Spis treści
Według rejestru prowadzonego przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa (KOWR) spółdzielni energetycznych w Polsce jest 38. Pierwsza z nich została zarejestrowana w maju 2021 r., a ostatnia 1 sierpnia 2024 r. Wszystkie zajmują się wytwarzaniem energii elektrycznej, choć spółdzielnie energetyczne mogą też produkować biogaz i ciepło.
Najwięcej zarejestrowano ich dotychczas w województwach małopolskim (6), śląskim (5) oraz mazowieckim i wielkopolskim (po 4), a najgorzej prezentują się województwa podkarpackie, lubuskie i łódzkie, gdzie licznik wciąż wskazuje zero. Wszystkie spółdzielnie mają łącznie 124 członków, posiadają 150 instalacji fotowoltaicznych i jeden magazyn energii. Łączna moc zainstalowana to 6,84 MW, z czego tylko dwie spółdzielnie mają do dyspozycji po nieco ponad 1 MW mocy.
Według raportu „Elektryzujące wspólnoty”, który w maju opublikowała Polska Zielona Sieć oraz Beyond Fossil Fuels, na terenie Unii Europejskiej działa ponad 9 tys. wspólnot energetycznych, z czego samych spółdzielni jest przeszło 2,2 tys.
– Energię produkujemy od 2015 r., głównym źródłem są instalacje fotowoltaiczne, generujące prąd, który następnie sprzedajemy do sieci. Zyski nie były zadowalające, dlatego dodatkowo założyliśmy spółdzielnię – tłumaczy Piotr Byczkowski, prezes Spółdzielni Energetycznej Biodar z Ustronia Morskiego, jednej z inicjatyw opisywanych w powyższym raporcie.
Zmiany w prawie są pozytywne, ale rewolucji nie czynią
Bartłomiej Kupiec, prawnik Stowarzyszenia z Energią o Prawie, który specjalizuje się w tematach związanych z energetyką obywatelską, zwraca uwagę, że sama rejestracja w wykazie KOWR nie powoduje, że spółdzielnia rozpoczyna działalność na rynku energii. Wcześniej musi jeszcze zawrzeć stosowne wewnętrzne umowy, jak i umowy z wybranym sprzedawcą energii i operatorem sieci dystrybucyjnej (OSD).
Zdaniem Kupca spółdzielnie odgrywają ważną rolę w demokratyzacji i decentralizacji energetyki, a zaangażowanie lokalnej społeczności jest niezbędne do przeprowadzenia efektywnej i sprawiedliwej transformacji energetycznej.
– Tak mała moc istniejących spółdzielni oraz brak wykorzystania przez nie źródeł ciepła i biogazu wskazuje na to, że istnieje potencjał rozwoju spółdzielczości energetycznej – oczywiście przy wprowadzeniu koniecznych zachęt i poprawy środowiska regulacyjnego – ocenia Kupiec dla portalu WysokieNapiecie.pl.
Zobacz także: Biogazownie mogą stabilizować system, ale droga ku temu daleka
Z 38 istniejących spółdzielni energetycznych aż 36 wpisano do rejestru od stycznia 2023 r., a przyspieszenie nowych wpisów widać przede wszystkim od połowy minionego roku. Powodów zwiększonego zainteresowania można upatrywać w dwóch czynnikach.
Pierwszy to perspektywy związane z możliwością pozyskania wsparcia finansowego, m.in. z Krajowego Planu Odbudowy, czy programu „Energia dla wsi”, prowadzonego przez NFOŚGW dzięki środkom z Funduszu Modernizacyjnego. Jednak – jak na razie – efekty pod tym względem nie wyglądają najlepiej, o czym na naszych łamach można przeczytać w artykułach Energetyka obywatelska nie skorzystała ze środków z KPO oraz Spółdzielnie energetyczne nie dostały szansy na środki z KPO.
