Sejmowe komisje energii nie wprowadziły żadnych merytorycznych zmian w rządowym projekcie ustawy o bonie energetycznym. Jednak ostateczny kształt ustawy nie jest jednak przesądzony, a to za sprawą poprawek Lewicy, które poparł także PiS.
Lewica wniosła o podwojenie wartości bonu energetycznego, czyli zamiast 300-600 zł miałby wynosić 600-1200 zł. Jednocześnie chce skreślić przepisy podwajające wysokość pomocy dla gospodarstw domowych używających do ogrzewania prądu.
Lewica wniosła też o podniesienie progów dochodowych, do których gospodarstwo otrzymywałoby bon w pełnej wysokości. W efekcie nie było by zróżnicowania wartości bonu dla gospodarstw ogrzewających się prądem i innych. Poprawki przepadły w głosowaniu, ale autorzy zapowiedzieli wniesienie ich w formie wniosków mniejszości, które będą głosowane przez cały Sejm.
I tu może pojawić się problem, ponieważ w głosowaniu komisji poprawki Lewicy poparł także PiS. Nie wiadomo czy koalicja zdoła zachować spójność. A zakładając, że cała Lewica (26 posłów) zagłosuje za, PiS (189 posłów) także, a jeszcze wmiesza się Konfederacja (18 posłów) i 5 pozostałych posłów z koła Kukiz’15 i niezrzeszonych to KO i Trzecia Droga-PSL nie mają większości.
Oczywiście głosowanie w Sejmie jeszcze niczego nie przesądza, bo zostaje Senat, ale jeśli ostatecznie poprawki Lewicy przejdą, to rząd bo musiałby znaleźć dodatkowe pieniądze na pomoc.
W historii mieliśmy już taki przypadek w kadencji 2011-2015 roku w postaci tzw. poprawki posła Bramory, kiedy to koalicyjny PSL do spółki z opozycyjnym PiS, a przy sprzeciwie PO wprowadziły system taryf dla prosumentów. Co prawda PiS po dojściu do władzy poprawkę Bramory skasował, ale przypadek ten w dziejach parlamentaryzmu pozostał.
Projekt ustawy zakłada obowiązek wystąpienia przez sprzedawców taryfowanych do Prezesa URE o zmianę taryf, zarówno dla prądu jak i gazu. Przewiduje wprowadzenie ceny maksymalnej za energię elektryczną w okresie lipiec-grudzień 2024 r., na poziomie 500 zł/MWh dla gospodarstw domowych oraz 693 zł/MWh dla JST, podmiotów wrażliwych i MŚP.
MKiŚ szacuje, że przy spadku taryf rachunki wzrosną o ok. 29%, bo przestają obowiązywać zamrożone również taryfy na dystrybucję. O ile jednak wzrosną, nie wiadomo bo na te taryfy składa się wiele skomplikowanych elementów. Trudno jednak marzyć o inwestycjach w sieci energetyczne, bez których z kolei nie będzie do czego podłączyć nowych źródeł energii, jeśli taryfy nie będą nawet uwzględniać inflacji.
Gaz nie taki straszny
Dla gazu projekt likwiduje od 1 lipca zamrożenie ceny dla odbiorców taryfowanych na poziomie 200,17 zł za MWh, a nową ceną maksymalną dla wszystkich będzie aktualna taryfa PGNiG. Według rządu, przy założeniu spadku tej taryfy rachunki za gaz wzrosną o ok. 15% Aktualna taryfa PGNiG OD to 291 zł za MWh, tymczasem gaz na rynku jest prawie o połowę tańszy.
Projekt obejmuje też ograniczenie wzrostu kosztów ciepła systemowego przy stopniowym podnoszeniu maksymalnych cen i stawek. Mechanizm rekompensaty w zamian za utrzymanie przez dostawcę cen ciepła ma pozostać przez rok, do końca czerwca 2025, W 2024 roku cena maksymalna ma wynosić 119,39 zł za GJ, a w pierwszej połowie 2025 roku – 134,97 zł za GJ, bez względu na rodzaj paliwa. Według Ministerstwa Klimatu w efekcie rachunek za ciepło pójdzie w górę od 1 lipca o 15%, a od 1 stycznia 2025 roku o 30 proc. w stosunku do obecnego poziomu.
Nie wiadomo jeszcze czy projekt będzie uchwalony na tym posiedzeniu Sejmu. Następne jest za tydzień.