Menu
Patronat honorowy Patronage
  1. Główna
  2. >
  3. Technologia
  4. >
  5. Zielony przemysł
  6. >
  7. Zielony wodór wielu chce produkować, ale niewielu chce go kupować

Zielony wodór wielu chce produkować, ale niewielu chce go kupować

Zagraniczna prasówka energetyczna: Zielony wodór łatwiej planować niż produkować; Europejska petrochemia pod presją drogiej energii i Chin; Inwestycje w zielony przemysł w USA wpadły w poślizg.
Engineer with tablet computer on a background of Hydrogen factory
Na całym świecie ogłoszono ponad 1600 projektów produkcji zielonego wodoru. Fot. Depositphotos

Zielony wodór łatwiej planować niż produkować

– Większość z ogłoszonych projektów produkcji zielonego wodoru nie ma podpisanych umów z klientami, którzy byliby chętni kupować to zeroemisyjne paliwo, wskazywane jako sposób na dekarbonizację przemysłu i transportu, a także na magazynowanie energii – donosi Bloomberg.

Agencja powołuje się na dane zebrane przez BloombergNEF, swoje analityczne ramię, które na całym świecie doliczyło się ponad 1600 projektów. Przytłaczająca większość z nich nie posiada zawartej nawet jednej umowy na odbiór zielonego wodoru z planowanych instalacji. A to klienci przesądzą, czy te projekty – wymagające wysokich nakładów inwestycyjnych oraz stabilnych i dużych dostaw energii z OZE – zostaną finalnie zrealizowane.

Przykładowo w USA ten problem dotyczy 77 proc. ze 111 analizowanych przedsięwzięć. W Azji i regionie Pacyfiku jest to ok. 90 proc., a w samych Chinach 90 proc. z 370 projektów. W EMEA, czyli na rynkach Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki jest to łącznie ok. 88 proc. inwestycji. W słonecznej Hiszpanii, która ma jedne z najlepszych w Europie warunków do produkcji zielonego wodoru, zakontraktowanego nabywcy nie ma 90 proc. ze 132 planowych projektów.

– Żaden rozsądny inwestor nie rozpocznie produkcji zielonego wodoru, nie mając dla niego nabywcy. Podobnie żaden rozsądny bankier nie pożyczy pieniędzy inwestorowi, jeśli ten nie będzie miał kupca na swój produkt – opisuje to błędne koło Martin Tengler, analityk BloombergNEF.

W rezultacie wiele przedsięwzięć, które z wielką pompą ogłaszano w ostatnich latach w krajach mających ambicje zostać „wodorowymi emiratami”, ostatecznie może nigdy nie dojść do skutku. Jednocześnie zielony wodór wciąż ma mocne miejsce w prognozach.

BloombergNEF przewiduje, że globalne zapotrzebowanie na to paliwo będzie systematycznie rosnąć, aby w 2050 r. osiągnąć poziom ok. 390 mln ton. Największy popyt będzie generowało hutnictwo, lotnictwo, żegluga morska, energetyka, transport oraz chemia. Sama Unia Europejska założyła, że do 2030 r. będzie produkować 10 mln ton zielonego wodoru rocznie, a drugie tyle będzie importować.

Łatwiej jest jednak stawiać ambitne cele niż je realizować. Na razie wysokie koszty takiego ekologicznego paliwa – nawet czterokrotnie wyższe od wodoru pozyskiwanego z paliw kopalnych – nie budzą entuzjazmu u potencjalnych klientów.

Do tego brakuje odpowiedniej infrastruktury do magazynowania i transportu tego surowca, który jest pod tym względem bardziej kłopotliwy niż gaz ziemny. Stąd analitycy większych szans na sukces upatrują w tych przedsięwzięciach związanych z produkcją zielonego wodoru, które będą ulokowane po sąsiedzku z dużymi odbiorcami, takimi jak huty czy zakłady chemiczne.

Zobacz także: Wiatr i słońce wyprzedziły węgiel i gaz w produkcji prądu w UE

Europejska petrochemia pod presją drogiej energii i Chin

– Przemysł petrochemiczny w Europie zmaga się ze spadającymi marżami. Przyczyną są wysokie ceny energii oraz konkurencja ze strony nadwyżek mocy produkcyjnych w Chinach. Te ostatnie stanowią też problem dla producentów z innych krajów azjatyckich – analizuje Reuters.

Agencja podkreśla, że utrzymywanie się negatywnych trendów to zła wiadomość dla branży, która liczy na podtrzymanie wyników w obliczu transformacji energetycznej, która będzie powodowała spadek zapotrzebowania na paliwa. Pomysłem na osiągnięcie tego celu jest wytwarzanie surowców służących m.in. do produkcji tworzyw sztucznych, czy też chemikaliów używanych przez inne branże przemysłu.

Firma konsultingowa Wood Mackenzie ocenia, że do 2028 r. około 24 proc. światowych mocy produkcyjnych w branży petrochemicznej może być zagrożonych zamknięciem z powodu zbyt niskich marż. Analitycy przewidują, że trudny okres potrwa dłużej niż standardowe 5-7 lat w dotychczasowych cyklach koniunkturalnych.

Wpływ na to ma dalsze zwiększanie mocy produkcyjnych w Chinach, czego nie zatrzymało nawet spowolnienie w tamtejszej gospodarce, przez co nadpodaż na produktów petrochemicznych na globalnym rynku będzie się utrzymywać. Ponadto spodziewany jest wzrost inwestycji w petrochemię na Bliskim Wschodzie.

W efekcie w trudniejszej – nawet od europejskich firm – sytuacji mogą znaleźć się producenci azjatyccy, gdyż tamtejsze zakłady mają mieć bardziej zintegrowane instalacje produkcyjne, co utrudnia elastyczne operowanie ich obciążeniem.