Drugim impulsem zwiększającym zainteresowanie spółdzielniami była natomiast ubiegłoroczna nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii, która weszła w życie 1 października 2023 r. W ocenie Bartłomieja Kupca zmiany, które spółdzielniom przyniosła nowelizacja, nie są rewolucyjne, ale mimo wszystko pozytywne. Wśród kluczowych zmian znajduje się m.in. usunięcie ograniczenia liczby członków spółdzielni do 1000.
– Jest to zgodne z ideą energetyki obywatelskiej, według której do spółdzielni energetycznej mogą przystąpić wszystkie zainteresowane podmioty spełniające wewnętrzne zasady takiej społeczności, określone na podstawie statutu – stwierdza ekspert.
Kolejna istotna zmiana to przyznanie spółdzielniom obywatelskiej preferencji w zakresie uzyskania warunków przyłączenia, jeśli należące do niej instalacje OZE spełnią wymogi określone w przepisach prawa energetycznego.
– Takie rozwiązanie może wspierać cele związane z dobrostanem lokalnych społeczności i zrównoważonym rozwojem. W przeciwieństwie do tradycyjnych przedsiębiorstw energetycznych, które są typowo nastawione na zysk, inicjatywy społeczne koncentrują się na korzyściach społecznych, takich jak tworzenie zielonych miejsc pracy czy wzmacnianie lokalnej gospodarki. Dając spółdzielniom preferencje, ustawodawca wspiera te wartości oraz podmioty, które nie są profesjonalnymi uczestnikami rynku energii – stwierdza Kupiec.
Dostęp do sieci jest kluczowy
Tomasz Drzał, dyrektor zarządzający Krajowej Izby Klastrów Energii i OZE, uważa, że zmiany wprowadzone dzięki ubiegłorocznej nowelizacji można oceniać jako przełomowy moment dla rozwoju spółdzielni energetycznych.
– Niewątpliwie jednak dla rozwoju różnych form energetyki lokalnej najwięcej zrobiły wysokie ceny prądu. Żadne działania rządu nie wpłynęły pozytywnie na przełamanie monopolu państwowego na rynku energii. Każda megawatogodzina wyprodukowana z odnawialnych źródeł lokalnych to jedna megawatogodzina mniej w zakupie państwowej, konwencjonalnej energii – mówi Drzał portalowi WysokieNapiecie.pl.
– Trzeba sobie jasno powiedzieć, że każdoczesny ustawodawca, pozornie wspierając rozwój energetyki rozproszonej, z drugiej strony robi wszystko, abyśmy od tych wielkich koncernów energetycznych za bardzo się nie uniezależnili. Musimy zdać sobie sprawę, że społeczności energetyczne, mające do odegrania niebagatelną rolę w kwestii tzw. elastyczności, są większą korzyścią dla samego systemu elektroenergetycznego, niż dla ich twórców i uczestników – dodaje dyrektor.
Wskazuje przy tym, że mimo zmian legislacyjnych i potencjalnego dostępu do wsparcia na inwestycje spółdzielnie energetyczne mają szereg barier do pokonania. Główne przeszkody to skomplikowany system prawny, w tym prawo spółdzielcze, brak pełnego wdrożenia aktów wykonawczych, scentralizowana sieć elektroenergetyczna, a także wciąż zbyt niska świadomość społeczna na temat korzyści płynących z takich inicjatyw.
Pewne bariery prawne – zdaniem Drzała – trudno też logicznie uzasadnić. Chodzi m.in. o to, że członkowie spółdzielni muszą być przyłączeni do zdefiniowanej obszarowo sieci dystrybucyjnej o napięciu niższym niż 110 kV.
– Jak dobrze wiemy, bardzo dużo inwestycji w Polsce odbywa się już właśnie na liniach 110 kV. Trudno uzasadnić ograniczenie dla spółdzielni oraz klastrów strategicznym znaczeniem tych sieci. Eksperci Krajowej Izby Klastrów Energii postrzegają to zdecydowanie jako element systemowo blokujący rozwój energetyki rozproszonej – zaznacza Drzał.
