Menu
Patronat honorowy Patronage
  1. Główna
  2. >
  3. Energetyka konwencjonalna
  4. >
  5. Węgiel kamienny
  6. >
  7. Podwyżki w PGG – pyrrusowe zwycięstwo związkowców

Podwyżki w PGG – pyrrusowe zwycięstwo związkowców

Górnicy dostaną średnio ok 400 zł netto miesięcznej podwyżki. Szykują się kolejne spory o płace, a biznesplan spółki będzie bardzo trudny do realizacji. To bardzo groźne, bo zarząd przewiduje, że już po 2020 r. zyski spółki zaczną spadać.
wegiel ilustracja

Koniec negocjacji płacowych w Polskiej Grupie Górniczej wszyscy powitali z ulgą- związkowcy nie musieli sprawdzać siły swojego wpływu na pracowników, których w razie eskalacji sporu trzeba byłoby zachęcić do dwugodzinnego strajku ostrzegawczego. Zarząd ma (chwilowe) powody do zadowolenia, bo strajk zmniejszyłby produkcję węgla, którego i tak brakuje. Wreszcie rząd, który w osobie wiceministra energii Grzegorza Tobiszowskiego patronował porozumieniu ma przynajmniej jeden kłopot z głowy. Na razie.

Porozumienie zawarte ze związkowcami przewiduje, że górnicy zatrudnieni pod ziemią i na odziałach przeróbki węgla dostaną od 400 do 470 zł miesięcznie podwyżki. Pracownicy „na powierzchni” – 280 zł miesięcznie. Średnia pensja w PGG przekracza 6 tys. zł miesięcznie, choć początkujący górnicy zarabiają mniej niż połowę tej kwoty.

wegiel ceny biznesplan pgg

Czy podwyżka płac w PGG ma racjonalne uzasadnienie? Górnicza „Solidarność” napisała, że w warunkach niskiego na Śląsku bezrobocia i rosnących w innych gałęziach gospodarki pensji coraz trudniej znaleźć chętnych do pracy w kopalniach. PGG miała w 2017 86 mln zł zysku. Podwyżki pochłoną  ok. 300 mln zł rocznie.

Ale nie to jest najbardziej niepokojące. PGG korzysta z dobrej koniunktury w górnictwie, na rynku wciąż brakuje ok. 2-3 mln ton miałów energetycznych, które znalazłyby nabywców. Światowe ceny zaczęły spadać, ale wciąż są wysokie. Teoretycznie górnicy mogą więc dostać podwyżki…. jest tylko jedno „ale”. Podwyżki nie mają żadnego związku z wydajnością pracy. Zupełnie jak PRL-owskim powiedzonku „Czy się stoi, czy się leży, podwyżka się należy”.

Największy zysk w PGG wypracowują cztery kopalnie rybnickie – wg nieoficjalnych informacji to nawet 500 mln zł za zeszły rok. I tam górnikom podwyżki rzeczywiście się należą. W pozostałych kopalniach ich sens jest wątpliwy. Dotyczy to zwłaszcza grupy kopalń wokół Rudy Śląskiej a także odziedziczonej po KHW kopalni „Wesoła”. Oczywiście związkowcy będą argumentować, że to nie wina górników pracujących w kopalniach rudzkich, lecz raczej warunków geologicznych. Jednak w takiej sytuacji należałoby zapytać jak zachowałby się racjonalny właściciel. Przecież nie utrzymywałby w ogóle nierentownych lub małorentownych kopalń i dążyłby do jak najszybszego ich zamknięcia po to żeby móc skoncentrować się na najbardziej zyskownych.

Na razie zarządowi udało się wymusić na związkowcach jedno ważne ustępstwo-uzależniono wypłatę tzw. 14-ki od wyników ekonomicznych poszczególnych kopalń. Tylko górnicy z kopalń, które wykonają plan wydobycia, dostaną 14-ki. Przypomnijmy, że 14-ki zostały zawieszone w ramach restrukturyzacji w 2016 r. Zawarte  obecnie porozumienia „odwiesza” je, ale już na nowych warunkach.

Zarząd chciałby aby schemat przyjęty przy 14-kach był podstawą nowego porozumienia płacowego. Dziś bowiem zasady wynagradzania pracowników PGG są kompletnie oderwane od wyników ekonomicznych zarówno spółki jak i pojedynczych kopalń. Ale na to związkowcy nie chcą się zgodzić. Odbyło się już 27 spotkań poświęconych nowemu układowi zbiorowemu. Porozumienia wciąż nie ma. Ma zostać zawarte w tym roku. Jeśli rząd nie naciśnie na związki, Obyśmy się mylili, ale równie dobrze wszystko może zostać po staremu.

WysokieNapiecie.pl poznało pewne szczegóły biznesplanu Polskiej Grupy Górniczej. Powstał jeszcze w 2015 r , po przejęciu kopalń KHW został nieco zmodyfikowany, ale główne założenia się nie zmieniły.

Przede wszystkim zwraca uwagę bardzo wysoka stopa zwrotu dla inwestorów.-udziałowców. Przypomnijmy, że są nimi państwowy trader węglem czyli Węglokoks oraz spółki energetyczne- PGE, Enea, Energa i PGNiG. PGG obiecuje im, że w 2022 r. czyli w momencie, w którym będą mogli zgodnie z umową wyjść ze spółki będzie ona warta 7,7 mld zł. To oznacza, że stopa zwrotu wyniesie 16,2 proc. Jest to bardzo przyzwoity wynik nawet dla przedsiębiorstw prywatnych – o ile oczywiście zostanie osiągnięty. Jastrzębska Spółka Węglowa – jeden z blue chipów naszej giełdy wydobywająca znacznie droższy węgiel koksujący jest w tej chwili warta ponad 9 mld zł.

Według naszych informacji po fuzji z KHW rozważano obniżenie zakładanej stopy zwrotu, ale ostatecznie zostawiono te 16,2 proc. w obawie przed reakcją Komisji Europejskiej. Jak usłyszeliśmy nieoficjalnie, właśnie osiągnięcie stopy zwrotu dla inwestorów jest przedmiotem największych obaw zarządu PGG.

Zarząd PGG prawidłowo przewidział w 2015 r. że ceny węgla wzrosną, ale poziom, które sobie założył na najbliższe lata jest więcej niż optymistyczny. W 2021 r. średnia cena węgla ma wynieść 290 zł za tonę czyli 13,8 zł za GJ. Nawet zakładając, że znaczną część tej średniej pożera węgiel gruby, który idzie do odbiorców indywidualnych po 500-600 zł za tonę, to i tak ceny miałów dla energetyki będą rosnąć w tempie, które elektrowniom węglowym trudno będzie zdzierżyć. Już obecnie wahają się między 11 a 12 zł za GJ. Teoretycznie to dobrze dla PGG, która przecież od czasu połączenia z KHW ma dominującą pozycję na rynku. Ale wysokie ceny węgla i rosnące cen uprawnień do emisji CO2 będą pchać spółki energetyczne do dywersyfikacji źródeł – inwestycji w OZE i elektrownie gazowe. Rynek mocy w wersji ostatecznie uzgodnionej z Komisję Europejską wbrew opiniom ekologów może przynieść elektrowniom węglowym znacznie mniejsze przychody niż oczekiwano. W ciągu kilku najbliższych lat coraz mniej węgla będą zużywać także mniejsze miejskie ciepłownie. Wprawdzie unijna dyrektywa MCP, która zaostrza do wymagania środowiskowe wchodzi w życie dopiero w 2025 r. , ale część ciepłowni przygotowuje się już teraz. Na niedawnej konferencji w Mielcu prezes ciepłowni w Białej Podlaskiej opowiadał o planach przestawienia się w całości na biomasę w ciągu najbliższych lat.

To wszystko oznacza, że po 2022 spadnie zużycie węgla w Polsce. Trzeba przyznać, że w biznesplanie zarząd PGG dostrzega to wszystko i dlatego ostrzega, że „poprawa wyników będzie trwała do 2020 r.”. Po fuzji z KHW biznesplan częściowo uległ zmianie, ale akurat to stwierdzenie jest ciągle prawdziwe. Nie wiadomo czy w tej sytuacji  aktualne są też  plany oszczędności. W sumie PGG miała zmniejszyć koszty pracownicze o ponad 2 mld zł do 2020 r. Z tego dzięki obcięciu tzw. „Barbórki” i „14-ki” wychodziło 1,3 mld zł.  445 mln zł zaoszczędzi dzięki temu, że podatnicy wzięli na siebie wypłatę tzw. deputatu węglowego. Tymczasem związkowcy, którzy w 2016 r. pod naciskiem zarządu zgodzili się podpisać porozumienie o zawieszeniu „14-tek”, teraz zapowiadają procesy sądowe bo jakoby odbyło się kosztem utraty praw nabytych.

A od 2019 r. PGG i całe polskie górnictwo znajdzie się w zupełnie nowej sytuacji prawnej. Zgodnie z rozporządzeniem Rady UE z 2010 r. spółki wydobywające węgiel kamienny mogły zrzucić na budżet państwa koszty zamykania nierentownych kopalń. Ale jest jeden warunek – te kopalnie muszą być skierowane do Spółki Restrukturyzacji Kopalń do końca 2018 r. Tymczasem jest mało prawdopodobne, aby w tym roku jeszcze wrzucono tam jakąś kopalnię – mamy rok wyborczy a związkowcy są zamykaniu kopalń przeciwni. Oficjalnie ze względu na skutki społeczne, ale bezrobocie na Śląsku jest wyjątkowo niskie, więc chyba większe znaczenie ma fakt, że po zamknięciu kopalni znikają związkowe etaty.

Tymczasem od 2019 r. idące w setki milionów zł koszty zamykania kopalń będą obciążać samą PGG i w najgorszym wypadku mogą deoprowadzić całą, zatrudniającą bezpośrednio ok. 40 tys. ludzi, firmę do bankructwa. Fakt ten, choć dobrze znany zarówno związkowcom jak i rządzącym, w ogóle nie spędza im snu z powiek.

W ten sposób powielany jest znany od lat schemat – zyski z lat koniunktury są przejadane, restrukturyzacja – spóźniona i zbyt płytka. Związkowcy mają to w głębokim poważaniu bo i tak będą wmawiać górnikom i społeczeństwu, że odpowiedzialność ponosi rząd. Rządzący zaś nie czują w sobie siły żeby zrobić to, co powinno być zrobione. I w ten sposób górnictwo i górnicy wciąż  pozostają zakładnikami cwaniactwa i indolencji.