Spis treści
Uczestnicy dyskusji analizując działania podejmowane przez władze w czasie kryzysu zgodnie oceniali, że interwencja była konieczna, aby ochronić odbiorców przed nawet kilkukrotnymi wzrostami cen energii. I zgodny był też wniosek, że podanie od razu terminów wycofywania się z interwencji znacznie ułatwiłoby dziś planowanie dalszych działań, związanych z przyszłością rynku energii.
Ścieżka wyjścia z interwencji
Prezes URE Rafał Gawin ocenił, że interwencje na polskim rynku były skuteczne jeśli chodzi o ochronę odbiorców przez wzrostem rachunków, natomiast dyskusyjne, jeśli chodzi o efektywność. W jego opinii zabrakło jasnego określenia z góry, kiedy nastąpi odejście od interwencji, aby dla nikogo na rynku nie było to zaskoczeniem.
Gawin przypomniał, że mechanizmy interwencji, zastosowane przez poszczególne państwa UE były różne, natomiast te na poziomie Unii szły raczej w kierunku ochrony odbiorców, a nie ingerencji w mechanizmy rynkowe. Gdyby od razu zaplanować ścieżkę wychodzenia z interwencji nie byłoby dzisiejszych problemów – ocenił Prezes URE.
Odbudowanie mechanizmów i sygnałów
Według prezesa TGE Piotra Zawistowskiego interwencja rozregulowała giełdowy mechanizm ustalania ceny, który dla rynku ma duże znaczenie, ponieważ pokazuje rynkową wartość towaru. Natomiast uczestnicy rynku byli zaskakiwani kolejnym etapami interwencji, co widać było po ich zachowaniu, chociażby wstrzymywaniu kontraktowania na rynku terminowym i zwiększonych obrotach na rynku spot. Zamiast celować z pomocą w określone grupy odbiorców, zasiano chaos na rynku hurtowym – dodał prezes TGE. Zaznaczył, że to co się dzieje na giełdzie jest wynikiem, a nie przyczyną kryzysu i podejmowanych interwencji.
Zawistowski ostrzegał też, że choć dziś ceny rynkowe są niższe i stabilizują się, to jednak jest „ryzyko prowizorki kontynuacji rozwiązań z zeszłego roku”.
„Wydaje się, że słuszne byłoby postawienie na rynek i skupienie się na pomocy, tam gdzie jest potrzebna” – ocenił. Jego zdaniem, mechanizmy rynkowe kilkukrotnie pokazały już, że wskazują właściwe ceny i to działają raczej w kierunku ich spadku oraz poprawy sytuacji odbiorców.
Pytanie, czy w tym kierunku pójdą decyzje regulacyjne jest ciągle otwarte – dodał Zawistowski. W ocenie prezesa TGE, rynkowa konkurencja w warunkach zamrażania i ograniczania cen nie działa, bo nie ma kto z kim konkurować. Z drugiej strony, decyzje, jakie będą podejmowane wobec uczestników rynku i użytkowników mechanizmów giełdowych mają charakter polityczny.
Zamrażanie zaciemnia sygnały cenowe
Na znaczenie giełdy energii wskazywał Dariusz Bliźniak z Respect Energy. Jego zdaniem, potrzebne jest miejsce związane z wyznaczaniem ceny referencyjnej na rynku, a tylko koncentracja podaży i popytu w jednym miejscu, wyznaczy prawidłową cenę referencyjną na potrzeby dalszych działań. Nie ma innego takiego miejsca, jak giełda – podkreślał Bliżniak. Jego zdaniem, jeśli państwo interweniuje, zachowując się jak uczestnik rynku, to są to interwencje trafione. Inne zachowania dają więcej szkody niż pożytku. Jako nietrafione zachowanie wskazał m.in. wyznaczenie limitów cenowych przy sprzedaży energii. Wyznaczenie limitów wywołuje niepotrzebne oczekiwania, do połowy 2023 roku sprzedawaliśmy energię w kontraktach 3-letnich o połowę taniej niż ustalone ustawowo limity – argumentował Bliźniak.
Na negatywne efekty przedłużania interwencji wskazywali inni uczestnicy rynku. Janusz Moroz z E.ON przypomniał, że przez ostatnie kilkanaście miesięcy klienci indywidualni mieli ceny niższe niż przed 2021 rokiem, przez co nie mieli żadnych bodźców, aby energię oszczędzać. Ustawodawca wciąż uważa, że ceny trzeba zamrażać, tymczasem w ten sposób likwiduje się sygnały cenowe i inwestycyjne – dodał Mariusz Caliński z Fortum Marketing. Nasi klienci od kilku miesięcy kupują energię po znacznie niższych cenach niż ustawowe limity cenowe – zaznaczył.
—
Materiał powstał we współpracy z Towarową Giełdą Energii