Spis treści
NFOŚiGW odpala nowy program wsparcia dla dużych magazynów energii
3,6 miliarda złotych bezzwrotnych dotacji i 400 milionów pożyczek – NFOŚGW ujawnił projekt programu wsparcia budowy wielkoskalowych magazynów energii elektrycznej. Program ma ruszyć jeszcze w tym roku. O wsparcie będą mogły starać firmy, budujące nowe magazyny o mocy ponad 2 MW i pojemności ponad 4 MWh.
Na razie NFOŚiGW wprowadził dodatkowy warunek, a mianowicie to, że magazyn na być przyłączony do sieci dystrybucyjnej, bez względu na jej napięcie. W takim brzmieniu oznacza to, że z pomocy nie będą mogły skorzystać wielkie projekty jak PGE w Żarnowcu, czy kupiony właśnie przez ukraiński DTEK od Columbusa magazyn w Trzebini. A to dlatego, że będą przyłączone do sieci przesyłowej.
NFOŚiGW stawia też dodatkowy warunek: podmioty powiązane ze sobą nie mogą dostać więcej niż 30% całej puli. Wygląda na to, że ma to zapobiec sytuacji, gdy gros wsparcia trafi do kilku największych projektów.
Nie wiadomo jednak, czy warunki te się ostaną, bowiem NFOŚGW skierował program do konsultacji publicznych i być może będzie go potem jeszcze modyfikował.
Obowiązek OZE w górę i na 3 lata do przodu
Ministerstwo Klimatu chce wrócić do wyznaczania poziomu obowiązku OZE na trzy lata w przód, co ma zwiększyć przewidywalność całego systemu zielonych certyfikatów. W projekcie odpowiedniego rozporządzenia MKiŚ zaproponowało obowiązek OZE na poziomie 12,5% w 2025 roku, 12% w 2026 i 11,5% w 2027. Obowiązek dla biogazu ma pozostać na niezmienionym poziomie 0,5%.
Według Oceny Skutków Regulacji proponowane poziomy doprowadzą do zrównoważenia rynku przy utrzymaniu pewnej nadwyżki, gwarantującej płynność.
Ministerstwo klimatu już raz próbowało określić poziom obowiązku w okresie trzyletnim. Przed rokiem, jeszcze za rządów PiS pojawił się projekt rozporządzenia, w którym w latach 2024-2026 obowiązek miał wynosić 11, 10 i 9%. Ale potem w ostatecznej wersji zrobiło się z tego 5% i tylko na 2024 rok. Ówczesny rząd tłumaczył to chęcią obniżenia kosztów energii elektrycznej dla odbiorców.
Węgry i Słowacja bez ropy z Łukoila
Awantura ze wstrzymaniem przez Ukrainę tranzytu rosyjskiej ropy od Łukoila do klientów w UE zatacza coraz szersze kręgi. Ukraiński rząd nałożył sankcje na rosyjski koncern i zakazał przesyłu jego ropy. A ta trafiała przede wszystkim na Węgry i Słowację, do rafinerii węgierskiego koncernu MOL. Obu tym krajom w oczy zajrzała wizja braku paliwa, bo w dużej mierze polegają na rosyjskiej ropie. Zarówno rząd w Budapeszcie, jak i w Bratysławie zagroziły Ukrainie pozwami za złamanie umowy stowarzyszeniowej z 2014 roku, a od Komisji Europejskiej zażądały zajęcia się sprawą. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Komisja na razie umyła ręce i sprawę odwleka.
Słowacja już zagroziła, że w odwecie może przestać eksportować na Ukrainę paliwo, przede wszystkim diesla, którego jest ważnym dostawcą. A Węgrzy też mają w ręku mocny atut, są bowiem największym eksporterem energii elektrycznej. Ich udział przekraczał ostatnio 40% w całym imporcie prądu przez Ukrainę.
Brak chętnych na gaz z niemieckich terminali LNG
Państwowy niemiecki operator terminali LNG Brunsbüttel i Wilhelmshaven 1 – spółka Deutsche Energy Terminal nie sprzedała na ostatnich aukcjach żadnych zdolności regazyfikacji. Nie było bowiem żadnego zainteresowania, a w związku z tym ofert na dodatkowy gaz.
DET wystawiła na aukcje produkty krótkoterminowe na 2025 roku oraz długoterminowe na lata 2025-2029. Operator zapowiedział, że wkrótce zorganizuje ponowne aukcje, także dla kolejnych terminali: Stade i Wilhelmshaven 2, które mają ruszyć do końca tego roku.
DET nie jest zaskoczone brakiem chętnych, operator tłumaczy, że popyt na gaz jest obecnie niski, więc i rynek nie potrzebuje dodatkowych wolumenów.
Nie oznacza to oczywiście, że niemieckie terminale FSRU stoją puste. Według danych DET, regazyfikacja w Brunsbüttel jest w lipcu na rekordowo wysokim poziomie 121,5 GWh dziennie. A gaz ze Stade w długoterminowym produkcie zarezerwowali m.in. Czesi.