Menu
Patronat honorowy Patronage
  1. Główna
  2. >
  3. Odnawialne źródła energii
  4. >
  5. Niemieckie wiatraki „made in Poland”

Niemieckie wiatraki „made in Poland”

Polski przemysł ma duży potencjał do rozwoju łańcucha dostaw lądowej energetyki wiatrowej. Jednak bez nowelizacji tzw. ustawy odległościowej, która blokuje ten sektor OZE, ta szansa może nie zostać w pełni wykorzystana.
Generator Produkcja Opole. Fot. GPO
Hala produkcyjna spółki Generator Produkcja Opole. Fot. mat. pras.

Rządowy projekt nowelizacji tzw. ustawy odległościowej od lipca leży w sejmowej zamrażarce, bo Zjednoczona Prawica jest w tym temacie podzielona. Solidarna Polska oraz antywiatrakowe środowiska w PiS nie chcą słyszeć o liberalizacji zasady 10H.

I nie wydaje się, aby jakiekolwiek argumenty mogły ich do tego przekonać – nieważne czy dotyczące taniej energii, pozytywnego wpływu na gospodarkę czy też wysokiego poziomu poparcia społecznego dla budowy wiatraków. Pisaliśmy o tym obszernie na początku października w artykule pt. Walka z wiatrakami: politycznie nieopłacalna, a dla Polaków kosztowna.

Niekończąca się nowelizacja

Nowelizację na pewno udałoby się bez problemu przegłosować dzięki wsparciu ugrupowań opozycyjnych, ale PiS wolałoby unikać takich rozłamów w koalicji rządzącej – zwłaszcza w perspektywie zbliżających się wyborów parlamentarnych.

Dlatego rząd próbuje jakoś z tej sytuacji wybrnąć, bo nowelizacja ustawy odległościowej jest również jednym z kamieni milowych wymaganych do uruchomienia pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Temu ma służyć przyjęta przez rząd 13 grudnia autopoprawka, która przewiduje, że inwestor będzie miał obowiązek zaoferowania co najmniej 10 proc. udziałów w farmie wiatrowej mieszkańcom danej gminy.

Zobacz więcej: Mieszkańcy będą mogli kupić udziały w farmie wiatrowej

Piotr Müller, rzecznik rządu, zapowiedział, że dzięki tej poprawce projekt nowelizacji będzie mógł być procedowany na najbliższym posiedzeniu Sejmu w styczniu. Jednocześnie trudno oceniać jej skuteczność na Solidarną Polskę czy marszałek Sejmu Elżbietę Witek, która „mrozi” projekt nie nadając mu numeru druku sejmowego. Przeciwnicy nowelizacji nie zgadzają się bowiem przede wszystkim na minimalną odległość wiatraków od zabudowań wynoszącą 500 m. Autopoprawka w tym względzie niczego nie zmienia.

1
Źródło: OSR dla projektu ustawy o zmianie ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych oraz niektórych innych ustaw.

Przypomnijmy, że według projektu nowelizacji generalna zasada 10H (10-krotności wysokości turbiny wiatrowej w maksymalnym wzniesieniu łopaty wirnika) ma zostać utrzymana. Jednocześnie pozwoli posadowić wiatraki w bliższej odległości od elektrowni – po dodatkowych konsultacjach samorządu z lokalną społecznością, przeprowadzeniu oceny oddziaływania na środowisko i przy zachowaniu minimalnej odległości 500 m od zabudowań.

To pozwoliłoby dokończyć projekty farm wiatrowych, których rozwój zatrzymało wprowadzenie restrykcyjnych przepisów w 2016 r. Ich wznowienie mogłoby nastąpić w ciągu 2-3 lat od wejścia w życie nowelizacji. Na całkiem nowe projekty, które będą mogły skorzystać z nowoczesnych i bardziej wydajnych turbin, trzeba będzie poczekać znacznie dłużej.

Łańcuch dostaw z dużym potencjałem

Pozostaje więc czekać do stycznia 2023 r., aby sprawdzić to, ile są warte zapowiedzi rządu. Każdy kolejny dzień z obowiązującymi przepisami ustawy odległościowej powiększa lukę wykonawczą w energetyce wiatrowej. Zwłaszcza, że nowelizacja ustawy według pierwotnych planów miała wejść w życie już w 2021 r.

W tym miejscu możemy wrócić do tematu krajowego łańcucha dostaw. Z danych zebranych przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW) wynika, że obecnie na terenie naszego kraju działa ok. 1000 firm produkujących komponenty do elektrowni wiatrowych.

Pod koniec 2021 r. Instytut Jagielloński (IJ) na zlecenie PSEW przygotował „Diagnozę obecnej sytuacji i potencjału krajowego łańcucha dostaw dla lądowej energetyki wiatrowej w Polsce oraz rekomendacje na rzecz optymalizacji jego rozwoju”.

Na podstawie trzech scenariuszy (konserwatywny, bazowy, rozwojowy) IJ wyliczył, że całkowita wartość przychodów, które mogą być ukierunkowane na firmy w łańcuchu dostaw lądowych lądowych wiatraków, może wynieść w latach 2022-2030 kumulatywnie pomiędzy 50 a 80 mld zł. Oznacza to możliwość wygenerowania średniego rocznego obrotu o wartości 6-9 mld zł.

Wśród poszczególnych faz inwestycji najwięcej przypadłoby na instalację turbin – od 26 do 48 mld zł. Drugi pod względem nakładów byłby rynek dostaw komponentów i usług związanych z fazą budowy i podłączenia elektrycznego (od 9 do 17 mld zł), a trzecie usługi związane z fazą przygotowawczą (od 4,5 do 8,5 mld zł). Do tego dochodzą jeszcze nakłady związane z obsługą i eksploatacją uruchomionych elektrowni – zarówno przed, jak i po liberalizacji zasady 10H.

IJ Local content LEW
Potencjał łańcucha dostaw dla lądowej energetyki wiatrowej. Fot. Instytut Jagielloński

– Szacuje się udział dostawców komponentów i usług z Polski dla lądowej energetyki wiatrowej na poziomie 55-60 proc. z ambicją sięgającą 75 proc. w ciągu najbliższych 10 lat. Jednocześnie z uwagi na ograniczenia wprowadzone przez zasadę 10H szacuje się, iż obecnie wykorzystujemy krajowe moce produkcyjne i usługowe w ograniczonym zakresie, co powoduje, że udział wkładu krajowego wynosi obecnie 40 proc. – wskazali autorzy opracowania IJ.

Jak podkreślili, dalsze utrzymywanie się restrykcyjnych przepisów spowoduje istotne ograniczenia dla nowych projektów lądowej energetyki, a to przełoży się na dalszy zanik mocy produkcyjnych i firm usługowych dla branży.

– Idąc dalej, można zaryzykować stwierdzenie, iż brak odblokowania potencjału lądowej energetyki wiatrowej przełoży się na wysokość udziału krajowych dostawców w łańcuchach dostaw również dla branży morskiej energetyki wiatrowej – zaznaczono w raporcie, z którym w całości można zapoznać się na stronach PSEW.

Generatory do wiatraków z Opola

Branża wiatrowa w Polsce liczy na rozwój local content oraz akcentuje jego obecną skalę. Również dlatego, że jednym z głównych argumentów podnoszonych przez przeciwników wiatraków jest to, że nie jest to polska technologia i budowanie farm wiatrowych to wspieranie gospodarek krajów zachodniej Europy.

Sztandarowym przykładem takich postaw jest Janusz Kowalski, poseł Solidarnej Polski, który przy każdej możliwej okazji podkreśla, że jest „wielkim krytykiem sprowadzania niemieckich wiatraków”. Zamiast tego chciałby odrzucenia przez Polskę polityki klimatycznej Unii Europejskiej oraz powrotu do rozwoju górnictwa i energetyki węglowej.

W czerwcu tego roku Kowalski zapowiedział nawet, że jego formacja wkrótce przedstawi projekt dotyczący bezpieczeństwa energetycznego Polski, którego celem będzie odwrócenie decyzji związanych z likwidacją górnictwa. Mówił również o powołaniu „specjalnego pełnomocnika ds. wielkich inwestycji węglowych”.