Wood Mackenzie spodziewa się, że w tym roku marże w Azji spadną poniżej zera. W Europie będą nieco lepsze niż w roku ubiegłym, ale i tak o ok. 30 proc. niższe niż przed dwoma laty. O wyniki nie muszą natomiast obawiać się producenci w USA, którzy mogą oczekiwać dwucyfrowych wzrostów marży, w czym zasługa dostępu do tanich surowców, przede wszystkim gazu.

Reuters podkreśla, że w Europie i Azji widać działania podejmowane przez największe firmy, które koncentrują się na sprzedaży i zamykaniu starszych zakładów, a także modernizacji bardziej perspektywicznych instalacji i poszukiwaniu tańszych surowców. Obok tego nacisk będzie kładziony na ekspansję na rynki wschodzące, takie jak Indie, Wietnam czy Indonezja, aby móc tam sprzedawać nadwyżki. Do tego dochodzi jeszcze poszukiwanie niszowych segmentów rynku dla specjalistycznych produktów.

Zobacz też: Niższe ceny ropy naftowej sprzyjają zwalczaniu inflacji sprzyjają

Inwestycje w zielony przemysł w USA wpadły w poślizg

– Około 40 proc. projektów związanych z produkcją nowoczesnych technologii, wspieranych przez Inflation Reduction Act (IRA) oraz Chips Act, notuje opóźnienia w realizacji – ustalił „Financial Times”.

Brytyjski dziennik prześwietlił dotychczasowe efekty IRA, którą przed dwoma laty wdrożyła administracja prezydenta Joe Bidena chcąc wzmocnić potencjał produkcyjny USA w technologiach związanych z transformacją energetyczną, m.in. fotowoltaice, bateriach i samochodach elektrycznych. Równolegle wdrożono też Chips Act, mający pobudzić inwestycje dotyczące półprzewodników.

W obu tych dziedzinach w ostatnich latach USA mocno utraciły na rzecz Azji – zwłaszcza Chin, które zdominowały produkcję i łańcuchy dostaw związane z fotowoltaiką i bateriami. Ambicją Bidena było też ogólne wzmocnienie roli przemysłu, którego udział w amerykańskiej gospodarce systematycznie spadał w minionych dekadach.

Szczyt zatrudnienia w przemyśle USA osiągnęły pod koniec lat 70. XX wieku, gdy w różnego rodzaju fabrykach pracowało ponad 19,5 mln osób, czyli ok. 20 proc. ogółu zatrudnionych. W kolejnych latach produkcja zaczęła jednak być stopniowo przenoszona na tańsze rynki, głównie do Azji.

W 2010 r. Chiny stały się już największą „fabryką świata”. Natomiast przemysłowe dotychczas stany, takie jak Illinois, Indiana, Michigan, Missouri, Nowy Jork, Ohio, Pensylwania, Wirginia Zachodnia i Wisconsin zaczęto nazywać „pasem rdzy”.

Według tegorocznych danych w amerykańskim przemyśle pracuje niespełna 13 mln osób, co stanowi mniej niż 10 proc. ogółu zatrudnionych. W porównaniu do 2019, czyli ostatniego roku przed kryzysem pandemicznym, w fabrykach przybyło ok. 150 tys. etatów. Trudno też oceniać, czy znacząco na dalszy wzrost wpłyną efekty IRA oraz Chips Act, które zakładały wpompowanie ponad 400 mld dolarów w nowoczesne technologie.

„Financial Times” skrupulatnie zajął się monitoringiem efektów obu programów. Z jego ustaleń wynika, że ok. 40 proc. dużych projektów, czyli tych wartych ponad 100 mln dolarów, notuje opóźnienia w realizacji – od dwóch miesięcy do nawet kilku lat, a część oficjalnie wstrzymano na czas nieokreślony.

Łączna wartość tych wszystkich projektów to ok. 84 mld dolarów. Natomiast do największych wstrzymanych inwestycji należą m.in. fabryka baterii LG Energy Solution o wartości 2,3 mld dolarów, rafineria litu Albemarle za 1,3 mld dolarów oraz fabryka paneli fotowoltaicznych Enel za 1 mld dolarów.

Wśród powodów opóźnień firmy podają pogarszającą się koniunkturę w gospodarce, dużą presję cenową ze strony chińskich producentów, czy też niepewność związaną z dalszą polityką państwa po wyborach – w tym obawy przez przed wycofaniem wsparcia dla zielonych technologii, co zapowiada Donald Trump w przypadku powrotu do Białego Domu.

Zobacz również: Dlaczego generatory do turbin wiatrowych nie będą produkowane w Polsce?

Technologie wspiera:
Zielone technologie rozwijają:
Materiał Partnera
Polska ma potencjał, żeby stać się zagłębiem offshorowym dla całej Europy. To się po prostu opłaca, to nikomu nie przeszkadza, to daje nam szansę na zdrowe powietrze i czyste środowisko – mówi wiceminister klimatu i środowiska Miłosz Motyka i zapowiada, że moc produkowana z morskich farm wiatrowych będzie znacznie większa niż ta z energetyki jądrowej.
Floating wind turbines installed in sea. Alternative energy sour
Zielone technologie rozwijają:
Polski offshore wspiera:
Zwykły rower jest bardziej ekologiczny, absurdalny pomysł, który korzyści przyniesie tylko producentom rowerów, wyrzucanie pieniędzy w błoto – to tylko część komentarzy, które można znaleźć w mediach po ogłoszeniu programu dotacji do zakupu elektrycznych rowerów. Zastanówmy się zatem, czy dotacje na rower elektryczny mają faktycznie sens?
rowery elektryczne
Technologie wspiera:
Elektromobilność napędza: