Zamiast dużej elektrowni w obwodzie kaliningradzkim, z której chciano eksportować prąd do Polski, może powstać znacznie mniejsza.
Bałtycka Elektrownia Atomowa to jedna ze sztandarowych inwestycji Rosatomu. W miejscowości Nieman w pobliżu granicy z Litwą ma stanąć siłownia o mocy 2300 MW. Pierwszy 1150 megawatowy blok miał stanąć już w 2016 r., drugi – w 2018, choć zdaniem jednego z inżynierów francuskiego Alstomu, który współpracuje przy budowie elektrownia będzie miała ok. dwuletni poślizg.
Budowa pochłonie 5 mld euro. Prace ruszyły trzy lata temu. Jeden z nas wraz z grupą dziennikarzy z Polski i krajów bałtyckich odwiedził plac budowy w 2011 r. Tempo z jakim Rosjanie posuwali się z robotą robiło wówczas wrażenie. Aż chciałoby się żeby tak szybko powstawała pierwsza polska elektrownia atomowa.
Wydawało się, że Rosjanie szybko wcielą swoje plany w życie.
Tymczasem kilka dni temu w rosyjskich mediach gruchnęła wieść, że budowa elektrowni atomowej została wstrzymana. Powoływano się na dokument podpisany przez Władimira Limarenkę, szefa jednej ze firm budujących elektrownię, który jakoby miał informować o przerwaniu robót i skierowaniu pracowników na inne budowy.
Publikacja dokumentu wywołała spore zamieszanie. Zaniepokojone były zwłaszcza władze obwodu kaliningradzkiego – tak ogromna budowa tworzy tam tysiące miejsc pracy.
– To nieporozumienie – mówi nam Siergiej Bojarkin, dyrektor projektów w Rosatomie. – Budowa trwa i nie zamierzamy jej przerywać. Ale przyznaje, że trwają analizy czy nie należałoby raczej zainstalować w elektrowni reaktorów mniejszej mocy. Jakiej? – Za wcześnie o tym mówić, trzeba poczekać na wyniki analiz.
Bojarkin wyjaśnia, że możliwa zmiana planów wiąże się z planami Litwy, Łotwy i Estonii, które chcą mieć synchroniczne połączenie z ogólnoeuropejskim systemem energetycznym ENTSO-E. Dziś kraje bałtyckie należą do systemu poradzieckiego, z krajami UE mają tylko wstawki na prąd stały (jedna z nich powstaje między Polską a Litwą).
Po ewentualnym wstąpieniu ich do ENTSO-E obwód kaliningradzki zostałby energetyczną enklawą – import i eksport prądu byłby bardzo utrudniony. A duża elektrownia atomowa miała produkować prąd właśnie na eksport.
W czwartek 13 czerwca sam Limarenko nie pozostawił wątpliwości, że decyzja została podjęta. – Projekt zostanie wstrzymany – powiedział dziennikarzom RIA Nowosti w kuluarach moskiewskiej konferencji Multi D. Limarenko twierdzi, że elektrownia może zostać wyposażona w osiem reaktorów KLT o mocy 40 MW każdy. Reaktory takie dotychczas pracowały tylko na statkach i okrętach, były projektowane 40 lat temu. – Wcześniej nie instalowaliśmy ich na ziemi. Projekt może być gotowy do 2016 r. – powiedział na tej samej konferencji inny menedżer Rosatomu, Aleksander Połuszkin.
Dodał, że kupiona już przez Rosjan turbina Alstomu może być zainstalowana w innej elektrowni w samej Rosji bądź też w budowanej przez nich siłowni w Akkuyu w Turcji.
Według rosyjskich mediów większe reaktory mają powstać dopiero jeśli kraje ościenne wyrażą zainteresowanie importem prądu.
Zdaniem rosyjskich mediów zmiana planów wiąże się z trudnościami Rosjan w znalezieniu zachodnich partnerów do tego projektu. Rosjanie oferowali 49 proc. akcji, prowadzono rozmowy z włoskim Enelem i francuskim EDF. Jednak na razie nic z tego nie wyszło. Ani kraje bałtyckie, ani Polska nie są zainteresowane współpracą z Rosjanami. Rosjanie chcieli pociągnąć kabel do Niemiec, pod morzem wzdłuż gazociągu Nord Stream. Niemcy nie odżegnywali się od takiego projektu, ale kabel kosztowałby dodatkowy miliard euro. Tymczasem niskie ceny hurtowe prądu nad Renem i Łabą stawiają całe przedsięwzięcie pod znakiem zapytania.