Spis treści
Program dopłat do rowerów elektrycznych rozkręcił debatę wśród obywateli. Przeciwnicy kwestionują w ogóle sens dopłacania do elektrycznych bicykli: Elektryczne rowery z dotacjami od rządu. Czekamy na subsydia do kosiarek.
Zwolennicy odpowiadają, że są potrzebne są wszystkie programy, które w miastach ograniczają ruch aut spalinowych.
Czytaj więcej: Czy dotacje na rowery elektryczne mają sens?
Rząd chce przeznaczyć na dopłaty do rowerów elektrycznych 300 mln zł rocznie z Funduszu Modernizacyjnego, czyli specjalnej zakładki do której bogate państwa starej UE wrzuciły część przysługujących im uprawnień do emisji CO2 na wsparcie transformacji energetycznej w biedniejszej części UE. W Polsce tym programem zarządza NFOŚiGW.
Ale kasa z Funduszu podlega bardzo skrupulatnej kontroli, wszystkie programy muszą być zatwierdzane przez specjalny komitet, w skład którego wchodzą m.in. przedstawiciele Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Komitet zatwierdzając program, kieruje się głównie wymiernymi kryteriami, m.in. obniżeniem emisji CO2, które dzięki programowi uda się osiągnąć.
Jak oni to pięknie liczą…
Przyjrzyjmy się zatem jakie cele stawia sobie program. Oficjalne liczby – 300 mln zł rocznie, dopłata w wysokości połowy ceny roweru, nie więcej niż 5 tys. zł. Rower cargo może liczyć na maksymalnie 9 tys. zł dopłaty.
Jeśli pogrzebiemy głębiej w materiałach NFOŚiGW, to okaże się, że analitycy skrupulatnie wyliczyli iż dzięki programowi zaoszczędzimy 83139 ton CO2 rocznie. Oprócz tego z rur wydechowych naszych „samosmrodów” nie wydobędzie się 300 ton pyłu PM 10 oraz 283 tony tlenków azotu.
Szczegółów tych wyliczeń brak, poprosiliśmy więc NFOŚiGW o odpowiedź, jak to skalkulowali. Otrzymaliśmy taką oto odpowiedź:
Przyjęto, że rower elektryczny, rower cargo i wózek rowerowy będą używane przez Beneficjentów programu zamiast samochodów przez 20 dni w ciągu miesiąca. Ponadto przyjęto, że rowery będą użytkowane przez 11 miesięcy w roku – przy czym odjęto 1 miesiąc dot. okresu zimowego, w którym jazda na rowerze, ze względów na niesprzyjające warunki atmosferyczne, nie jest możliwa. Szacowany roczny przebieg dla roweru elektrycznego wyliczony został następująco: 15 km/dzień x 20 dni x 11 miesięcy wynosi 3 300 km/rok
Szacowany roczny przebieg dla elektrycznego roweru cargo/wózka rowerowego: 60 km/dzień x 20 dni x 11 miesięcy wynosi 13 200 km/rok
Po przeanalizowaniu norm emisji samochodów zarejestrowanych w kraju oszacowano, że wybierając rower elektryczny zaoszczędzisz 231 litrów paliwa rocznie co przełoży się na uniknięcie emisji 680 kg CO2/rok.
Wybierając rower elektryczny cargo/wózek 1188 litrów paliwa rocznie co przełoży się na uniknięcie emisji 3765 kg CO2/rok.
Cyklista z dopłatą zimy się nie boi
Czy to realistyczne założenia? Każdy, kto chce skorzystać z dotacji na rower z elektrycznym wspomaganiem, musi zrobić rachunek sumienia.
Autor niniejszego tekstu uważa, że kręci pedałami po Warszawie (na zwykłym rowerze) całkiem sporo, przede wszystkim dojeżdżając do pracy, ale 3300 km nie wykręci.
A to dlatego, że, jak chyba większość warszawskich rowerzystów, jeżdżę od wiosny do zimy. Jazda w pseudozimowej szarudze, po kałużach i błocku przyjemna nie jest, a w dodatku powoduje zwiększone zużycie środków pralniczych. A po śniegu to już w ogóle…
Autorzy programu zakładają, że użytkownik elektrycznego roweru zrezygnuje z jazdy samochodem do pracy, co jest, delikatnie mówiąc, założeniem obarczonym dużym ryzykiem błędu, a w dodatku kompletnie nieweryfikowalnym.
Znaczna część tych, którzy z dotacji skorzystają, przesiądzie się ze zwykłego roweru na elektryczny, ale będzie nim jeździć rekreacyjnie. A do pracy nadal autem…Oczywiście będzie to najzupełniej legalne, przecież urzędnicy nie będą nam sprawdzać liczników w rowerach.
Po ile ta tona?
Ale załóżmy, że rzeczywiście elektrocykliści będą jeździć 220 dni w roku a samochody zostawią w domu. Jaki wtedy będzie wskaźnik uniknięta emisja vs wydane pieniądze? Dzielimy 300 mln zł przez 83139. Koszt jednej niewyemitowanej tony CO2 wyniesie 3614 zł.
To astronomiczna kwota – cena uprawnienia do emisji CO2 kupowanego przez elektrownie i ciepłownie (ekwiwalentu jednej tony) oscyluje wokół 70 euro.
Zapewne znacznie lepiej wygląda to dla rowerów cargo, ale przecież będą one tylko niewielką częścią dotowanych jednośladów.
Wydaje się, że można znaleźć znacznie lepsze sposoby na wydanie 300 mln zł, zwłaszcza w ciepłownictwie, gdzie uniknięta emisja jest też łatwiejsza do sprawdzenia.
Ciekawe co z programem „Mój rower elektryczny” zrobią urzędnicy z KE i EBI. Z nieoficjalnych rozmów portalu WysokieNapiecie.pl wynika, że urzędnicy resortu klimatu liczą się z negatywną decyzją komitetu oceniającego, ale z programu rezygnować nie chcą. W przypadku odrzucenia ma on zostać sfinansowany z innych środków.
W końcu, kto bogatemu zabroni….