Spis treści
We wtorek prezes Urzędu Regulacji Energetyki zatwierdził taryfy dla dystrybutorów energii elektrycznej. Była to ostatnia niewiadoma niezbędna do wyliczenia ile większość z nas zapłaci za prąd w 2025 roku.
Chociaż, jak wynika z informacji WysokieNapiecie.pl, dystrybutorzy energii elektrycznej w swoich pierwszych wnioskach występowali o podniesienie opłat dystrybucyjnych nawet o kilkanaście procent, to ostatecznie Prezes URE, dr Rafał Gawin, zgodził się jedynie na… obniżki taryf.
Maleją koszty sieci dystrybucyjnych i kogeneracji
U wszystkich największych dystrybutorów maleje główny składnik opłat dystrybucyjnych, czyli „składnik zmienny stawki sieciowej”. W tej opłacie przenoszone są w pierwszej kolejności koszty zmienne dystrybucji, a więc straty na transformacji energii i koszty kradzieży prądu. Energia elektryczna na pokrycie strat nieznacznie potaniała (ceny hurtowe na giełdzie spadły), co stworzyło przestrzeń do niewielkich obniżek w tym obszarze.
W istotnej części „składnik zmienny…” przenosi jednak także koszty stałe funkcjonowania i rozwoju sieci dystrybucyjnych. Od dekad był to sposób na większe obciążenie kosztami rozbudowy sieci tych odbiorców, którzy zużywają więcej energii. Konsekwencją przenoszenia część kosztów stałych w opłatach zmiennych jest jednak to, że gdy ilość dostarczanej energii rośnie, dystrybutorzy otrzymują więcej pieniędzy, chociaż ich koszty stałe się nie zmieniają. Tak dzieje się w tym roku, bo pobór energii z sieci dystrybucyjnych przez gospodarstwa domowe rośnie.
Chociaż część z tego wzrostu generują gospodarstwa domowe prosumentów rozliczających się w net-meteringu (praktycznie nie dokładają się oni do utrzymania sieci dystrybucyjnych), to jednak różnicę w przychodach na takich rozliczeniach pokrywają dystrybutorom sprzedawcy energii.
Obok tych dwóch czynników prospadkowych, dystrybutorzy energii mieli też szereg argumentów za podniesieniem opłat dystrybucyjnych – potrzebują pieniędzy na przyśpieszenie przyłączania odbiorców i wytwórców, czy rosnące koszty kapitału (wynikające z wysokich stóp procentowych). Najwyraźniej te czynniki wg regulatora miały zbyt małe znaczenie.
O niemal połowę zmalała też niewielka „opłata kogeneracyjna’, służąca wsparciu produkcji prądu w kogeneracji (wspólnie z ciepłem na potrzeby np. miast).
Rosną kosztów przesyłu i OZE
Symboliczny spadek „składnika zmiennego stawki sieciowej” i „opłaty kogeneracyjnej” w znacznej mierze rekompensuje jednak wzrost „opłaty jakościowej”. To pieniądze trafiające do PSE, czyli jedynego w Polsce operatora systemu przesyłowego elektroenergetycznego. Pokrywają koszty bilansowania systemu czy rozbudowy i utrzymania sieci najwyższych napięć. PSE rozbudowuje w ostatnich latach sieci m.in. pod kątem przyłączenia elektrowni atomowej i morskich farm wiatrowych na Pomorzu, co przyczynia się do systematycznego wzrostu tego elementu naszych rachunków za prąd. Wzrost tej „opłaty jakościowej” jest jednak mniejszy od wspomnianego już spadku „składnika zmiennego…”.
Nawet minimalne podniesienie opłaty OZE (wspiera budowę „zielonych” elektrowni) nie zmieniło już ostatecznego salda kosztów gospodarstw domowych w pierwszej połowie 2025 roku. Ceny dystrybucji do końca czerwca 2024 roku będą minimalnie niższe niż obecnie.
