonywania jakichkolwiek praw względem przedsiębiorstwa wytwarzającego lub dostarczającego energię elektryczną”.
Tchórzewski jako minister energetyki będzie więc nadzorował raczej operatora systemu przesyłowego czyli Polskie Sieci Elektroenergetyczne. W takim układzie nadzór właścicielski nad pozostałymi spółkami energetycznymi skarbu państwa pozostałby przy Jackiewiczu, przynajmniej do chwili ewentualnej likwidacji jego resortu.
Sam Jackiewicz nie należał dotychczas do czołowych polityków PiS. Był wiceministrem skarbu w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, ale nie miał wówczas wiele do czynienia z energetyką. W zeszłym roku przeszedł z Sejmu do Parlamentu Europejskiego i tam działał w komisji ITRE ( przemysłu, badań naukowych i energetyki).
Jego wypowiedzi i pytania na forum PE świadczą o niezłej orientacji w kwestiach energetycznych, ale jednocześnie ortodoksyjnej niechęci do polityki klimatyczno- energetycznej i transformacji sektora forsowanej przez Brukselę.
W czerwcu 2015 r. po prezentacji tzw. letniego pakietu ( czytaj: Jak Bruksela widzi rynek energii) Jackiewicz mówił m.in. „Propozycje zmian zawarte w letnim pakiecie energetycznym to niestety dowód na brak dalekowzrocznego spojrzenia na kondycję całej gospodarki unijnej. Zaproponowane rozwiązania skazują europejską energetykę węglową na upadłość. Unia energetyczna ma oznaczać energetykę opartą jedynie na źródłach odnawialnych. Środki funduszu inwestycyjnego w żadnym stopniu nie zrekompensują strat, które poniosą państwa, których gospodarki oparte są na węglu. Taka sytuacja czeka między innymi mój kraj – Polskę, a ja jestem tutaj po to, by się temu sprzeciwić.
Mówicie Państwo, że kraje takie jak Polska muszą się dostosować i muszą zrezygnować z kopalnych surowców energetycznych. Wypowiadacie te słowa i żądania z lekkością i bez głębszej refleksji. Nie interesuje Was, jakie to oznacza koszty dla mojego i kilku innych krajów. Nie interesuje Was, kto za to zapłaci. Czy wiecie, że spełnienie tych postulatów będzie oznaczało utratę 500 tysięcy miejsc pracy w najbliższej dekadzie w moim kraju? Kto i w jaki sposób to zrekompensuje?”
Problem polega na tym, że Polska nie możliwości zablokowania dyrektyw energetycznych, a wsparcie państw regionu, jak pokazał przykład niedawno głosowanej reformy systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2, jest bardzo kruche.
Na blokowaniu propozycji Brukseli możemy nic nie zyskać, a bardzo dużo stracić, bo od stanowiska Komisji będzie zależeć kształt dyrektywy przydzielającej polskiej energetyce uprawnienia po 2020 r. czy standardy emisji tlenów azotu, siarki i rtęci.
Również ewentualne decyzje o wprowadzeniu rynku mocy w Polsce, którego energetyka wygląda jak kania dżdżu, wymagają uzgodnienia z Brukselą.
No i jest jeszcze kwestia możliwej interwencji Komisji w sprawie pomocy publicznej dla górnictwa.
Polska w kwestii polityki klimatyczno- energetycznej ma wiele do ugrania, ale wymaga to bardzo dobrego rozeznania naszych interesów i możliwości oraz świetnych kontaktów w Komisji, które nowy rząd będzie sobie musiał dopiero wyrobić.
Europosłowi Jackiewiczowi nie można za to odmówić wnikliwości – zadał np. ciekawe pytanie, czy Komisja Europejska w ramach budowy wspólnego rynku energii będzie dążyć do zniesienia wszystkich cen regulowanych (w Polsce dotyczy to gazu i prądu dla gospodarstw domowych) w jednym terminie. Komisja odpisała tak: „Kontakty z państwami członkowskimi skupiają się między innymi na wypracowaniu indywidualnych planów działania, a nie na ustaleniu wspólnego terminu dla wszystkich państw członkowskich”.
Niezależnie od tego jak daleko sięga wiedza obu ministrów na temat bieżących kłopotów górnictwa, będą musieli zająć się problemem „z marszu”, bo Kompania Węglowa ma pieniądze tylko do grudnia. Odchodzący rząd zostawił po sobie plan przejęcia akcji Kompanii przez Towarzystwo Finansowe Silesia, co jednak wymaga czasochłonnej wyceny ich wartości. Jak już pisaliśmy, na odchodnym rząd PO będzie chciał w jakiś sposób zapewnić finansowanie Kompanii przynajmniej do marca.
Przysłowiowym rzutem na taśmę, minister skarbu Andrzej Czerwiński przekazał do TF Silesia 2 proc. akcji PGNiG. Według naszych informacji odchodząca z Ministerstwa Skarbu ekipa chce, żeby TF Silesia pod zastaw tych akcji przygotowała program emisji obligacji dla KW. Pytanie czy nowy rząd będzie chciał kontynuować ten program? Może nie mieć alternatywy, chyba, że zdecyduje się na kolejne wyciąganie zaliczek dla KW od spółek energetycznych.
Nowy rząd będzie musiał też zastanowić się co z wnioskiem notyfikującym w Brukseli pomoc publiczną dla Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Według naszych źródeł ten wysłany w kwietniu zakłada, że kopalnia „Makoszowy” zostanie zamknięta już maju 2016 r. Tymczasem list intencyjny w sprawie jej przejęcia, dość jednak miękko sformułowany, podpisała Polska Grupa Energetyczna. Ratowanie „Makoszowów” z ekonomicznego punktu widzenia nie ma sensu, ale podobnie jak kopalnia „Brzeszcze”, może to być „projekt polityczny”.
Nie jest niespodzianką, że nominacja Tchórzewskiego została bardzo dobrze przyjęta przez związkowców. Szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności” Dominik Kolorz już wyraził zadowolenie i zaapelował o… obniżkę VAT na węgiel. Na takie pomysły szkoda nawet czasu, unijna VI Dyrektywa mówią jasno, że każdy kraj może mieć dwie stawki – podstawową, nie mniejszą niż 15 proc. ( w Polsce 23 proc.) i obniżoną ( nie mniej niż 5 proc. ) na niektóre towary (np. żywność i leki). Możliwość wprowadzenia specjalnej stawki 15 proc. dla węgla nie ma.