Jak dodaje, ważnym czynnikiem hamującym, z którego jak na razie samorządy wydają sobie nie zdawać sprawy, jest obowiązek (brak wyjątku w ustawie) stosowania zamówień publicznych wobec zakupów energii wewnątrz spółdzielni.
– Naszym zdaniem zdecydowanie powinno się z tego obowiązku samorządy zwolnić, ponieważ aktualnie są one wyjątkowo ułomnym uczestnikiem rynku energii. Nie możemy się oszukiwać – o tanią zieloną energię będą zabiegać wszyscy. Przedsiębiorcom powinno być łatwiej ją zakontraktować niż samorządom. Mimo że, paradoksalnie to często właśnie te drugie podmioty mają lepszy profil poboru energii, pod kątem produkcji z OZE. Z tego, co daje się usłyszeć w sejmowych kuluarach, najbliższa nowelizacja ustawy o OZE może wyjątek od PZP wprowadzić – wyjaśnia dyrektor.
Miasta też trzeba wykorzystać energetycznie
Sporą listę prawnych barier wymienia też Bartłomiej Kupiec. Wśród nich na pierwszy plan wysuwa się wymóg zaspokajania przez spółdzielnię zapotrzebowania na energię elektryczną swoich członków w przynajmniej 70 proc. (do 31 grudnia 2025 r. obowiązek ten został tymczasowo zmniejszony do 40 proc.). Do tego spółdzielnia może wytwarzać energię wyłącznie na potrzeby własne lub jej członków. Oznacza to, że nie może sprzedawać energii innym uczestnikom na rynku energii, co ogranicza jej możliwości zarobkowe.
– Problematyczna jest definicja prawna członka spółdzielni energetycznej, ponieważ zgodnie z jej brzmieniem instalacja OZE, nie może być użytkowana przez potencjalnego spółdzielcę na mocy np. umowy najmu czy dzierżawy. W ramach spółdzielni wykorzystywane mogą być tylko te instalacje OZE, które są jej własnością lub jej członków – wskazuje ekspert.
Jego zdaniem niezrozumiałe jest również ograniczenie terytorialne działalności spółdzielni energetycznej do trzech sąsiadujących ze sobą gmin miejsko-wiejskich lub wiejskich i obszaru jednego OSD, bo wyklucza to mieszkańców miast z możliwości ich zakładania. Takie ograniczenie negatywnie wpływa na możliwości optymalizacji kosztowej spółdzielni względem innych dostępnych na rynku modeli działania.
Jeśli chodzi o rozliczenia ze sprzedawcą zobowiązanym, to spółdzielnie korzystają z net-meteringu, czyli systemu opustów – rozliczenie ilości energii wprowadzonej do sieci wobec ilości energii z niej pobranej odbywa się w stosunku 1 do 0,6. Konstrukcja obecnego systemu wsparcia zakłada zwolnienia z uiszczenia m.in. opłat dystrybucyjnych czy opłaty mocowej.
– Zwolnienie z szeregu opłat jest atrakcyjne, ale obecnie jedynym sposobem dla spółdzielni energetycznych na wykorzystanie nadwyżek energii i odbieranie ich w momentach niedoborów jest korzystanie z sieci dystrybucyjnej jako „wirtualnego magazynu”. Z drugiej strony ze względu na nierynkowy charakter net-meteringu spółki obrotu i OSD nie są zainteresowane aktywną współpracą ze spółdzielniami. Ponadto brakuje systemu wsparcia dla spółdzielni działających w obszarze ciepła czy biogazu – wyjaśnia Kupiec.
Spółdzielnie narzędziem elektryfikacji
Według autorów wspomnianego wcześniej raportu „Elektryzujące wspólnoty” to, że spółdzielni energetycznych jest zdecydowanie za mało i powstają one zbyt wolno, szczególnie martwi w sytuacji, gdy Polska jest jednym z największych i najszybciej rosnących rynków fotowoltaiki w Europie.
Według czerwcowych danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych moc zainstalowana w fotowoltaice przekroczyła ponad 18 GW, a wydane warunki przyłączenia do sieci miało kolejne 32 GW (bez mikroinstalacji).