Zamrożenie opłaty mocowej do 30 czerwca 2025
Jedynie do końca czerwca rząd zamroził bowiem opłatę mocową na poziomie 0 zl. To system dotowania funkcjonowania istniejących elektrowni węglowych oraz budowy nowych bloków gazowych i magazynów energii. Jest jednym z największych systemów wsparcia w polskiej gospodarce, o budżecie blisko 9 mld zł rocznie, z czego gospodarstwa domowe pokrywają ok. 2 mld zł. Dzięki przedłużeniu, obowiązującemu obecnie, zamrożeniu opłaty mocowej, przeciętne polskie gospodarstwo domowe oszczędza (w rachunkach za prąd) kilkanaście złotych miesięcznie. Ostatecznie koszty te jednak i tak poniesiemy, tyle że poprzez podatki.
Zamrożenie cen prądu do 30 września 2025
O trzy miesiące dłużej, do 30 września 2025 roku, obowiązuje natomiast „zamrożenie” cen samego prądu. Rząd przedłużył bowiem obowiązywanie ceny maksymalnej (50 gr/kWh netto) w stosunku do gospodarstw domowych. Bez tego mechanizmu ceny prądu wzrosłyby od 1 stycznia o 13 gr/kWh netto. Dla przeciętnego odbiorcy oznaczałoby to wzrost rachunków za prąd o ok. 10%.
Spadek łącznych rachunków za prąd w pierwszej połowie 2025
Dzięki zamrożeniu cen prądu i minimalnemu spadkowi kosztów dystrybucji, miesięczne rachunki za prąd odbiorcy korzystającego z całodobowej taryfy regulowanej G11 i zużywającego 2000 kWh rocznie, będą w pierwszej połowie 2025 roku o symboliczne kilkadziesiąt groszy niższe od obecnych.
Co z cenami prądu od 1 lipca 2025?
Przyjmowane przez rząd Tuska w pośpiechu przed końcem roku przepisy o „mrożeniu” cen prądu w 2025 roku są de facto kontynuacją polityki rządu Morawieckiego, a zatem kupowania głosów wyborców za ich własne pieniądze. „Zamrożenie” rachunków za prąd pokrywane jest bowiem z podatków płaconych przez wyborców.
Nieustanne pasmo wyborów, po elekcji prezydenta w połowie 2025 roku, będzie mieć jednak krótką przerwę w 2026 roku, zanim ruszy kolejna kampania wyborcza do parlamentu (2027), a następnie ponownie do samorządów (2028).
Być może dlatego „mrożenie” opłaty mocowej zaplanowano (na razie) tylko do połowy roku, a „mrożenie” cen prądu do końca września. Nie jest jednak powiedziane, że w drugiej połowie przyszłego roku ceny detaliczne zaczną odzwierciedlać koszty produkcji i zakupu prądu.
Każde kolejne „mrożenie” cen przez rząd buduje bowiem wśród wyborców oczekiwanie, że ceny już nigdy nie wzrosną, a odpowiedzialność za każdą podwyżkę ponosić będzie rząd. Prowadzi to do uzależnienia polityków, spoglądających na sondaże, od ręcznego sterowania rynkiem energii, trwającego już trzeci rok z rzędu. Każdy premier, który przestanie dopłacać, może przecież potencjalnie podzielić los Gomułki czy Gierka, gdy to tym pierwszym sekretarzom przyszło firmować wzrosty cen prądu i innych towarów, na dotowanie których państwo nie miało już pieniędzy.
Warto zwrócić uwagę, że koszty produktów spożywczych czy usług telekomunikacyjnych, których rząd nie stara się ręcznie regulować, nie mają istotnego wpływu na postrzeganie partii rządzących.
Druga połowa przyszłego roku wydaje się dobrym momentem, aby przestać udawać, że rząd nadal walczy ze skutkami pandemii COVID-19 (z takiego funduszu finansowane jest „mrożenie” opłaty mocowej), bo część najmłodszych wyborców wkrótce może już nawet nie pamiętać co to była za choroba. Oby tylko do tego czasu ceny na rynku hurtowym nie zaczęły nam ponownie rosnąć.