Chodź od tych zapowiedzi minęło pół roku, to ich efektów wciąż nie widać. Natomiast sam Kowalski został niespodziewanie we wrześniu wysłany na stanowisko wiceministra rolnictwa i rozwoju wsi, a także pełnomocnika do spraw transformacji energetycznej obszarów wiejskich. W efekcie teraz jego główną agendą jest to, aby „biomasa rolnicza zastąpiła niemieckie wiatraki”.

Janusz Kowalski pochodzi z Opola, a jego okręgiem wyborczym jest woj. opolskie. Nie jest jednak jasne, czy ma on świadomość, że jego rodzinne miasto stanowi ważne ogniwo w łańcuchu dostaw dla lądowej energetyki wiatrowej. Od 2016 r. działa tam Generator Produkcja Opole (GPO) – fabryka generatorów do turbin wiatrowych.

Wiatraki - hala produkcyjna spółki Generator Produkcja Opole. Fot. mat. pras.
Hala produkcyjna spółki Generator Produkcja Opole. Fot. mat. pras.

Na pewno dobrą wiadomością dla posła Kowalskiego nie jest to, że ta spółka należy do niemieckiej grupy Enercon, zatrudniającej globalnie ok. 14 tys. pracowników – z czego blisko 250 w opolskim zakładzie. Dotychczas Enercon sprzedał w swojej historii ponad 30 tys. turbin. Według branżowych danych za 2020 r., jego udziały w niemieckim rynku turbin wynosiły 32 proc., europejskim – 12 proc., a światowym – 2 proc.

Obecnie produkcja z GPO w całości trafia na globalny rynek – głównie do Wietnamu oraz krajów Ameryki Północnej i Południowej. Spółka dostarcza generatory o mocy do 5,5 MW, używane w elektrowniach o średnicy wirnika wynoszącej 160 m.

W przyszłym roku w Opolu jest planowane rozpoczęcie prac nad prototypem generatora o mocy 6 MW – dla elektrowni o średnicy wirnika wynoszącej 175 m. Jak informował podczas niedawnego spotkania z dziennikarzami Grzegorz Siarka, prezes GPO, oznacza to, że ta maszyna będzie miała największy wirnik na europejskim rynku lądowej energetyki wiatrowej.

Produkcji może być jeszcze więcej

Jak podkreślił prezes Siarka, rozpoczynając działalność spółka zatrudniała 40 osób i to do niej odbywał się transfer wiedzy i technologii. Teraz GPO zatrudnia prawie 250 osób, ma trzy hale produkcyjne o łącznej powierzchni blisko 15 tys. m kw., a spółka z montowni stała się samodzielnym zakładem, z którego wzorce czerpią inne fabryki grupy Enercon.

Na ponad 200 pracowników produkcyjnych GPO kobiety stanowią ok. 1/4 załogi. Mają one bowiem lepsze predyspozycje do wykonywania czasochłonnych i wymagających dużej dokładności zadań jak „wiązanie mostków prądowych generatora” czy do „szachtowania”, czyli układania blaszek tworzących zwoje generatora. Stąd wśród pracownic GPO znajdują się też takie, które w przeszłości pracowały m.in. w kwiaciarniach.

Spółka przyznaje jednak, że na rynku pracy jest problem z dostępem do pracowników z doświadczeniem technicznym, dlatego potrzebne są szkolenia, a docelowo automatyzacja niektórych procesów. Tak, aby zaoszczędzić czas pracowników do wykonywania bardziej złożonych zadań.

Wiatraki - Generator wyprodukowany w GPO gotowy do wysyłki. Fot. Tomasz Elżbieciak
Generator wyprodukowany w GPO gotowy do wysyłki. Fot. Tomasz Elżbieciak

Robin Borgert, dyrektor sprzedaży na Europę wschodnią i północną w grupie Enercon, podkreślał, że inwestycja w GPO stanowiła pierwszy krok dotyczący rozwoju potencjału produkcyjnego w Polsce.

