Spis treści
Niepokój na straumatyzowanym rynku gazu
Atak wojsk ukraińskich na obwód kurski w Rosji wywołał lekką panikę na rynku gazu. Ukraińcy zaatakowali m.in. miasteczko Sudża, w który znajduje się jedyna stacja przesyłu gazu rurociągami gazu z Rosji. Gaz ten zasila m.in. Słowację i Austrię, tranzytem przez Ukrainę. Ewentualne uszkodzenie bądź zniszczenie stacji uniemożliwiłoby eksport rurociągiem.
Ceny gazu na hubie TTF w kontraktach na przyszły miesiąc wzrosły do 40 euro za MWh, w marcu pod koniec sezonu grzewczego nie przekraczały 30 euro. Dodatkowym elementem wzbudzającym niepokój traderów jest niestabilna sytuacja na Bliskim Wschodzie.
Czytaj także: Rosyjski gaz wciąż płynie do UE przez Ukrainę. Czy po 2024 r. przestanie płynąć?
Obawy o los stacji w Sudży dołączają się do ogólnej niepewności w kwestii dostaw rosyjskiego gazu przez Ukrainę, ponieważ ukraiński rząd nie przewiduje przedłużenia kontraktu na tranzyt, aczkolwiek nie wyklucza, że umożliwi dostawy gazu.
Ceny prądu zamrożone być może także w 2025 r.
Minister klimatu Paulina Hennig-Kloska w wywiadzie dla „Rz” nie wykluczyła, że maksymalne ceny prądu dla gospodarstw domowych wprowadzone przez ustawę uchwaloną w czerwcu mogą zostać przedłużone również na przyszły rok.
– Uważam osobiście, że w 2025 roku musimy być gotowi na różne scenariusze – mówiła pani minister, dodając, że pojawiły się „lekkie zachwiania na rynku wywołane m.in. wejściem w życie reformy rynku bilansującego. Dlatego też być może przedłużenie mrożenia cen energii ze stałą ceną dla gospodarstw domowych będzie nadal konieczne”.
Czytaj: Elektrownie słono wyceniły moc bilansującą. Zapłacimy 7 mld zł?
Ewentualne mrożenie cen będzie musiało być oczywiście zrekompensowane firmom energetycznym z budżetu, co oznacza prawdopodobnie dalszy wzrost długu publicznego. Będzie to jednak trudne, bo Polska została objęta przez KE procedurą nadmiernego deficytu.
PGG negocjuje ze związkami program dobrowolnych odejść
Do 7 sierpnia organizacje związkowe miały przedstawić stanowiska w sprawie programu dobrowolnych odejść zaproponowanego przez zarząd. 12 sierpnia zaś miało się odbyć spotkanie uzgodnieniowe.
Jak informował „DGP”, PDO przewiduje on odejście w tym roku 400 pracowników. Prezes spółki Leszek Pietraszek dodał w firmowej gazetce PGG, że program dobrowolnych odejść mógłby działać przez 5 lat i wymagałby nowelizacji ustawy o górnictwie, bo obecnie pozwala ona PDO wyłącznie w przypadku zamykania kopalń.
– Z naszych wyliczeń wynika, że w efekcie nowelizacji bylibyśmy w stanie zaoszczędzić kilka miliardów złotych na bieżącą działalność związaną z ponoszeniem kosztów zatrudnienia. Koszt tak przygotowanego PDO dla budżetu może wynieść w ciągu 5 lat ok. 530 mln zł przy założeniu, że ten program dotyczyłby 2 tys. pracowników. Dla nas oznaczałoby to niższe koszty osobowe rzędu 2 mld zł i 1,5 mld zł mniej dopłat do redukcji wydobycia dla PGG – wyjaśniał Pietraszek.