Menu
Patronat honorowy Patronage
  1. Główna
  2. >
  3. Odnawialne źródła energii
  4. >
  5. Niemcy także reformują zieloną energię

Niemcy także reformują zieloną energię

Berlin zmieni ustawę o odnawialnych źródłach energii. Celem jest zahamowanie wzrostu cen i wyznaczenie ścieżki rozwoju OZE.

budowamorze1

Berlin zmieni ustawę o odnawialnych źródłach energii. Celem jest zahamowanie wzrostu cen i wyznaczenie ścieżki rozwoju OZE.

Niezależnie od poglądów na zieloną energetykę  jednego możemy Niemcom pozazdrościć. Opracowanie założeń reformy OZE zajęło niemieckiemu rządowi niemal dokładnie 100 dni. Polscy urzędnicy pieścili się z projektem trzy lata….   

Niemcy  są liderem „zielonej rewolucji”, zwanej tu Energiewende. Dzięki przyjętej w 2000 r. ustawie o OZE, która dawała producentom gwarantowane ceny, farmy wiatrowe i elektrownie fotowoltaiczne rosły jak grzyby po deszczu.

Ale razem z nimi rosły też koszty energii dla konsumentów. Przyczyniła się do tego także podjęta po awarii w Fukushimie w 2011 r. decyzja o wcześniejszym zamknięciu niemieckich elektrowni atomowych (do 2020 r.). Zastąpić je miały właśnie źródła odnawialne.

W 2013 r. koszty wsparcia OZE wyniosły 24 mld euro. Minister gospodarki Sigmar Gabriel (SPD) ostrzegał, że niemiecka gospodarka nie udźwignie ciągłego zwiększania dopłat.

Przeciętne niemieckie gospodarstwo domowe płaci ok. 50 euro miesięczne za energię, z czego ok. 14 euro to wsparcie dla OZE. Nie jest to wielka kwota dla przeciętnego Schmidta czy Bauera, zwłaszcza, że obywatele w większości popierają Energiewende.

 Utyskują jednak przedsiębiorcy. 1716 firm – huty, fabryki chemiczne, cementownie – jest z zwolniona z ciężarów Energiewende, dzięki czemu oszczędza 5 mld euro rocznie.  Ale reszta musi płacić. – To niesprawiedliwe i szkodliwe dla niemieckich firm, które muszą konkurować na globalnych rynkach – skarżył się niedawno Reinhard Ploss, szef Infineona, jednego z najbardziej innowacyjnych niemieckich przedsiębiorstw. Stąd m.in konieczność reformy – niemiecki rząd bardzo uważnie wsłuchuje się w głos przemysłu.

Dzięki dotacjom do OZE osiągnięto jednak ogromny postęp techniczny. Koszty instalacji paneli fotowoltaicznych spadły tak bardzo, że w niektórych regionach Niemiec praktycznie nie potrzebują już dotacji. Wzrosła także wydajność farm wiatrowych.

Na czym polega reforma przyjęta 8 kwietnia przez niemiecki rząd, która latem ma zostać uchwalona przez parlament?

Na pewno wbrew lamentom branży firmom inwestującym w wiatraki i panele nie grozi bankructwo. Rząd chce bowiem zwiększać udział OZE w bilansie energetycznym kraju. Do 2025 r. ma wynosić 40-45 proc. do 2025 r. a do 2035 r. – 55 -60 proc.  W projekcie zapisano także moc elektrowni uruchamianych w poszczególnych technologiach OZE, którą Niemcy powinny instalować co roku. Moc lądowych wiatraków i paneli fotowoltaicznych ma przyrastać o 2,5 GW rocznie.

Berlin pokłada znacznie mniejszą wiarę w wiatraki na morzu – wskaźniki dla tej technologii zmniejszono. W 2020 w morskich farmach wiatrowych ma być zainstalowane 6,5 GW mocy. (na zdjęciu budowa farmy wiatrowej RWE na Morzu Północnym)

Aukcje także nad Renem

Zmieniony zostanie system dotacji.  Wsparcie finansowe dla nowych inwestycji będzie uzależnione od cn rynkowych ( feed -in tariff – czyli gwarantowane taryfy są przewidziane w wyjątkowych przypadkach). Wsparcie  może być ograniczane lub zwiększane kwartalnie w zależności od potrzeb.

Projekt przewiduje też wprowadzenie aukcji na instalacje OZE od 2017 r.  To podobny kierunek jak w Polsce.

– Zaproponowana przez rząd reforma zmierza w kierunku dobrym dla niemieckich koncernów energetycznych – mówi nam  Matias Alonso, globalny dyrektor zarządzający w firmie doradczej Accenture Utilities.

Ich notowana giełdowe spadły w ciągu ostatnich pięciu lat niemal o połowę (patrz Niemcy – europejski poligon energetyczny).

Zdaniem Alonso kierunek wytyczany przez niemieckie władze jest korzystny również dla niemieckich konsumentów, którzy borykają się z gwałtownym wzrostem cen energii elektrycznej. Jeśli Niemcy chcą, by energetyka wróciła na ścieżkę wzrostu i mogła dostosowywać się do nowego kształtu rynku, na którym dominują OZE i energetyka rozproszona, trzeba zrobić o wiele więcej.

– Niemcy i Europa jako całość, potrzebują bardziej efektywnego rynku energetycznego opierającego się na inteligentnych sieciach, które pozwalają najlepiej funkcjonować energetyce odnawialnej i rozproszonej – apeluje menedżer Accenture.

Rozwijać OZE, unikać niemieckich błędów

Badania Accenture pokazują, że ograniczenie emisji CO2 o tylko jedną tonę poprzez inwestycje w energetykę słoneczną w 2012 r. kosztowało Niemców 575,6 euro. Dodatkowo

Energiewende przyniosła nieprzewidziane konsekwencje, takie je np. wzrost emisji CO2. Państwo musiało oprzeć się na własnym węglu brunatnym i imporcie tańszej energii z zewnątrz po tym, jak wprowadzono moratorium na wykorzystanie energetyki jądrowej – zaznacza Alonso.

Sigmar Gabriel nie ukrywał wcześniej, że ogromne koszty Energiewende zniechęcają inne kraje do pójścia w ślady Niemiec. Korekta tej polityki ma udowodnić jej sens ekonomiczny – w końcu Niemcy mają zamiar zarabiać na eksporcie odnawialnych technologii.

– Chcielibyśmy zintensyfikować współpracę z Polską w zakresie źródeł odnawialnych. Dzięki temu Polska może uniknąć błędów, które popełniły Niemcy – stwierdził zastępca Gabriela, Uwe Beckmeyer po niedawnym spotkaniu z polskim wiceministerem skarbu Rafałem Baniakiem.

Prawdziwym testem dla Energiewende bedzie dopiero 2022 rok, kiedy wyłączone zostaną elektrownie atomowe.

Zielone technologie rozwijają:

Bartłomiej Derski komentuje w "Programie dla gospodarki" radia TOK FM zmiany, które rząd zamierza wprowadzić ustawą o odnawialnych źródłach energii.

O unijnych i polskich planach ograniczania emisji gazów cieplarnianych rozmawiał na antenie radiowej Jedynki Bartłomiej Derski.