Grupa chciałaby wykonać dalsze kroki, ale musi za tym przemawiać długoterminowa strategia państwa dla lądowej energetyki wiatrowej. W sytuacji, gdy ustawa odległościowa wciąż czeka na nowelizację, takiej pewności nie ma.

Dla przykładu zwrócił przy tym uwagę na inwestycje, które Enercon przeprowadził w Portugalii w ciągu ostatnich 20 lat. Tam ich początek miał solidną bazę do rozwoju w postaci polityki energetycznej tamtejszego rządu. Obecnie portugalskie zakłady grupy zatrudniają blisko 2 tys. pracowników.

Ogniwa w łańcuchu

Łańcuch dostaw składa się jednak z wielu ogniw, dlatego już na przykładzie GPO widać skalę oddziaływania spółki na otoczenie. I to nawet bardzo bliskie, gdyż z fabryką generatorów sąsiadują hale należące do polskiej grupy Famet, która dostarcza komponenty stalowe dla GPO.

Jak można przeczytać w sprawozdaniu zarządu Fametu z działalności za 2021 r., największy udział w sprzedaży spółki miały komponenty do elektrowni wiatrowych. W ubiegłym roku w tym segmencie Famet zaksięgował 182 mln zł sprzedaży, co stanowiło 58 proc. udziałów w przychodach firmy. Grupa Enercon była jej największym klientem.

Co istotne, Famet posiada również własny port rzeczny na rzece Odrze, wyposażony w suwnicę bramową o udźwigu wynoszącym 500 ton. Przy odpowiednim poziomie wody pozwala to wysyłać ważące ponad 130 ton generatory barkami w stronę Szczecina i Świnoujścia, a poprzez kanały rzeczne połączone z Odrą bezpośrednio do Niemiec.

Famet port rzeczny Odra  Fot  Tomasz Elżbieciak
Port rzeczny na rzece Odrze, należący do spółki Famet. Fot. Tomasz Elżbieciak

Należący do Fametu port stał się w ostatnim czasie znany również dlatego, że to tam z Hiszpanii przypłynęły ogromne elementy maszyny TBM, która będzie drążyć tunele na budowie drogi ekspresowej S19 na Podkarpaciu.

Wszystkie elementy tej maszyny ważą ok. 4000 ton, a tarcza wiertnicy ma ponad 15 m średnicy. Dopiero z Fametu, który miał warunki, żeby przyjąć ładunek o takiej skali i masie, maszyna ruszyła w dalszą drogę na plac budowy koło Rzeszowa.

Czy wykorzystamy tę szansę?

Zdaniem Janusza Gajowieckiego, prezesa PSEW, fabryka generatorów w Opolu to jeden z przykładów jak zakłady produkujące komponenty dla elektrowni wiatrowych mogą przyczynić się do wzrostu polskiej gospodarki.

– Rozwój lądowych farm wiatrowych w Polsce ma olbrzymi wpływ na PKB, rynek pracy i sytuację zakładów produkcyjnych, a realizacja nowych projektów wiatrowych tylko jeszcze bardziej zwiększy aktywność firm działających w łańcuchu dostaw – zaznaczył Gajowiecki.

Energetyka wiatrowa będzie miała kluczową rolę dla transformacji europejskiej energetyki – w tym polskiej. Im dłużej będziemy krępować jej rozwój jednymi z najbardziej restrykcyjnych przepisów w Europie, tym mniejsze będą szanse krajowego przemysłu wykorzystanie potencjału, które niesie ta transformacja. Pytanie tylko, czy wszyscy politycy mają tego świadomość?

Zawirowania, spowodowane przygotowaniami Rosji do wojny, a potem i samą wojną z Ukrainą to najważniejsze zjawisko na rynkach energii w 2022 roku. W samym środku cenowego huraganu giełdy energii, w tym i warszawska Towarowa Giełda Energii funkcjonowały nieprzerwanie i bez zarzutu.
giełda energii
Rynek energii rozwija:
Zielone technologie rozwijają:
Fotowoltaikę wspiera:
Zielone technologie rozwijają:

Śledź zmiany w energetyce.
Zapisz się do naszego newslettera!