Na szybszy rozwój spółdzielni liczą też instytucje finansowe, które specjalizują się w kredytowaniu przedsięwzięć związanych z transformacją energetyczną. W opinii Bartosza Kublika, prezesa Banku Ochrony Środowiska, spółdzielnie nie tylko aktywizują lokalne społeczności, ale są też bardzo dobrym sposobem na tworzenie platform współpracy biznesu, samorządów i różnego rodzaju organizacji.
– Kluczowe znaczenie ma dla nich odpowiednie zarządzanie zasobami oraz możliwość korzystania z nowoczesnych technologii, które są coraz bardziej przystępne cenowo. Finansowanie, stosunkowo łatwo dostępne dla takich podmiotów jak firmy, może być wykorzystywane również przez spółdzielnie energetyczne. Trzeba tylko śmielej wspierać ich tworzenie, bo dostępność środków na transformację energetyczną nie będzie trwać wiecznie – komentuje prezes Kublik dla portalu WysokieNapiecie.pl.
Chcąc ułatwić przedsiębiorcom poruszanie się gąszczu zagadnień związanych z transformacją BOŚ Bank opublikował niedawno „Zasady zrównoważonego finansowania. Przewodnik dla MŚP”, które dotyczą aktualnych regulacji i trendów rynkowych. Bank zapewnia, że chce wspierać inwestycje w OZE i magazyny energii. Zwłaszcza te drugie, biorąc też pod uwagę taniejące technologie magazynowania energii, mogą podnieść efektywność działania spółdzielni.
BOŚ Bank postrzega też spółdzielnie jako sposób na przyspieszenie elektryfikacji domowego ogrzewnictwa, w którym ceny energii elektrycznej są decydujące dla opłacalności inwestycji.
Widać to choćby w ostatnich kwartałach, gdzie niepokój dotyczący cen energii, połączony ze spadkami cen gazu i pelletu drzewnego, spowodował, że popyt na pompy ciepła mocno spadł w porównania do okresu boomu, jaki zapoczątkował kryzys energetyczny wywołany rosyjską agresją na Ukrainę.
Potencjał większy od barier
Bartłomiej Kupiec ocenia, że mimo barier prawnych i kontrowersji związanych z systemem wsparcia, założenie spółdzielni energetycznej przynosi korzyści ekonomiczne jej członkom i lokalnej społeczności, co służy to zaspokojeniu ciągle rosnącego zapotrzebowania na energię.
– Kluczowe jest jest zaprojektowanie modelu biznesowego spółdzielni tak, aby osiągnąć maksymalny poziom autokonsumpcji, przy którym oszczędności na opłatach za energię są najwyższe, a także dokładne przygotowanie bilansu energetycznego i prognozy zużycia energii przez spółdzielnię, tak aby spełniła ona w każdym roku warunek pokrycia 70 proc. zapotrzebowania na energię niezbędny do jej dalszego działania – konkluduje ekspert Stowarzyszenia z Energią o Prawie.
Również Tomasz Drzał uważa, że bariery, z którymi muszą zmagać się spółdzielnie energetyczne, nie przekreśla ich potencjału – w szczególności rozwój fotowoltaiki oraz biogazowni na terenach wiejskich i miejsko-wiejskich stwarza ogromne możliwości dla lokalnych społeczności.
– Z drugiej strony rozwój spółdzielni spowoduje zapewne oddanie ich pod nadzór URE, tak jak to obecnie dzieje się z klastrami energii. Marginalizowana będzie rola Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Jest to temat na zupełnie inną dyskusję, natomiast już teraz zasygnalizować trzeba, że dotychczas powstałe spółdzielnie, pod okiem URE, mogą mieć znaczące problemy z bilansowaniem – konkluduje dyrektor zarządzający Krajowej Izby Klastrów Energii i OZE.
Zobacz również: Inwestycje w wiatraki i fotowoltaikę w sieciowym matriksie